[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Czarownic jest własnością publiczną.
- Nie życzę sobie, żeby odbywały się tu te
bezbożne rytuały! Skomentuję to w "Scandals".
- Milczał przez chwilę, a potem dodał: -
Przypomnij mi, żebym to zanotował i nakłonił
Siddely'ego do napisania artykułu. Muszę jutro
pojechać do miasta.
- Kampania lorda Whitfielda przeciwko czarnej
magii - powiedziała Bridget ironicznie. - W
małym prowincjonalnym miasteczku nadal
pokutują relikty średniowiecznych zabobonów.
Lord Whitfield spojrzał na nią ze zdumieniem, a
potem odwrócił się i wszedł do domu.
- Powinnaś lepiej wypełniać swoje obowiązki,
Bridget! - zażartował Luke.
- Co masz na myśli?
- Szkoda byłoby, żebyś straciła swoją posadę!
Nie masz jeszcze w ręku tych stu tysięcy.
Dotyczy to również brylantów i pereł. Na twoim
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
miejscu darowałbym sobie te sarkastyczne
uwagi aż do wesela.
Spojrzała na niego chłodno.
- Jesteś taki troskliwy, Luke. To miło z twojej
strony, że tak bardzo przejmujesz się moją
przyszłością!
- %7łyczliwość i rozwaga zawsze były moją mocną
stronÄ….
- Nie zauważyłam tego.
- Nie? Zaskakujesz mnie.
- Co dzisiaj robiłeś? - spytała Bridget, zrywając
liść z jakiegoś krzaka.
- Wykonywałem zwykłe obowiązki detektywa.
- Czy do czegoś doszedłeś?
- Tak i nie, jak mawiajÄ… politycy. Á propos, czy
masz w domu jakieś narzędzia?
- Chyba tak. Jakiego rodzaju?
- Och, jakieś małe i poręczne. Czy mógłbym je
zobaczyć?
Po dziesięciu minutach Luke miał już w kieszeni
wybrane przez siebie narzędzia.
- To mi wystarczy - powiedział.
- Czy zamierzasz włamać się do czyjegoś domu?
- Być może.
- JesteÅ› strasznie tajemniczy.
- No cóż, przecież sytuacja aż jeży się od
trudności. Znalazłem się w okropnym położeniu.
Sądzę, że po naszej drobnej utarczce w sobotę
powinienem się stąd wynieść.
- Owszem, gdybyś chciał zachować się jak
dżentelmeni
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
- Jednakże przeświadczenie, że trafiłem na
świeży trop maniakalnego mordercy, zmusza
mnie do pozostania. Jeśli przyszedł ci do głowy
jakiś przekonujący powód, dla którego miałbym
opuścić wasz dom i zamieszkać w gospodzie Pod
Błazeńską Czapką, to na litość boską, wyrzuć to
z siebie.
Bridget potrząsnęła głową.
- To niemożliwe. Przecież jesteś moim kuzynem i
tak dalej. Poza tym w gospodzie sÄ… tylko trzy
gościnne pokoje, które zajmują obecnie
przyjaciele pana Ellsworthy'ego.
- Zatem jestem zmuszony zostać tutaj, nawet
jeśli sprawi ci to przykrość.
Bridget uśmiechnęła się do niego słodko.
- Bynajmniej. LubiÄ™ towarzystwo adorujÄ…cych
mnie mężczyzn.
- To był... - zaczął Luke - cios poniżej pasa.
Uwielbiam w tobie to, Bridget, że nie masz w
sobie cienia życzliwości. No, dobrze. Odrzucony
adorator pójdzie teraz przebrać się do kolacji.
Wieczór upłynął w spokoju. Luke zaskarbił
sobie jeszcze większe uznanie lorda Whitfielda,
słuchając z pozornym zainteresowaniem jego
powtarzających się co dzień tyrad.
- Długo was nie było - powiedziała Bridget,
kiedy weszli do salonu.
- Lord Whitfield mówił tak ciekawie, że czas
upłynął nam błyskawicznie - wyjaśnił Luke. -
Opowiadał mi o początkach swojej pierwszej
gazety.
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
- Te małe drzewka owocowe w doniczkach są po
prostu cudowne - oznajmiła pani Anstruther. -
Powinieneś posadzić je wzdłuż tarasu, Gordon.
Od tego momentu rozmowa potoczyła się
zwykłym torem. Luke opuścił towarzystwo dość
wcześnie. Nie położył się jednak do łóżka. Miał
inne plany. Kiedy wybiła dwunasta, zszedł
bezszelestnie po schodach, minÄ…Å‚ bibliotekÄ™ i
przez okno wydostał się na zewnątrz.
Nadal wiał porywisty wiatr, a jego gwałtowne
podmuchy przeplatały się z krótkimi okresami
ciszy. Pędzące po niebie chmury co chwila
przesłaniały księżyc, więc ziemia na przemian
tonęła w ciemności lub w jasnej poświacie.
Luke szedł do mieszkania pana Ellsworthy'ego
okrężną drogą. Widział szansę przeprowadzenia
drobnego dochodzenia. Był pewny, że ten
szczególny wieczór Ellsworthy spędza poza
domem w towarzystwie swych przyjaciół. Z
pewnością postanowili uczcić noc świętojańską
jakąś uroczystą ceremonią. Miał więc okazję, by
przeszukać jego mieszkanie.
Przeskoczył przez dwa murowane ogrodzenia,
dotarł na tyły budynku i wyjął z kieszeni
odpowiednie narzędzia. Znalazł okno kuchenne,
które udało mu się wyważyć. W kilka minut
pózniej odsunął zapadkę, otworzył okno i
wślizgnął się do środka.
Miał w kieszeni latarkę. Zapalał ją na sekundę
tylko wtedy, kiedy musiał oświetlić sobie drogę,
by nie wpaść na jakiś mebel.
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
Po piętnastu minutach przekonał się, że dom jest
pusty. Z uśmiechem zadowolenia przystąpił do
realizacji swego przedsięwzięcia.
Przeszukał dokładnie wszystkie dostępne
zakątki mieszkania. W zamkniętej na klucz
szufladzie natrafił na ukryte pod kilkoma
niewinnymi akwarelami artystyczne szkice, na
których widok uniósł brwi i gwizdnął.
Korespondencja pana Ellsworthy'ego nie
wniosła do sprawy nic nowego. Dokonał jednak
ciekawego odkrycia na półce z książkami.
Znalazł trzy drobne, lecz interesujące
przedmioty. Pierwszym z nich był notesik, w
którym na dwa dni przed śmiercią chłopca ktoś
nabazgrał ołówkiem: "Załatwić sprawę z
Tommym Pierce'em". Drugim - naszkicowany
pastelami portret Amy Gibbs, na której twarzy
widniał wściekle czerwony krzyż. Trzecim -
buteleczka syropu na kaszel. %7Å‚aden z nich nie
był rozstrzygającym dowodem, ale wszystkie
razem wydawały się interesujące.
Odkładając przedmioty na miejsce, Luke nagle
zesztywniał i zgasił latarkę.
Usłyszał zgrzyt przekręcanego w zamku klucza.
Podszedł do uchylonych drzwi pokoju i wyjrzał
na korytarz. Miał nadzieję, że Ellsworthy
pójdzie prosto na górę.
Boczne drzwi otworzyły się i do domu wszedł
Ellsworthy, zapalając po drodze światło w
korytarzu.
Kiedy Luke dostrzegł jego twarz, wstrzymał
a
a
T
T
n
n
s
s
F
F
f
f
o
o
D
D
r
r
P
P
m
m
Y
Y
e
e
Y
Y
r
r
B
B
2
2
.
.
B
B
A
A
Click here to buy
Click here to buy
w
w
m
m
w
w
o
o
w
w
c
c
.
.
.
.
A
A
Y
Y
B
B
Y
Y
B
B
r r
gwałtownie oddech.
Ellsworthy zmienił się nie do poznania. Z pianą
na ustach i dziwnym wyrazem obłędnej radości
na twarzy przemierzał korytarz drobnymi,
tanecznymi kroczkami.
Luke'a najbardziej zaszokował widok jego rąk,
pokrytych ciemnoczerwonymi plamami,
przypominającymi barwą zaschniętą krew...
Ellsworthy zniknÄ…Å‚ na schodach. Zaraz potem
na korytarzu zgasło światło. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •