[ Pobierz całość w formacie PDF ]

do niedawna sobie tego nie uświadamiała - jej ciało tęskniło do solidnego pokarmu, wywołującego dreszcze
i wymagającego spłukiwania gardła ostrym, czerwonym winem. Ale jak nazywało się to wino, które ojciec
miał w zwyczaju pijać w uroczyste dni, na przykład na świętego Józefa? Zdaje się, pomyślała, że Primitivo
di Manduria z Leporano; gama barw od fioletu po oranż.
- Sądzisz, że podają tam wino Primitivo di Manduria?
- Bądź pewna, że sam przyniosę butelkę.
- Wiesz, chyba będzie lepiej, jeśli wpadniesz po mnie o siódmej. Nie chciałabym, żebyśmy się spóźnili,
gdziekolwiek to jest.
Rozdział 44
Rolls-royce Edwarda S. Price'a, model Phantom Six, z najwyraźniej głuchym i tępym kierowcą oraz takimż
ochroniarzem na przednich siedzeniach (obaj reagowali wyłącznie na komendy wypowiedziane w dialekcie
wschodnich dzielnic Londynu); z efektownymi obrzynami marki Holland & Holland wetkniętymi w kabury
z jasnej skóry umocowane do wewnętrznej strony drzwi; ze składanym komputerem przechowującym dane
na temat światowych rynków finansowych, złóż mineralnych i rolnictwa; z elektronicznym systemem map
wyświetlanych na ekranie telewizyjnym; z kuloodporną karoserią i oknami oraz z platynowym wizerunkiem
świętego Stefana wpasowanym w ściankę doskonale wyposażonego barku; zajechał przed apartamentowiec
wdowy Asbury dokładnie o dziewiętnastej dwadzieścia dziewięć i siedem sekund. Edward S. Price dzwonił
wcześniej z samochodu, by uprzedzić Julię, że zjawi się za dziewięć minut i dwanaście sekund. Kobieta.
wychodziła właśnie z holu, kiedy olbrzymia limuzyna - o prawie trzydzieści centymetrów dłuższa od
parowozu Royal Scotsman -zatrzymała się przy krawężniku.
Godzinę wcześniej Price posłał do Julii gońca z liścikiem, w którym informował, że poczynił darowiznę na
jej rzecz w postaci niedużej plantacji w West Palm Beach, aby nigdy nie zabrakło jej świeżych kwiatów.
Jako że Henry Asbury posiadał podobną plantację w Luizjanie i pozostawił ją żonie w spadku, Julia uznała,
że coś trzeba zrobić z nadmiarem szczęścia. Doszła do wniosku, że kwiaty z West Palm Beach nie mogą
różnić się znacząco od kwiatów z Luizjany, a już na pewno pan Price nie byłby w stanie dostrzec różnicy,
gdyby produkty jednej z farm przeznaczyła do sprzedaży detalicznej.
Gdy wyłoniła się z oszklonej bramy, z limuzyny wyskoczył ochroniarz i otworzył jej drzwi. Wśliznęła się
zwinnie do środka, a wtedy mężczyzna trzasnął lekko drzwiami i zajął miejsce obok kierowcy. Rolls-royce
włączył się do ruchu.
-Jedziemy do mojego klubu - oświadczył Edward Price.
- Świetnie.
- To w centrum, na sto dziewiątym, najwyższym piętrze gmachu Consolidated Securities.
- Nigdy tam nie byłam.
- Klub ma tylko ośmiu członków - starannie wybranych, najbogatszych ludzi zachodniej półkuli, według
rankingu „Forbesa".
Julia z sympatią poklepała jego dłoń. Pomyślała przy tym o Henrym Asburym. On i Edward byli najbardziej
męskimi osobnikami, jakich kiedykolwiek spotkała. Obaj uwielbiali wsłuchiwać się we własne słowa przed,
w trakcie i po ich wypowiedzeniu. Wszelkie swe uprzedzenia, w tym także protekcjonalność wobec kobiet,
uważali za niezbywalne prawa i obaj, zakochani w sobie samych bez pamięci, od urodzenia w pełni
zasługiwali na miano lustrojebców. Różnili się jedynie tym, że Henry, mimo uwielbienia dla własnej
wielkości, potrafił niekiedy traktować tę słabostkę z odrobiną humoru.
- Wspaniale dziś wyglądasz, moja droga - rzekł Price, usilnie się starając, by jego słowa nie zabrzmiały
protekcjonalnie. Bez powodzenia, rzecz jasna. - A to wdzianko jest wprost szałowe. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •