[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kady spiorunowała go wzrokiem i wyciągnęła do niego ręce.
Wylądowawszy na grzbiecie wierzchowca, chwyciła za łęk, a tymczasem Jordan
wskoczył na siodło tuż za nią i złapał lejce. Siedział tak blisko, że miała ochotę się o niego
oprzeć.
- Powiedz mi coś o Legendzie - poprosiła, żeby przestać o tym myśleć.
- To zwykłe, górnicze miasto.
- Ale ja nigdy w życiu nie widziałam kopalni.
- Rzeczywiście. Byłbym zapomniał. A który dokładnie byłby teraz rok w twoim
świecie?
- Tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty szósty - powiedziała lekko. - I proszę cię
bardzo, żebyś się ze mnie nie śmiał. Taki chórzysta jak ty nie przetrwałby w mojej epoce.
- Chórzysta? - powtórzył ze śmiechem. - Powiedz mi lepiej, czy wynaleziono jakieś
nowe zbrodnie poza morderstwami i wojną?
- Nie, ale teraz zabijamy w bardziej wyrafinowany sposób. Mamy handlarzy
narkotyków i bomby atomowe. Nasze auta rozwijają niesamowitą prędkość, więc często
ulegamy wypadkom. Wokół grasują seryjni zabójcy, wdychamy zatrute powietrze. Istnieją
także ludzie, którzy... - urwała, gdyż nie miała ochoty mu streszczać wieczornych
wiadomości. - W moim świecie bardzo szybko się żyje.
- Naprawdę chcesz tam wrócić? Chociaż u nas byłoby bardzo nudno, gdyby nie
koniokrady.
- Zapomniałeś o linczu. A także o ospie, tyfusie oraz cholerze. I braku kanalizacji.
- Widzę, że sporo o nas wiesz.
- Oglądam telewizję.
- Co to jest telewizja?
Kady oparła się o Cole'a i natychmiast odzyskała humor. A gdy tak patrzyła na ten
niesamowity krajobraz, całkiem zapomniała o telewizji. Nigdy w życiu nie była w Kolorado i
27
nie miała pojęcia, że Góry Skaliste są tak oszałamiająco piękne. Może mogłaby tu otworzyć
restaurację? Matka George'a chyba w końcu dałaby się namówić do wyjazdu z Aleksandrii...
- Aadnie, prawda? - spytał cicho, jakby czytał w jej myślach.
- Pięknie. Wychowałam się w Ohio, do szkoły chodziłam w Nowym Jorku, a
mieszkam w Wirginii. Nigdy czegoś takiego nie widziałam.
Nie odpowiedział, ale odniosła wrażenie, że jej zachwyt sprawił mu przyjemność.
- No powiedz, dlaczego oni chcieli cię powiesić - poprosiła sennie.
- Próbowali ukraść mi bydło, a ja im na to nie pozwoliłem.
- Masz dużo krów?
Wahał się przez chwilę.
- Bardzo niewiele. Przecież ci mówiłem, że to nie są najlepsze pastwiska.
- Pracujesz więc w kopalni?
- Nie.
Milczek - pomyślała i natychmiast zatęskniła za Gregorym. On chętnie rozmawiał o
interesach. Równie chętnie wysłuchiwał jej opowiadań o restauracji.
- A jaki jest ten Grover? - spytał sarkastycznie Cole.
Choć zazdrość nie należy do szlachetnych uczuć, może czasem sprawić ogromną
przyjemność. A Kady znała niewielu mężczyzn. Przed zaręczynami z Gregorym bardzo
rzadko umawiała się na randki.
- Nie znam żadnego Grovera - odparła niewinnie. - Nie mam pojęcia, o kim mówisz.
- O twoim narzeczonym.
- Ach tak! No cóż, on jest absolutnie fantastyczny. Czarne włosy, ciemne oczy, śniada
cera...
- A rozum? - spytał twardo Cole.
- Skończył handel na uniwersytecie w Wirginii. Pracuje jako agent nieruchomości.
Jest bardzo bogaty, kupił mi rezydencję w Aleksandrii. Ojej! - wykrzyknęła, bo koń wszedł w
dziurę i na pewno by spadła, gdyby Cole nie otoczył jej swym opiekuńczym ramieniem.
I już nie puścił.
- A ty? - spytała słodko. - Nie masz żony ani narzeczonej?
- Nie - powiedział. - Mieszkam z Manuelem. To mój stary kucharz.
- Dobrze gotuje?
- Jeśli lubisz fasolę i chili tak ostrą, że aż pali ci język... Ty byś pewnie nie chciała dla
mnie pracować, prawda? Mógłbym ci płacić... - urwał. - Nie, no oczywiście. Ty chcesz być
niezależna. Musisz sama znalezć sobie pracę. Powiedz, czy wszystkie kobiety z twojego
świata są takie jak ty?
Najwyrazniej z niej kpił i nie wierzył w ani jedno jej słowo.
- Większość. Robimy kariery i zarabiamy tyle samo, co mężczyzni. Kobiety mogą
wykonywać różne zawody.
- Kto w takim razie zajmuje się dziećmi? - prychnął.
Kady właśnie otwierała usta, żeby mu odpowiedzieć, ale doszła do wniosku, że dyskusja
na temat żłobków i nianiek do niczego dobrego nie doprowadzi.
- Decydując się na dzieci, dokonujemy pewnego wyboru i musimy zapewnić im
opiekę - powiedziała wykrętnie. - Niestety, w tej samej chwili mignęły jej przed oczami
fragmenty reportażu o maltretowaniu nieletnich.
- Ale skoro kobiety pracują cały dzień... - zaczął Cole.
- Czy to jest właśnie Legenda? - spytała, żeby zmienić temat.
- Nie. Odróżniasz chyba miasto od skał?
- Rzeczywiście te skały są niesamowite. Wyglądają zupełnie jak...
- Co ty właściwie robisz w naszym świecie, skoro należysz do innej epoki? Skąd
wzięłaś zdjęcie i zegarek? Sądziliśmy, że zginęły.
28
- Sądziliśmy?
- Moja babka i ja. Oprócz niej nie mam już nikogo bliskiego. A ty potrafisz genialnie
przeskakiwać z tematu na temat. Skąd masz tę fotografię?
- Kupiłam stare pudło po mące, a w nim znalazłam tę suknię, zegarek i zdjęcie.
- I co dalej? - spytał, gdy zamilkła.
- Nie wiem - odparła, nie chcąc wracać nawet myślami do tych strasznych chwil,
kiedy oscylowała na granicy dwóch światów. Nadal zresztą była przekonana, że zaraz się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]