[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jest pan, panie Thomas. Włożył pan buty narciarskie.
 W samych skarpetach poruszałem się tak cicho, że straszyłem siostry.
 Wyszedł pan poćwiczyć grę na cymbałach?
 To było tylko przelotne zainteresowanie. Obecnie bardziej pociąga mnie saksofon. Proszę pana, był
pan kiedyś przy grobie Johna Dillingera?
 Jak z pewnością pan wie, został pochowany na cmen-
tarzu Crown Hill w moim ukochanym Indianapolis. Widziałem grób tego bandyty, ale wybrałem się
na cmentarz przede wszystkim po to, żeby oddać hołd powieściopisarzowi Boothowi Tarkingtonowi w
jego ostatnim miejscu spoczynku.
 Booth Tarkington dostał Nagrodę Nobla.
 Nie, panie Thomas. Booth Tarkington dostał Pulitzera.
 Pewnie pan wie, co mówi, będąc bibliotekarzem z biblioteki stanowej na North Senate Avenue pod
numerem sto czterdziestym z trzydziestoma czterema tysiącami tomów
o Indianie albo autorstwa pisarzy z Indiany.
 Ponad trzydziestoma czterema tysiącami tomów  poprawił Romanovich.  Jesteśmy bardzo
dumni z tej liczby
i nie lubimy, gdy ktoś ją pomniejsza. Może za rok będziemy mieli trzydzieści pięć tysięcy tomów o
Indianie albo autorstwa pisarzy z Indiany.
 O rany. Będzie powód do wielkiego świętowania.
- Najprawdopodobniej upiekę sporo ciast z tej okazji Pewność, z jaką dekorował placki, i spójność
szczegółów
w filigranowym wzorze naprawdę robiły wrażenie.
Gdyby nie roztaczał aury oszusta równego kameleonowi, który siedzi na drzewie i udaje korę,
czekając na niewinne motyle, mógłbym zacząć wątpić w jego potencjalne łotrostwo.
 Jako Hoosier musi pan być doświadczony wjezdzie po śniegu.
- Tak. Zdobyłem doświadczenie w ojczystej Rosji i ugruntowałem je w przybranej Indianie.
- W garażu mamy dwie terenówki wyposażone w pługi. Musimy jechać do opactwa i przywiezć kilku
braci.
- Prosi pan, panie Thomas, żebym kierował jednym z pojazdów?
 Będę wdzięczny, jeśli się pan zgodzi. Dzięki temu nie będę musiał jezdzić dwa razy.
- Po co bracia mają przyjechać do szkoły?
 W celu udzielenia pomocy siostrom, gdyby śnieżyca spowodowała przerwę w dostawie prądu.
Wycisnął miniaturową różę, kończąc pracę nad jednym rogiem placka.
 Czy szkoła nie ma generatora awaryjnego?
 Ma, ale generator dostarcza mniej energii. Zwiatła przygasną. Trzeba będzie wyłączyć ogrzewanie
w pewnych pomieszczeniach, rozpalić w kominkach. Poza tym matka Angela chce być przygotowana
na wypadek awarii generatora.
 Czy główne zasilanie i generator awaryjny kiedykolwiek zawiodły w tym samym czasie?
 Nie wiem, chyba nie. Ale wiem z doświadczenia, że siostry zakonne mają fioła na punkcie
szczegółowego planowania.
 Tak, panie Thomas, nie wątpię, że gdyby zakonnice
zaprojektowały i obsługiwał elektrownię atomową w Czer-nobylu, nic doszłoby do katastrofy. To był
interesujący zwrot. - Pochodzi pan z Czernobyla?
 Czy mam trzecie oko i dwa nosy?
- Tego akurat nie widzę, ale poza tym jest pan grubo ubrany.
 Jeśli kiedyś będziemy razem opalać się na jakiejś plaży, wniknie pan głębiej, panie Thomas. Mogę
dokończyć dekorowanie placków czy też musimy na łeb na szyję pędzić do opactwa?
Piącha i pozostali zakonnicy potrzebowali co najmniej czterdziestu pięciu minut na zebranie i
zapakowanie potrzebnych rzeczy.
 Niech pan skończy  odparłem.  Placki wyglądają niesamowicie. Przyjdzie pan za kwadrans
pierwsza do garażu?
- Może pan liczyć na moją pomoc. Do tej pory skończę.
- Dziękuję.  Odwróciłem się, spojrzałem na niego przez ramię.  Wie pan, że Cole Porter był
Hoosierem?
 Tak. Podobnie jak James Dean, David Letterman, Kurt Vonnegut i Wendell Willkie.
 Cole Porter był być może największym amerykańskim kompozytorem stulecia, proszę pana.
 Tak, zgadzam się.
 Nigh and Day. Anything Goes, In the Still of the Night, I Get a Kick Out of You, You Ve the Top.
Napisał też hymn Indiany.
 Hymnem stanu jest On the Banks of the Wabash, Far Away. Gdyby Cole Porter usłyszał, że
przypisuje go pan jemu, wygrzebałby się z grobu, wytropił pana i wywarł straszną zemstę.
 Och, chyba zostałem wprowadzony w błąd. Oderwał uwagę od placka na tyle długo, żeby obrzucić
mnie ironicznym spojrzeniem, które było wystarczająco ciężkie, by przycisnąć do ziemi pióro niesione
silnym wiatrem.
 Wątpię, czy kiedykolwiek dał się pan wprowadzić w błąd, panie Thomas.
 Nie, proszę pana, nie ma pan racji. Pierwszy przyznam, że nie wiem niczego o niczym  z
wyjątkiem tego, że mam lekkiego bzika na punkcie wszystkiego, co dotyczy Indiany.
 Kiedy mniej więcej opadła pana ta hoosieromania? O rany, był w tym dobry.
 Nie dziś rano  skłamałem.  Mam ją przez całe życie, jak tylko sięgam pamięcią.
 Może był pan Hoosierem w poprzednim wcieleniu.
 Może Jamesem Deanem.
 Jestem pewien, że nie Jamesem Deanem.
 Dlaczego pan tak sądzi?
 Nadzwyczaj wielka żądza podziwu i ogromna gburo-watość, charakterystyczna dla pana Deana,
nie mogła zostać wymazana tak zupełnie z jednego wcielenia na drugie.
Rozpatrzyłem to stwierdzenie pod różnymi kątami. - Proszę pana, nie mam nic przeciwko panu
Deanowi, ale nie wiem, czy można zinterpretować pańskie słowa inaczej niż jako komplement.
Patrząc spode łba, Rodion Romanovich mruknął:
 Komplementował pan moje dekoracje, prawda? Teraz jesteśmy kwita.
ROZDZIAA 29
Niosąc kurtkę, którą zabrałem z wieszaka w holu recepcyjnym, zszedłem do piwnicy. Byłem rad, że
nie są to prawdziwe katakumby pełne rozkładających się trupów. Na moje szczęście jednym z nich
byłby Cole Porter.
Ci bracia, którzy życzyli sobie spocząć na terenie opactwa, zostali pochowani na cienistej parceli pod
lasem. To spokojny cmentarzyk. Duchy zakonników odeszły z tego świata.
Spędziłem przyjemne godziny wśród tych nagrobków, mając tylko Boo do towarzystwa. Lubi patrzeć
na wiewiórki i króliki, gdy gładzę go po karku i drapię za uszami. Czasami ugania się za nimi, ale nie
okazują lęku; nawet w czasach, kiedy miał ostre zęby, nie był zabójcą.
Jakby przywołany przez moje myśli, Boo czekał na mnie, gdy ze wschodnio-zachodniego korytarza
skręciłem w ten na osi północ południe.
 Cześć, piesku, co tutaj robisz?
Podszedł, merdając ogonem, położył się na podłodze i przetoczył na grzbiet ze wszystkimi czterema
łapami w powietrzu.
Takie zaproszenie może odrzucić tylko człowiek o twardym sercu i ten, kto nadzwyczaj się spieszy.
Pies pragnie tylko
uczucia, a w zamian daje całego siebie, symbolizując to bezbronną pozycją z odsłoniętym brzuszkiem.
Psy zapraszają nas nie tylko do dzielenia radości, ale również do życia w chwili, gdzie nie zmierzamy
skądś ani dokądś, gdzie nie może rozproszyć nas powab przeszłości i przyszłości, gdzie wolność od
praktycznej potrzeby i ustanie naszych zwykle beztroskich poczynań pozwalają nam rozpoznać
prawdę naszego istnienia, rzeczywistość naszego świata i cel  jeśli śmiemy.
Poświęciłem Boo tylko dwie minuty, drapiąc go po brzuchu, a potem ruszyłem dalej nie dlatego, że
czekały mnie pilne zadania, ale ponieważ, jak napisał kiedyś pewien mądry człowiek,  ludzkość nie
może znieść zbyt wielkiej dawki rzeczywistości", a tak się składa, że jestem aż nazbyt ludzki.
Betonowy strop, posadzka i ściany wielkiego garażu przypominały bunkier. Lampy jarzeniowe rzucały
twarde światło, ale były rozmieszczone w zbyt dużych odległościach, żeby
rozproszyć wszystkie cienie.
W garażu stało siedem pojazdów: cztery sedany, wielki pick-up, dwie jeszcze większe terenówki, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •