[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się po waszemu nazywa. My go nazywamy grich.
Odczekała jeszcze moment i pierwsza weszła do jaskini. Coś zaszeleściło.
Tu jest sucha trawa usłyszał Andrew. Można się położyć. Chodz tutaj. Ja umrę,
jeśli się zaraz nie położę.
Ja też wyznał Andrew.
Mężczyzni nie potrafą wytrzymywać. Ale ty jesteś lepszy od innych. Pod ścianą
leżała kupka siana. Niezbyt wielka, ale w każdym razie leżeć na niej będzie wygodniej
niż na gołym kamieniu.
Wyciągnął się, ale zdrętwiałe ciało nie chciało się rozluznić. Nogi piekły i bolały.
Andrew pomyślał, że nie zdoła zasnąć.
Widział szary krążek wejścia do jaskini i słuchał szumu deszczu w liściach drzew.
Białka umościła się obok niego, jej lekka, twarda dłoń opadła mu na pierś. Potem
Białka obróciła się i położyła mu głowę na ramieniu. Głowa była mokra, ciepła i
kłująca.
Ieeh powiedziała sennie. Całe jedzenie zostało przy koniach. I zaraz potem
zaczęła oddychać wolno i lekko zasnęła.
Andrewowi było niewygodnie, chciał się obrócić, ale bał się obudzić dziewczynę,
58
która poruszyła się we śnie, coś zamruczała i jeszcze mocniej się do niego
przytuliła. A jemu wydawało się, że nigdy nie zaśnie& nigdy nie zaśnie& I zasnął.
Dwa czy trzy razy budził się z zimna, ciaśniej przytulał do gorącej Białki, ale przez to
plecy ziębiły jeszcze bardziej, a cienka warstwa siana nie stanowiła wystarczającej
izolacji od lodowatego kamienia. Jednakże zmęczenie brało w końcu górę nad
zimnem i An-drew znowu zapadał w sen. Wydawało mu się że, rozebrany do naga,
pędzi przez bezdenną pustkę kosmosu, mając przed sobą tylko dalekie, zimne
gwiazdki, do których nigdy nie zdoła dotrzeć& Potem wrócił na planetę Pe-U, a obok
niego była Petri U, chociaż doskonale wiedział, że ukochana od dawna nie żyje i
pewnie dlatego nie mogła go uratować przed wiecznym chłodem&
* * *
Chociaż Andrew zazwyczaj budził się całkiem świadomy tego, gdzie się znajduje, to
tym razem jego mózg był tak otumaniony przejściami poprzedniego dnia, że przez
kilka sekund był święcie przekonany, że jest na Ziemi może dlatego, że po otwarciu
oczu zobaczył zielone liście i przebijające się przez nie na ukos słoneczne promienie.
Był wczesny ranek i słońce wschodzące naprzeciw wejścia do jaskini zajrzało do
niej i, jeszcze nie grzejąc, uśmiechało się obietnicą ciepła.
Andrew wyciągnął rękę Białki obok nie było. Uniósł się na łokciu dziewczyna
siedziała opodal z kolanami podciągniętymi do piersi i patrzyła na niego. Była naga.
Nie rozumiał dlaczego, ale gdy sam wstał, to przekonał się, że przykryła go swoją
kurtką i futrzaną spódniczką.
Co za głupie pomysły! wykrzyknął. Dlaczego to zrobiłaś? Przeziębisz się!
Mnie nie jest zimno odparła Białka. Kobiety są wytrzymalsze.
Ubieraj się Andrew podał jej przyodziewek. Białka włożyła spódniczkę. Zupełnie
nie wstydziła się swej nagości i dlatego nagości
nie było& Nikt przecież nie mówi o nagości łani!
Ile masz lat? zapytał Andrew.
Nie wiem. Wy, ludzie z podniebnej hordy, zawsze chcecie wiedzieć ile minut, ile
godzin. Po co?
Trudno wytłumaczyć. Przywykliśmy.
Tam, w głębi powiedziała Białka jest woda. Ale idz ostrożnie. Nisko.
Bracia nie przyszli?
Po co pytasz? Gdyby przyszli, zobaczyłbyś ich.
Andrew wstał, wyjrzał na zewnątrz. O parę kroków zaczynał się rzadki las liściasty.
Wiewiórka przemknęła po pniu lipy, zerknęła na niego i uciekła. Odezwała się
kukułka, jakby specjalnie przywieziona z odległości nie zliczonych parseków, żeby
dodać Andrewowi otuchy.
59
Andrew wrócił do jaskini i poszedł w jej głąb. Strop obniżał się, światło już tam nie
dochodziło. Andrew poruszał się wolno, dotykając ścian i często podnosząc rękę,
żeby nie nabić sobie przypadkiem guza na głowie. Z każdym krokiem cisza stawała
się głębsza i cięższa. Znikły odgłosy lasu, ustępując dzwiękowi płynącej wody.
yródełko tryskało spod kamieni.
Andrew umył się, doprowadził trochę do porządku. Woda była tak zimna, że
drętwiały od niej zęby, kiedy przepłukiwał usta. Przesunął ręką po głowie i
gwałtownie cofnął dłoń zapomniał, że został ostrzyżony zgodnie z miejscową modą.
Ciekawe, co by powiedziano, gdyby się pojawił z taką fryzurą w Zarządzie Floty
Kosmicznej? Zresztą w kosmosie panują tak różne mody i obyczaje, że pewnie nikt
by się szczególnie nie zdziwił&
Kiedy Andrew wrócił do przedniej części jaskini, Białki tam nie było.
Wyszedł na zewnątrz. Okropnie bolały go nogi i strzykało w krzyżu.
Już rozgrzany, wesoły las ogłuszał harmidrem i krzątaniną. Andrew uniósł twarz do
słońca, podstawiając policzki i czoło pod jego ciepłe promienie. Przeciągnął się błogo
i w tym momencie zrozumiał, że jest piekielnie głodny.
Chciał zawołać Białkę, ale zrefektował się był tu obcy i nie wiedział, gdzie można
krzyczeć, a gdzie siedzieć cicho jak mysz pod miotłą.
Dobrze byłoby się przejrzeć w lusterku przepaska biodrowa ściągnięta szerokim
pasem zdartym z pokonanego wroga, noże za pasem i nic więcej. Do kompletu
brakuje tylko zgubionego w wąwozie kościanego hełmu, trofeum Białki. Kapitan
Andrew Bruce w pełnej krasie!
Z krzewów wyszła Białka.
I nagle Andrew ujrzał ją taką, jakiej nigdy dotąd nie widział.
Słońce świeciło jej w plecy, tworząc aureolę wokół śmiesznego jeżyka na głowie i
rysując złotem kontur szczupłej i kształtnej dziewczęcej postaci. Była wróżką tego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]