[ Pobierz całość w formacie PDF ]
leżały na dnie piwnicy.
Amy martwiła się, że to makabryczne odkrycie zakłóci tryb
poszukiwań, ale szeryf zapewnił ją, że wszystko nadal będzie
odbywało się zgodnie z planem.
Na miejsce przybył także klan Perrych. Policjanci poprosili
Jake'a o udostępnienie im ustronnego pomieszczenia, w którym
mogliby spokojnie porozmawiać z każdym z członków rodziny. Jake
poprosił Bena, aby ten przyszedł do pracy wcześniej i pomógł
Arly'emu.
Generał przeszył Jake'a i Amy nienawistnym spojrzeniem,
przechodząc obok nich bez słowa. Millicent rzuciła im na powitanie
słaby uśmiech, po czym opuściła głowę i podążyła za mężem. Za nimi
szedł Eugene. Amy miała ochotę rzucić się na niego i wy drapać mu
oczy. Jedyną osobą, która zdawała się być pogrążona w smutku, była
pani burmistrz. Amy zastanawiała się, czy jej żałoba jest szczera, czy
228
ous
l
a
and
c
s
też każdy ruch obliczony jest na podtrzymanie dobrego wizerunku w
mediach. Cała czwórka weszła do oddzielnego pokoju, w którym
oczekiwał ich Jackstone i kilku innych policjantów.
Tymczasem Hepplewhite usiadł na krześle naprzeciwko Amy i
Jake'a i wypił łyk gorącej kawy.
- Najśmieszniejsze jest to, że podjąłem tę pracę tylko dlatego, że
Fools Point wydawało mi się cichą, spokojną mieściną, w której nic
się nie dzieje - westchnął. - Na razie wiemy tylko tyle, że państwa
córka była przetrzymywana w domku należącym do Perrych,
niedaleko Rover's Campgrounds. Nie ma żadnych śladów
świadczących o tym, że została zamordowana. Jestem skłonny
uwierzyć, że to właśnie Gertrude ją tam zaciągnęła.
- Powiedziała, że musi ratować dziecko - Amy starała się nie
wpadać w panikę. - Pamiętasz, Jake? Wpatrywała się w głąb piwnicy,
a ja byłam przekonana, że ma na myśli Kelsey.
Teraz Gertrude nie żyje, więc gdzie jest dziewczynka?
- Wygląda na to, że przeczucie pani nie myliło.
- Ale jeśli Gertrude nie żyje...- Tu głos jej się załamał. Jake
uspokajająco pogładził ją po ramieniu.
- Domyśla się pan, gdzie może być Kelsey? - zwróciła się do
szeryfa.
- Niestety nie.
- A ta krew? - spytała Amy.
- Właśnie przeprowadzamy testy. To najprawdopodobniej krew
ludzka, co wcale nie oznacza, że pochodzi od Kelsey albo Matta.
229
ous
l
a
and
c
s
Jake czule objął ją ramieniem, ale tym razem wcale nie poczuła
się lepiej.
- Czy to w tej sprawie chciał pan z nami rozmawiać? - spytał
szeryfa.
- Nie. Właściwie chciałem przekazać wam kilka najświeższych
informacji i przy okazji zapytać o kilka rzeczy. Otóż wiemy na pewno,
że grzyby rzeczywiście były trujące - mówił
Hepplewhite. - Cindy Lou uprawia ogród i zna się na grzybach.
Gertrude bardzo lubiła towarzyszyć jej przy pracy w ogrodzie.
Niewykluczone, że to ona dodała do potrawy kilka grzybów, które
sama znalazła.
- Celowo? - przerwał mu Jake. Szeryf wzruszył ramionami.
- Trudno powiedzieć. Dobrze, że jak dotąd nikt nie umarł.
Doktor Martin powiedziała mi, że pani matka bierze leki na serce -
zwrócił się do Amy.
Potwierdziła skinięciem głowy. -
- Czy rodzice zażywali jakieś leki antydepresyjne?
- Nie. Nigdy. Komu jak komu, ale im nigdy w życiu nie groziła
depresja. Powinien pan sam o tym wiedzieć. - Spojrzała na
Hepplewhite'a z wyrzutem.
- Tak też sobie pomyślałem. Ale w organizmie obojga odkryto
resztki leku uspokajającego stosowanego w przypadkach ciężkiej
depresji. Substancja w nim zawarta powoduje senność, zaburzenia
równowagi i spowalnia akcję serca. Lek wywołuje jeszcze wiele
innych skutków ubocznych.
230
ous
l
a
and
c
s
- Moi rodzice na pewno nie zażyliby czegoś takiego! Może pan
sprawdzić ich szafkę z lekarstwami, ale jestem pewna, że nie znajdzie
pan tam żadnych środków antydepresyjnych ani uspokajających.
- W takim razie ktoś dodał ten lek do ich jedzenia lub picia -
stwierdził Jake.
- Na to wygląda - potwierdził szeryf. - Tak się składa, że
Gertrude Perry zażywała taki specyfik. - Tu Hepplewhite westchnął
ciężko. - Szkoda, że któraś z pani uczynnych sąsiadek tak pospieszyła
się ze zmywaniem naczyń.
- A może to nie uczynna sąsiadka? - podsunął Jake. - Może
osoba, która otruła Susan i Corneliusa, chciała jak najszybciej zatrzeć
ślady?
- Bardzo możliwe. Przesłuchujemy w tej sprawie wszystkich,
którzy byli wtedy obecni w domy Amy, ale na razie chciałbym, żeby
państwo też spróbowali sobie coś przypomnieć. Wiele by nam to
ułatwiło, gdybyśmy wiedzieli, kto zabrał ze stołu talerze i szklanki.
Amy potrząsnęła głową.
- Kiedy mama dostała konwulsji, przestałam zwracać na
cokolwiek uwagę. A zaraz potem ojciec też poczuł się zle.
- No tak. - Szeryf odniósł się do jej słów ze zrozumieniem. - A
pan, panie Collins?
- Ja też pospieszyłem im z pomocą, więc nie miałem czasu, żeby
się rozglądać.
- Amy, czy pani rodzice wspominali kiedykolwiek Orina lub
Penny Budnell?
231
ous
l
a
and
c
s
- Nie, nie przypominam sobie.
- Trzydzieści lat temu Orin Budnell był dozorcą u Perrych. Jego
żona, Penny, była miejscową akuszerką, ale pracowała jako służąca i
kucharka u Gertrude.
- Zaraz, zaraz, powiedział pan, że była akuszerką? - Jake
zmarszczył czoło.
- Tak. Orin zmarł na atak serca zaraz po tym jak nad piwnicą
wybudowano budynek gospodarczy.
Jake mocniej ścisnął dłoń Amy.
- Zaraz po jego śmierci generał zorganizował kremację jego
zwłok. Potem wypłacił wdowie okrągłą sumkę, tak że mogła
wyprowadzić się na Florydę.
- Czy to była łapówka? - spytała Amy.
- Albo, jak twierdzą niektórzy w miasteczku, podziękowanie za
wieloletnią służbę. - Hepplewhite wzruszył ramionami. -Nigdy się
tego nie dowiemy, bo wkrótce Penny została zamordowana w swoim
nowym mieszkaniu. Policja z Florydy przypuszcza, że zaskoczyła
włamywaczy, dlatego musiała zginąć.
- Rozumiem, że morderców nie znaleziono? - Jake był głęboko
poruszony.
- Zgadza się. A co ciekawe, nie zgłoszono żadnych innych
włamań w tamtej okolicy ani tuż przed, ani po tym zdarzeniu.
- Bardzo dziwne - przyznał Jake. - Generał pewnie ma alibi?
- Jak najbardziej. Przebywał wtedy w swojej jednostce. Lada
dzień miał być wysłany za granicę.
232
ous
l
a
and
c
s
- Ale czy nie mógł zlecić morderstwa? - Amy poruszyła się
niespokojnie.
Hepplewhite w zamyśleniu gładził brodę.
- Wszystko jest możliwe. Niestety, nie mamy żadnych poszlak,
na podstawie których można by sformułować oskarżenie.
- Moi rodzice! - wykrzyknęła nagle Amy z przerażeniem. - Jeśli
ktoś próbuje pozbyć się wszystkich świadków...
- Pani rodzice, mają całodobową ochronę - uspokoił ją szeryf. -
Wszystkie lekarstwa, które zażywają, są dokładnie sprawdzane.
Zachowujemy wszelkie środki ostrożności.
- Ta sprawa jest bardzo dziwna. Jeżeli kobieta, którą znaleziono
w piwnicy, umarła przy porodzie, to dlaczego ktoś zabija tylko po to,
żeby prawda o jej śmierci nie wyszła na jaw? I co moi rodzice mają z
tym wspólnego?
- A może nie chodzi o jej śmierć? Może raczej komuś zależy na
tym, żeby nie wydało się, kim była? - podpowiedział Jake.
Szeryf ożywił się.
- Właśnie. To chyba jedyne rozsądne wyjaśnienie.
- Czy będziecie wkrótce w stanie ustalić jej tożsamość?
- Do tej pory zdołaliśmy jedynie wyeliminować kilka
możliwości, ale wciąż nad tym pracujemy. Prawdę powiedziawszy,
chciałem się spotkać z panią, żeby poprosić o zgodę na pobranie krwi
pani i pani rodziców. Zamierzamy porównać próbki DNA.
- Nie rozumiem. Szukacie pokrewieństwa między nami I tamtą
kobietą? Ale dlaczego?
233
ous
l
a
and
c
s
- Sprawdzamy wszelkie możliwości. Musimy w końcu coś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]