[ Pobierz całość w formacie PDF ]

uratował jej reputację. Trudno było uwierzyć, że ten
facet był kiedyś sławnym i podziwianym obrońcą
jednej z najlepszych drużyn zawodowych. Owszem,
wyglądał na sportowca, ale brakowało mu typowej
dla zawodników futbolu amerykańskiego nadmiernej
pewnoÅ›ci siebie i zadufanego egoizmu. Być może dla­
tego, że jego kariera tak szybko się skończyła. Nie,
to chyba nie to. Ivy przypomniała sobie, jak umiejętnie
organizował treningi, jak zręcznie zachęcał dziewczynki
do większego wysiłku. Wszystkie były gotowe pójść
za nim w ogień, jeśli tylko je o to poprosi. Rick
byÅ‚ urodzonym przywódcÄ…, zrÄ™cznym, Å‚agodnym i stro­
niÄ…cym od przesady.
Ogarnął ją smutek. Gdyby nie kontuzje, byłby na
pewno jednym z najwiÄ™kszych obroÅ„ców wszechcza­
sów. Przyszło jej na myśl, że gdyby przeprowadzała
z nim wywiad, umiałby potraktować ją uprzejmie,
uszanować jej zawodowe umiejętności.
- Czy już ci podziękowałam za pomoc? - spytała
nagle.
- Mniej więcej milion razy.
- A więc zrobię to po raz kolejny. Naprawdę jestem
ci bardzo wdzięczna.
Na twarz Ricka wypłynął błogi uśmiech. Kopnął
piłkę do góry i zaczął podbijać ją głową.
- Niezle - pochwaliła Ivy. - Grało się trochę,
prawda?
- Dawno temu. - Schylił się i rozmasował kolano.
- Ciągłe jeszcze muszę uważać. - Znów uśmiechnął się,
48 REPORTER W SPÓDNICY
ale z jego twarzy zniknęła radosna pewność siebie.
- A może byśmy poszli napić się czegoś zimnego?
Albo na kolacjÄ™ - dodaÅ‚ swobodnym, niezobowiÄ…­
zujÄ…cym tonem.
RozmawiaÅ‚ z niÄ… jak z kumplem. Z poczÄ…tku po­
czuła się zawiedziona, ale szybko ofuknęła samą siebie.
ChciaÅ‚a być tak traktowana: jak kolega, kumpel, zna­
jomy. Właśnie tak. I już.
Niestety, termin oddania artykułu wisiał nad nią jak
miecz kata.
- Bardzo chętnie, ale mam jeszcze pilną robotę.
Muszę wracać do redakcji.
- Na parterze jest szeroki wybór automatów z na­
pojami i słodyczami - zaproponował.
- W porządku - roześmiała się. Otworzyła bagażnik
i wrzuciła do środka sprzęt. - Czy wiesz, że piszę cykl
artykułów o moich doświadczeniach trenera?
- A ja myślałem, że robisz to z dobrego serca.
-I tak zajęłabym siÄ™ tymi dziewczynkami - zaopo­
nowała.
- %7łartowałem - przerwał jej. - Spakuję rzeczy do
samochodu i też jadę do redakcji.
Gdy dotarli na miejsce, było tam pusto i ciemno.
W ciemnościach jaśniały tylko zielone fluorescencyjne
światełka ekranów.
Rick otworzył szufladę biurka i wyjął z niej garść
żetonów.
- Co ci przynieść?
- Jakiś napój i kanapkę. - Ivy włączyła komputer.
- Zaraz wracam.
Rick wyszedł z pokoju. Kiedy wrócił, Ivy była już
pochÅ‚oniÄ™ta pracÄ…. WiedziaÅ‚, że nie należy jej prze­
szkadzać, więc postawił otwartą puszkę z napojem po
jej lewej stronie. Nie odrywajÄ…c wzroku od ekranu,
sięgnęła po nią, upiła łyk i powróciła do pisania.
Rick przypomniaÅ‚ sobie tysiÄ…ce reportaży, nad któ­
rymi pracował w podobnych warunkach: po nocach,
żywiąc się zeschniętymi kanapkami, popijanymi zimną
I
REPORTER W SPÓDNICY 49
kawą i ciepłą coca-colą. Zawód dziennikarza wcale nie
jest tak ekscytujący, jak się uważa.
Zastanawiał się, czemu Ivy zdecydowała się akurat
na dziennikarstwo sportowe. Nie miała temperamentu
sportowca. Była delikatna, drobna. Słodka. Tak, zbyt
słodka, jak na ten zawód. Ta praca ją wykończy,
zniszczy.
Ivy jeszcze raz przeczytała napisany tekst. Pokiwała
z zadowoleniem gÅ‚owÄ… i wcisnęła przycisk na kla­
wiaturze. Odwróciła się na krześle i sięgnęła po puszkę
z napojem. UniosÅ‚a jÄ… do ust, potem opuÅ›ciÅ‚a i po­
trząsnęła.
- Pusta - stwierdziła z zaskoczeniem. - A kanapka?
- Czeka. - Rick przesunął ku niej zawiniętą bułkę.
- Fatalnie. Teraz będę musiała ją zjeść. - Odwinęła
opakowanie i ugryzła pierwszy kęs.
- Jak to się stało, że zabrałaś się za pisanie
o sporcie?
- Kocham sport. Z tatą nie opuściliśmy ani jednego
meczu Dallas Cowboys i Texas Rangers. Uczyłam się
na pamięć wyników, a tato popisywał się mną przed
kolegami. - Uśmiechnęła się cierpko. - Niewiele jest
zawodów, w których może się przydać znajomość
wyników drużyn za ostatnie kilka lat.
- Pamiętasz moje dane?
- Urodzony w 1962 roku, wzrost 195 centymetrów,
karmelowe oczy, zwalający z nóg uśmiech i słabowite
kolano.
- To ci dopiero! - roześmiał się, zaskoczony.
- A widzisz! - rzuciła z przekornym uśmieszkiem.
- A więc uczysz się na pamięć danych każdego
zawodnika?
- Nie, tylko tych najprzystojniejszych.
- Skąd ci to nagle przyszło do głowy?
Ivy wyrzuciła resztkę kanapki.
- Kiedy mówię, że jestem reporterem sportowym,
wszyscy zaraz wspominajÄ… o wizytach w szatniach
sportowców, jakbym z tej właśnie przyczyny wybrała
50 REPORTER W SPÓDNICY
ten zawód. Kobiety nie pytają o nic innego, tylko
o to, jak wyglÄ…da ten czy inny zawodnik nago. - Rzu­
ciła mu krótkie spojrzenie. - Mężczyzni zresztą też.
Wolę zacząć ten temat pierwsza, uprzedzić pytania.
- Wcale nie zamierzałem kwestionować twojego
wyboru.
- NaprawdÄ™?
PrzyglÄ…daÅ‚a mu siÄ™ uważnie i tak otwarcie, że w koÅ„­
cu poczuł się nieswojo. Był zdania, że jest zbyt wrażliwa
i delikatna. Musi się zmienić, inaczej cała jej kariera
będzie pasmem nieszczęść i porażek. Właśnie zamierzał
to wytłumaczyć, gdy zauważył na jej twarzy wyraz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •