[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Uklęknął obok i delikatnie podrapał suczkę za uszami. Zwinęła się w
kłębek. Cała była jednym wielkim niedowierzaniem.
115
RS
- Co się dzieje? - szeptał do niej Gavin. - To dla ciebie nowa sytuacja,
prawda? Zobaczysz, będzie ci tu dobrze.
Jego delikatność, zrozumienie i łagodny ton głosu sprawiły, że Sara
znowu była bliska łez. Czuła drżenie dolnej wargi. Zagryzła ją mocno, ale to
niewiele pomogło. Trójnóg wybrał sobie pozycję obserwacyjną koło jej
nogi. Za to Szatan śledził wypadki z niniejszego dystansu. Podszedł i
rozsiadł się władczo na kolanach Gavina, a w stronę Maggie posłał
ostrzegawcze spojrzenie. Gavin pogłaskał kota.
- Szatanie, bądz miły, proszę cię. Sam widzisz, że ona jest przerażona.
Przywitaj ją ciepło.
Kot mruknął i otarł się o psa. Maggie poderwała głowę zaniepokojona,
ale Szatan nic sobie z tego nie robił. Kilka chwil pózniej suczka cała była w
pomarańczowej kociej sierści. Zupełnie jej to nie przeszkadzało,
przynajmniej tak długo, jak Gavin nie przestawał jej głaskać. Tymczasem
Trójnóg opuścił swoje stanowisko koło Sary, podszedł bliżej do Maggie,
obwąchał ją i usiadł koło niej. Była już zupełnie spokojna i wyglądała na
senną.
Sara pociągnęła nosem. Tak ją wzruszyła ta scena, że łzy po raz
kolejny zaczęły ją dusić. Wydała odgłos, który dotarł do Gavina. Podniósł
głowę i spojrzał w jej stronę.
- Maleńka, może byś wzięła prysznic? Ja tymczasem zajmę się
Maggie, przygotuję jej legowisko i ułożę do snu. Rano na pewno poczuje się
lepiej.
Tego już Sara nie wytrzymała. Załkała i schowała twarz w dłoniach.
Sekundę pózniej Gavin trzymał ją w ramionach.
- Spokojnie, spokojnie. Przecież nic się nie dzieje.
116
RS
- W... wiem. - Próbowała się uspokoić, ale to nie było możliwe. - Nie
wiedziałam, co zrobić. Jess zadzwonił do mnie i opowiedział o Maggie.
Musiałam do niej pojechać. Nie jadła, cichutko skowyczała i była... taka
samotna, taka przerażona. Nawet sobie tego nie wyobrażasz, Gavinie.
- Już dobrze. Już dobrze.
- Nie miałam wyjścia. Musiałam ją zabrać.
- Oczywiście. A teraz, kiedy poczuje się znowu kochana, wszystko
wróci do normy.
Sara wytarła głośno nos i osuszyła oczy. Dopiero w tym momencie
zdała sobie sprawę z tego, że kuchnię wypełnia zapach pieczonego
kurczaka, na kuchence stoją różne garnki i patelnie, a stół jest przygotowany
do posiłku. Były nawet świece, chociaż już zdążyły zupełnie się wypalić.
Gavin przygotował kolację, a ona się spózniła. Znowu. Zmarnowała kolejny
wyjątkowy posiłek.
- Tak mi przykro. - Próbowała powstrzymać wciąż napływające do
oczu łzy, ale to nie było łatwe. Oparła dłonie na piersi Gavina i spojrzała mu
prosto w oczy. - Zadałeś sobie tyle trudu, a ja nie przyszłam na czas.
Przez długą chwilę Gavin wpatrywał się w nią intensywnie, po czym
spojrzał w kierunku Maggie. Suczka pozwoliła Szatanowi wtulić się w jej
bok i liznęła go raz przyjaznie po głowie. Niestety, pod włos. Szatan
zmrużył z rozkoszy oczy i zamruczał nisko. Trójnóg nie ruszał się z miejsca.
Gavin spojrzał znowu na Sarę i pocałował ją.
- Powiedziałbym, że zajmowałaś się czymś dużo ważniejszym. A
kolacja wcale się nie zmarnowała. Zjemy kurczaka na zimno. Idz wziąć
prysznic, a ja w tym czasie przygotuję piknik w ogrodzie. Zwierzakom też
dobrze zrobi trochę świeżego, nocnego powietrza.
117
RS
Sara poczuła nagle, że brakuje jej tchu w piersiach. Zamarła,
skonsternowana, przerażona i zaskoczona. W przebłysku świadomości zdała
sobie sprawę z tego, że kocha Gavina. Poczuła, że miękną jej kolana. Nie
chciała miłości, bała się kolejnego rozczarowania, ale on nie dał jej wyboru.
Jak tu nie kochać mężczyzny, który bardziej troszczy się o zwierzęta niż o
siebie?
Słowa więzły jej w gardle, kiedy próbowała wydusić z siebie pytanie.
- Dlaczego to robisz?
Gavin klęknął koło Maggie i pogłaskał ją po grzbiecie. Odpowiedziała
mu słabym merdaniem ogona.
Minęło bardzo dużo czasu, nim odpowiedział. W końcu jednak
podniósł na nią oczy pociemniałe od emocji.
- Naprawdę spodziewałaś się, że będę odgrywał rolę tyrana? %7łe każę ci
odwiezć psa? Musiałbym być prawdziwym draniem, by odmówić temu
biedakowi odrobiny ciepła i miłości. Owszem, spózniłaś się. Ale to chyba
nie powód, by wpadać w złość? Widzisz, Saro, słabo mnie jeszcze znasz.
Nieustannie porównujesz mnie do Teda, rodziców i innych ludzi, którzy cię
zawiedli. Nie muszę ci chyba mówić, że doprowadza mnie to do szewskiej
pasji.
- Ależ ja nie...
- Tak, tak! Oczywiście, że mnie porównywałaś. Wytłumacz mi,
dlaczego założyłaś, że okażę tej psinie mniej współczucia niż ty?
- Bo... - Przełknęła ślinę. Wzięła głęboki oddech i dokończyła: - Bo nie
wiesz, co to znaczy być samotnym i przerażonym...
Głos się jej załamał, ale Gavin nie ruszył się w jej stronę. Nie
przestawał głaskać psa i czasami kota, jeśli podstawił grzbiet. Jednocześnie
nie spuszczał wzroku z Sary. Przez łzy dostrzegła w jego oczach
118
RS
zrozumienie. W jakimś sensie było to poniżające, bo miała wrażenie, że on
zna ją lepiej niż ona sama siebie.
- Pójdę wziąć kąpiel.
Gavin skinął głową.
- Przygotuję kolację. Aha, coś jeszcze, Saro. Kiedy skończymy jeść,
musimy porozmawiać.
Zabrzmiało to niemal jak grozba. Gavin patrzył na nią intensywnie i
czekał na odpowiedz. Również zwierzęta, jakby wiedziały, o co chodzi,
wlepiły w nią wyczekujące spojrzenia. Sara czuła, że takiej drużyny nie
pokona, więc westchnęła tylko i kiwnęła potakująco głową.
Maggie położyła głowę na udzie Gavina. Suczka była już
spokojniejsza i mniej smutna. Szatan zdecydował, że przyjmie kolejne
zwierzę do domowego stada. Gorzej, że postanowił oznaczyć Gavina jako
swoje terytorium w uświęcony tradycją sposób stosowany przez wszystkie
samce. Gavin zerwał się na równe nogi, ale było już za pózno.
Sara przestała pochlipywać. Tym razem było jej raczej do śmiechu i
musiała zasłonić usta, żeby się powstrzymać. Obróciła się na pięcie i
wymaszerowała z kuchni, kiedy usłyszała mruknięcie Gavina:
- Przekonasz się, piekielniku, że zawiążę ci dziesięć różowych kokard!
Będziesz się miał z pyszna. Czy ja wyglądam jak drzewo?
119
RS
ROZDZIAA DZIEWITY
Przez większość swojego życia Sara czuła się pusta w środku. Zdała
sobie z tego sprawę dopiero teraz, kiedy aż kipiało w niej od uczuć. Zdążyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]