[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rzeczywistości, ale w jakiś sposób dodaje otuchy.
Wolałbym, żeby było inaczej! odparł Everard.
Chwycił kraty tak mocno, że aż zadrgały. A może zepsuły się regulatory? Czy kiedykolwiek
istniało na Ziemi miasto bo jestem pewny przynajmniej tego, że to Ziemia jakieś mało znane
miasto, które było podobne do tego?
Nic mi o tym nie wiadomo.
Amerykanin odwołał się do zdrowego rozsądku i wszechstronnego wykształcenia, które
zapewnił mu Patrol. Zaczął odtwarzać w pamięci całą historię ludzkości, łącznie z epokami,
których nigdy nie widział.
Nie oświadczył w końcu. Noszący kilty okrągłogłowi biali przemieszani z Indianami,
używający samochodów parowych czegoś takiego nigdy nie było.
Koordynator Stantel V podpowiedział słabym głosem van Sarawak. Trzydziesty ósmy
wiek. Wielki Eksperyment kolonie odtwarzające społeczeństwa minionych stuleci&
Ale żadne z nich nie przypominało tego uciął Manse. Domyślał się prawdy i chętnie
zaprzedałby duszę, żeby było inaczej, niż podejrzewał. Całą siłą woli powstrzymywał się, by nie
zacząć wyć i walić głową w ściany celi.
Przekonamy się powiedział matowym głosem.
Jakiś policjant (Everard sądził, że znajdują się w rękach stróżów prawa) przyniósł im posiłek i
próbował się z nimi porozumieć. Van Sarawak powiedział, że ten język przypomina dialekty
celtyckie, ale zrozumiał tylko kilka słów. Posiłek nie był zły.
Wieczorem zaprowadzono ich do łazienki, gdzie mogli się umyć pod strażą. Manse przyjrzał się
uzbrojeniu policjantów: mieli ośmiostrzałowe rewolwery i strzelby z długimi lufami. Aazienka
była oświetlona lampami gazowymi, na których powtarzał się motyw wijących się pędów
winorośli i węży. Na podstawie obserwacji instalacji sanitarnych i broni można było wysnuć
wniosek, że miejscowa technika osiągnęła poziom odpowiadający temu z pierwszej połowy XIX
wieku.
W drodze powrotnej zauważyli na ścianach kilka wywieszek. Pismo wyglądało na semickie, ale
chociaż van Sarawak znał trochę hebrajski dzięki kontaktom z izraelskimi koloniami na Wenus,
nie zdołał jednak zrozumieć, co na nich napisano.
Kiedy ponownie zamknięto ich w celi, zobaczyli przez kraty innych więzniów prowadzonych
do łazienki; był to zaskakująco wesoły tłumek włóczęgów, chuliganów i pijaków.
Można powiedzieć, że obchodzą się z nami w rękawiczkach zauważył Wenusjanin.
Nic dziwnego odparł Everard. Co byś zrobił z zupełnie obcymi ludzmi, którzy pojawili
się znikąd i użyli nieznanej broni?
Van Sarawak zwrócił ku niemu zasępioną twarz.
Czy myślisz o tym samym co ja? zapytał.
Prawdopodobnie.
Wenusjanin skrzywił usta, a w jego głosie zabrzmiał ton przerażenia.
Inna linia czasu. Komuś udało się zmienić historię. Amerykanin skinął głową.
Spędzili złą noc. Sen na pewno dobrze by im zrobił, ale inni więzniowie za bardzo hałasowali.
Widocznie nie przestrzegano tutaj zbytnio dyscypliny. Na dodatek były tu pluskwy.
Po śniadaniu, które zjedli w wesołym nastroju, pozwolono Everardowi i van Sarawakowi
ponownie się umyć i ogolić maszynkami do golenia podobnymi do tych, których używali u
siebie . Pózniej dziesięciu policjantów zaprowadziło ich do jakiegoś gabinetu, gdzie stróże prawa
zajęli miejsca pod ścianami.
Agenci Patrolu usiedli przy stole i czekali. Umeblowanie pomieszczenia było niepokojąco
znajome i zarazem obce, jak wszystko w tym świecie. Upłynęło trochę czasu, zanim pojawiły się
ważne osobistości. Było ich dwóch: siwowłosy mężczyzna o rumianej twarzy przypuszczalnie
szef policji w pancerzu i zielonej bluzie oraz chudy metys o surowym obliczu, siwych włosach
i czarnych wąsach ubrany w niebieską tunikę i beret. Na lewej piersi miał dystynkcje: pozłacaną
głowę byka. Może miałby w sobie coś z dostojeństwa drapieżnego ptaka, gdyby nie wystające spod
kraciastej spódniczki chude i owłosione nogi. Za nim weszli dwaj młodsi, uzbrojeni i
umundurowani mężczyzni, którzy stanęli za jego krzesłem, kiedy usiadł.
Everard lekko się pochylił i szepnął:
Założę się, że to dowódcy wojskowi. Zdaje się, że ich zainteresowaliśmy.
Van Sarawak skinął głową. Wyglądał na nieszczęśliwego.
Szef policji chrząknął z ważną miną i powiedział kilka słów do& generała? Ten ostatni odparł
coś ze zniecierpliwieniem i zwrócił się do więzniów. Wymawiał słowa szczekliwie, choć bardzo
wyraznie, tak że Manse wychwytywał głoski, lecz nie miał pewności, czy robi to poprawnie.
Musieli się z nimi jakoś porozumieć. Everard pokazał na siebie i rzekł:
Manse Everard. Van Sarawak poszedł za jego przykładem i również się przedstawił.
Generał drgnął i przez chwilę naradzał się z szefem policji. Pózniej odwrócił się i warknął:
Yrn Cimberland?
Gothland? Svea? Niaroin Teutonach?
Te nazwy, jeśli to są nazwy, brzmią trochę z germańska, nieprawdaż? mruknął
Wenusjanin.
Nasze nazwiska również odparł Manse pełnym napięcia głosem. Może uważają nas za
Germanów? Zwrócił się do generała: Sprechen Sie Deutsch? Nie otrzymał odpowiedzi.
Talerni svensk? Niederlands? Dansk tunga? Parlez vous francais? A niech to szlag. Habla usted
espanol?
Szef policji znów chrząknął i wskazał na siebie, mówiąc:
Cadwallader Mac Barca.
Generał nazywał się. Cynyth ap Ceorn. Tak przynajmniej zrozumiał Everard.
To celtycki, tak jak przypuszczałeś powiedział. Był spocony pod pachami. Ale żeby
się upewnić& Z pytającą miną wskazał na kilku innych mężczyzn i usłyszał takie imiona i
nazwiska jak: Hamilcar ap Angus, Asshur yr Cathlan i Finn O Carthia. Nie& tutaj jest też
wyrazny element semicki. To pasuje do ich alfabetu.
Van Sarawak oblizał wyschnięte wargi.
Spróbuj języków klasycznych ponaglił Everarda chrapliwym głosem. Może dowiemy
się, kiedy ta historia oszalała.
Loquerisne latine? Brak odpowiedzi. Helleni dzeis? Generał ap Ceorn drgnął, sapnął i
zmrużył oczy.
Hellenach? Yrb Parthia? szczeknął. Everard pokręcił przecząco głową.
W każdym razie wie o istnieniu greki powiedział powoli. Na próbę wypowiedział jeszcze
kilka słów, lecz nikt z obecnych nie znał tego języka.
Ap Ceorn warknął coś do jednego ze swoich podwładnych, który ukłonił się i wyszedł. Zapadło
długie milczenie.
Manse zauważył, że przestał się lękać. Tak, znalazł się w trudnej sytuacji i może nie pożyje
długo, ale wszystko, co mu się przytrafiło, było niczym w porównaniu z losem, jaki spotkał cały
jego świat.
Boże Wszechmogący! Cały świat!
Nie mógł tego zrozumieć. W jego pamięci ożyły widoki wielkich równin, wysokich gór i
dumnych miast kraju, który tak dobrze znał. Widział swojego ojca i wspominał czasy dzieciństwa,
kiedy ojciec, śmiejąc się, unosił go ku niebu. Widział także matkę& życie tych dwojga było
przyjemne i szczęśliwe.
Przypomniał sobie dziewczynę, którą kochał na uniwersytecie, najśliczniejszą kobietę, z jaką
mężczyzna miał kiedykolwiek zaszczyt spacerować w deszczowy dzień. Przypomniał też sobie
Bernie ego Aaronsona i długie noce spędzone na piciu piwa, paleniu papierosów i rozmowach,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]