[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odłamka, który ci odebrał. To on musiał skontaktować się z Essada.
- To on - przyznał Luke. - Ale nie jestem przekonany, czy docenia znaczenie
kryształu, tak jak zresztą Essada. Nie możemy jednak ryzykować. Musimy pierwsi odnalezć
kryształ!
- To prawda - przyznała Halla.
- A jeżeli nie zdołamy z nim uciec - kontynuował Luke bezlitośnie - będziemy musieli
go zniszczyć. Nie wolno dopuścić, aby dostał się w ręce Imperium.
- Siedem lat, chłopcze. Całe siedem lat czekania - wymamrotała Halla. - Nie potrafię
ci obiecać, że jeżeli go odnajdziemy, będę w stanie go unicestwić.
- W porządku - zgodził się Luke. - Nie zastanawiajmy się teraz nad tym. W tej chwili
najważniejszą sprawą jest odnalezienie go, zanim Grammel odnajdzie nas.
- Tydzień do dziesięciu dni - powiedziała - jeżeli podłoże nie rozmoknie za bardzo i
jeżeli nie będziemy mieli kłopotów z mieszkańcami tych terenów.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
- Mieszkańcami? - słowa Halli nie zrobiły na księżniczce specjalnego wrażenia. - Nie
mówisz chyba o tych pożałowania godnych stworzeniach, które w mieście widzieliśmy
płaszczące się i błagające o drinka?
- Niektóre z ras, zamieszkujących Mimban, nie uległy degeneracji tak jak zieloni -
wyjaśniła Halla. - Potrafią walczyć. Pamiętajcie, że ta planeta jest prawie niezbadana. Nikt w
zasadzie nie ma pojęcia, co się znajduje tuż poza rogatkami miast. Ani archeolodzy, ani
antropolodzy... nikt.
Udamy się na tereny, których jak dotychczas nikt nie zbadał i prawdopodobnie
napotkamy zjawiska, nigdzie dotychczas nie opisane. To bujny, zdrowy świat. Stanowimy
znakomity kąsek. Widziałam podobizny niektórych mięsożernych stworzeń żyjących na
Mimban. Sposób, w jaki pożerają ofiarę jest równie odrażający jak ich wygląd. - Zwróciła
twarz w kierunku Luke a. - Zajrzyj pod fotel, chłopcze.
Luke zrobił, jak kazała i ujrzał niewielki schowek, kryjący dwa karabiny i cztery
pistolety.
- Są naładowane - poinformowała ich. - Czego nie można powiedzieć o tych, które
przynieśliście ze sobą.
Luke wydobył karabiny i podał je Yuzzom, którzy bez trudu poradzili sobie z ich
ciężarem. Pistolety dał Leii i Halli, a trzeci zatrzymał dla siebie. Czwarty pozostawił w
schowku.
Hin z zainteresowaniem przyglądał się karabinowi. W tym modelu osłona spustu
znajdowała się blisko cyngla. Zbyt blisko, by mógł się tam zmieścić potężny paluch Yuzza.
Hin schwycił za osłonkę i oderwał ją, jakby była z papieru.
Luke skierował lufę pistoletu na pobliskie zarośla. Lekko dotknął przycisku
uruchamiającego i w tej samej chwili smuga intensywnego ognia dosięgła krzewów,
wypalając je doszczętnie. Zadowolony z nowej broni, Luke zabezpieczył ją i przytroczył do
pasa. Pozostała jeszcze jedna rzecz do zrobienia. Wziął do ręki używany w twierdzy pistolet,
po czym odłączył od niego kolbę. Przesuwając wskaznik z Aadowanie na
Rozładowywanie , przyłączył go do idealnie pasującego gniazda świetlistego miecza. Potem
wyciągnął się wygodnie w fotelu, przyglądał zamglonej okolicy, czekając, aż miecz ojca
doładuje się nową energią.
Create PDF files without this message by purchasing novaPDF printer (http://www.novapdf.com)
ROZDZIAA 8
Po wymianie szpiku kostnego lekarka kolonii strumieniem żaru uszczelniła kość, a
następnie przykryła ją tkanką mięśniową i skórą. Zarumienienie naskórka upewniło ją, że
nowa skóra się przyjmie.
Działanie znieczulenia zaczynało mijać. Kapitan Grammel nadal nie miał czucia w
prawym ramieniu, ale mógł je już obejrzeć. Lewą ręką uniósł odnowioną kończynę do
światła.
Spróbował zgiąć palce. Poruszyły się nieznacznie.
- Nerwy nie są trwale uszkodzone - powiedziała lekarka. - Z łatwością ułożyłam je na
swoim miejscu, a kość zamknęła się gładko. Pańskie ramię jest w jak najlepszym porządku.
Za pięć dni nie będzie śladu po operacji. Jest tylko jeden drobny problem.
Kapitan spojrzał na nią z uwagą.
- Nigdy nie będzie wydzielało potu. - Zaczęła zbierać swoje instrumenty. - Gdyby
uległo zniszczeniu więcej niż tylko przedramię - mówiła - dajmy na to cała górna część
pańskiego prawego boku, wtedy musielibyśmy przeszczepić panu przynajmniej jeden zestaw
sztucznych gruczołów potowych. W tym przypadku nie było takiej potrzeby, bo całkowita
rekonstrukcja ograniczona do prawego przedramienia wystarczy, a pański organizm
zrekompensuje stratę.
Dotknęła twarzy Grammela.
- Czy dobrze pan słyszy na prawe ucho?
- Niezle - lakonicznie odparł Grammel. - Jest pani znakomitym fachowcem, doktorze.
Postaram się, aby panią stosownie wynagrodzono.
- Może pan to uczynić teraz - powiedziała.
- Co pani ma na myśli? - zapytał.
Zdjęła fartuch i zaczęła układać narzędzia w przegródkach. Była starą kobietą, jedną z
[ Pobierz całość w formacie PDF ]