[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kę. Jedną dłonią dociskał od tyłu jej głowę, dragą zaś gładził
jej ramiona i plecy. Wreszcie sprawiÅ‚, a może to jego zabor­
cze usta sprawiły, że wyrwało się jej z piersi westchnienie
rozkoszy.
- Niech będzie to dla ciebie nauczką, aniele. Nigdy
mi nie mów, co mam robić. Jest w mojej naturze coÅ› takie­
go, co nie pozwala mi słuchać poleceń i rozkazów innych
ludzi.
Wciągnęła w płuca powietrze. Poczuła zawrót głowy.
- BÄ™dÄ™ o tym pamiÄ™taÅ‚a. A teraz zechciej mnie puÅ›cić, Ir­
landczyku.
W odpowiedzi jedynie się uśmiechnął. Był to znów ów
dobrze jej znany psotny uśmiech. Zbyt pózno uświadomiła
sobie swoją pomyłkę.
- Jesteś niepoprawna. - Ujął w dłonie jej twarz." - Znów
chciałaś mi coś narzucić.
Tym razem pocaÅ‚unek siÄ™gnÄ…Å‚ w gÅ‚Ä…b jej jestestwa. Poczu­
Å‚a jego palce w swoich wÅ‚osach. PrzeszedÅ‚ jÄ… dreszcz. Za­
brakło tchu.
Dobrze wiedział, kiedy jej opór przemienił się we
współudział. Już nie odpychała go od siebie, tylko otoczyła
jego szyjÄ™ ramionami, tulÄ…c siÄ™ do niego i odpowiadajÄ…c
na jego pocaÅ‚unki. WrÄ™cz leżaÅ‚a na nim - gorÄ…ca, gibka i ku­
szÄ…ca.
Targnęła nim żądza. Doznanie było tak gwałtowne, że aż
graniczące z bólem. Z trudem udało mu się je stłumić.
Delikatnym ruchem odsunÄ…Å‚ AnnÄ™ Claire od siebie. Po­
trzebowaÅ‚ tego dystansu, by wrócić jasność myÅ›lom i uspo­
koić serce.
- Mam nadzieję, że pojęłaś lekcję. Nigdy nie próbuj mi
niczego narzucać.
Jej oczy ściemniały z gniewu. Pomimo suchości w gardle
i szumu w głowie zdobyła się na sarkazm:
- A wiÄ™c w celu unikniÄ™cia tego, co wÅ‚aÅ›nie siÄ™ staÅ‚o, po­
winnam rozkazać ci mnie pocałować.
WybuchnÄ…Å‚ Å›miechem. W Annie Claire byÅ‚o coÅ› cudow­
nego.
- Czy bierzesz mnie za kompletnego głupca? Cokolwiek
byÅ› powiedziaÅ‚a w zwiÄ…zku z caÅ‚owaniem, jesteÅ› zbyt piÄ™k­
na, by czÅ‚owiek nie ulegÅ‚ pokusie. Ciebie po prostu nie spo­
sób nie całować, Anno Claire.
- Ciebie po prostu nie sposób nie opuścić, Rory O'Neil.
- I chcesz to zrobić teraz? Zanim zdążyÅ‚aÅ› mnie na­
karmić?
- Nakarmić! Dobre sobie! - WskazaÅ‚a na tacÄ™. - Ubie­
głej nocy martwiłam się, że umrzesz. Ale śmierć jeszcze na
ciebie poczeka, Irlandczyku. Kto ma dostateczny zapas siły,
by stosować gwaÅ‚t na kobiecie, tego stać na samodzielne zje­
dzenie zupy. Mam nadzieję, że rosół Bridget przypadnie ci
do gustu tak jak owsianka.
- Dobra kucharka we wszystkim jest dobra.
Kiedy zaÅ› już przekroczyÅ‚a próg dzielÄ…cy izbÄ™ od scho­
dów, dodał:
- Ale gdy ty mnie karmisz, jedzenie smakuje mi jeszcze
bardziej.
Trzasnęła drzwiami.
Wróciwszy do siebie, usiadła na łóżku. Dotknęła palcami
ust. ByÅ‚y gorÄ…ce i lekko napuchniÄ™te. OblizaÅ‚a wargi. Poczu­
ła smak mężczyzny.
Pozwoliła się wplątać w niebezpieczną grę. A wszystko
dlatego, że dała do siebie przystęp romantycznym uczuciom.
Jeszcze skończy się na tym, że złamie jej serce jakiś irlandzki
hultaj. To jednak nie wszystkie kłopoty. Brała udział w grze,
w której chodziÅ‚o o życie. WÅ‚aÅ›ciwie na wszystkich miesz­
kańcach tego domu ciążył wyrok śmierci.
ROZDZIAA CZWARTY
- Jakie są pańskie wrażenia, lordzie Dunstan, z pierwszej
wizyty w Irlandii?
Pani domu nalegała, by Anna Claire zajęła miejsce obok
przystojnego, mÅ‚odego goÅ›cia. Nie pozostaÅ‚o wiÄ™c jej nic in­
nego, niż rozpocząć grzecznÄ… rozmowÄ™ z tym ponurym, za­
topionym w myślach mężczyzną. Była jedyną kobietą na
przyjęciu, która nie uległa magii jego chłodnego uśmiechu
i stalowoszarych oczu.
- Przygnębiające. Z tego, co zobaczyłem do tej pory,
wnioskuję, że to dziki kraj zamieszkany przez dzikich ludzi.
- ZarejestrowaÅ‚ przytakujÄ…ce skinienia głów współbiesiadni­
ków. - Gdyby nie spotkanie z tobÄ…, pani, wróciÅ‚bym do An­
glii, uznając tę podróż za marnotrawstwo czasu.
Poczuła jego kolano tuż przy swoim. Kiedy się odsunęła,
on znowu przysunął się nieznacznie, tak iż nie mogła uniknąć
jego dotyku.
- Miałem szczęście spotkać się z twym ojcem, pani, kilka
razy w Londynie.
Nakrył ręką jej dłoń, kiedy zaś chciała ją zabrać, wzmógł
uścisk. Było oczywiste, że sprawiało mu przyjemność bycie
w centrum uwagi. WiedzÄ…c, że wszyscy żywo siÄ™ nim inte­
resują, postanowił spróbować nowej roli.
- Gdybym wiedział, że córka lorda Thompsona jest tak
cudowną istotą, dużo wcześniej pokonałbym kanał dzielący
AngliÄ™ od Irlandii.
Jeżeli nawet wyczuł jej zniecierpliwienie, to nie okazał
tego w żaden sposób.
- Mam nadziejÄ™, lordzie Dunstan, że znajdzie siÄ™ sposob­
ność przekonać cię, byś został z nami trochę dłużej. - Lady
Thornly sączyła wino, nie kryjąc zadowolenia, że gości u siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •