[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyjścia. Dlaczego nie zachowała się bardziej taktownie i nie
trzymała języka za zębami? Lecz z drugiej strony przecież naprawdę
nie lubiła ani nie ceniła podobnych książek.
- Jeśli chcesz coś zrobić, to możesz przeczytać moją książkę i
podzielić się ze mną uwagami. Doceniam słuszną krytykę. Nie znoszę
jednak tanich popisów ze strony tych, którzy nic mojego nie czytali, a
wygłaszają miażdżące opinie. Najpierw trzeba wiedzieć, o czym chce
się mówić. - I wręczył jej książkę.
- Posłuchaj, to po prostu kwestia gustu. Mój różni się od twojego.
Nie lubię powieści z dreszczykiem, bo uważam, że na świecie jest
dość okropności. Poza tym, po co straszyć ludzi?
- Mówiłem ci, że lubię straszyć ludzi. Naprawdę dobrze mi to
wychodzi.
Zalała ją fala dziwnych uczuć, lecz właściwie nie bardzo wiedziała,
43
RS
co czuje. Chyba jednak nie powinna się martwić, że go zraniła, bo
raczej wygląda na to, że byłoby to niemożliwe. Jego ,, ja" było
potężne i twarde jak granit. Odwróciła głowę, bo znów poczuła, że
zaczyna być na niego po prostu zła.
- Mnie jednak nie potrafisz przestraszyć - rzuciła z pasją, lecz nie
ośmieliła się spojrzeć mu w oczy.
- Naprawdę? - spytał stłumionym głosem. - Więc pozwól mi
jeszcze raz spróbować. Bo łatwo zauważyć, co najbardziej cię
przeraża. To dziecinnie łatwe. Przeraża cię najprostsza rzecz na
świecie.
Wyciągnął ręce i ujął ją za ramiona.
Pod jego dotykiem Kelly aż znieruchomiała. Powoli podniosła
wzrok i spojrzała mu w oczy, w których błyskał jakiś chochlik. Stał
tak blisko, że czuła na twarzy jego oddech.
- Niech się pani wezmie w karby, panno Cordiner - szepnął. -
Zaraz będzie pani przerażona. Znam się na tym naprawdę dobrze.
Wziął ją w ramiona i patrzył jej długo w oczy, uśmiechając się
wyzywająco. Kelly wytrzymała jego spojrzenie, choć serce biło jej jak
młotem. Czuła się jak sparaliżowana, zahipnotyzowana. Nie opierała
mu się, więc przyciągnął ją mocniej do siebie. Już się nie uśmiechał,
patrzył jej w oczy z całą powagą.
Pochylił głowę i zaczął ją całować z takim żarem, iż rzeczywiście
mogła się przestraszyć, gdyby nie było to takie słodkie.
44
RS
ROZDZIAA CZWARTY
Przez chwilę Kelly próbowała się bronić, ale tylko przez chwilę.
Rzeczywiście się przestraszyła, lecz nie bała się obezwładniającej
siły Zane'a ani gorącego naporu jego ust. Przestraszyła się raczej
swojej własnej reakcji, swoich uczuć, dreszczu, który przeszył całe
jej ciało i skłonił do uległości.
Silne ramiona oplatały ją coraz mocniej, ciało mężczyzny wtapiało
się w jej ciało. Muskularne uda jakby rozpalały jej własne, szeroki
tors napierał na jej piersi.
Od ponad tygodnia, to znaczy od śmierci Jimmie'ego, czuła się
smutna, zagubiona i zmęczona. Ostatniej nocy zasnęła tylko dlatego,
że była naprawdę wyczerpana. Teraz znajdowała się w silnych
ramionach mężczyzny promieniującego energią, porwana przez
ciemne siły, dzięki którym życie wydawało się proste.
Lekko oszołomiona chciała poddać się tym siłom, chciała zostać
uniesiona na wyspę przyjemności i ożywczych czarów. Czuła, jakby
jego ciało ocierając się o nią obiecywało w nagrodę pełne
odrodzenie. Całował ją tak namiętnie, w sposób wręcz doskonały, aż
czerń zalewająca jej oczy roziskrzała się złotymi cętkami. Twarda,
nieustępliwa szczęka i nie ogolone policzki przywierały do miękkiej
skóry jej twarzy. Otwarte gorące usta wchłaniały jej wargi, zęby i
język, który miał się nauczyć mówić bez słów.
Och, jakże przyjemnie jest w ramionach silnego mężczyzny,
myślała, jakże ciepło, jakże cudownie być całowaną z taką
namiętnością, że świat przestaje istnieć. Lecz nagle zadzwięczał jej w
uszach głos matki: Kelly, przestań!". Pomyślała, że to, co robi, jest
niebezpieczne i niemądre. Ten pociągający jak narkotyk dotyk
mężczyzny to trucizna, która niemal zrujnowała życie Cissie i jej
własne. Kelly, uważaj na tę pułapkę", mawiała matka, mając na
myśli seks i miłość. Dziewczyna pamiętała wyraz oczu matki, kiedy
mówiła o tych rzeczach, pamiętała jej wykrzywione urazą usta. Tym
zapłaciła Cissie za miłość. Za miłość i oczarowanie seksem.
45
RS
Dopiero teraz Kelly się przestraszyła naprawdę. Usta Zane'a na jej
ustach wydawały się czymś tak naturalnym, a zarazem absolutnie
niewłaściwym. Dopiero teraz powrócił strach, który towarzyszył jej
przez całe życie. Czuła się jakby wpadła w ciemną czeluść.
Jej usta nagle przestały oddawać pocałunki, ciało stało się
sztywne i chłodne. Zaparła się rękami o jego pierś i odepchnęła go z
całej siły.
- Przestraszyłaś się? - szepnął jej nad uchem.
- Nie - odparła, usiłując uciec przed jego ramionami. - Poczułam
odrazę. Puść mnie, ty... ty sadysto!
Tulił ją do siebie jeszcze mocniej, aż uprzytomniła sobie, iż nie ma
ucieczki, chyba że on jej na to pozwoli.
- Nie całowałaś mnie z odrazą.
- W ogóle cię nie całowałam - syknęła. - Puść mnie. Bo zaskarżę cię
w sądzie. I obsmaruję w prasie. To jest napastowanie seksualne. To
jest...
- No rzeczywiście - zaśmiał się. - Tym argumentem można
[ Pobierz całość w formacie PDF ]