[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tysięcy tomów.
Pan Campbell zaraz do panów przyjdzie powiedział
i wyszedł.
W bibliotece, która zajmowała większą powierzchnię niż
cały bungalow Mitcha, stały w kilku miejscach sofy i fotele.
Usiedli przy stoliku do kawy, w dwóch ustawionych na-
przeciwko siebie fotelach. Anson westchnął.
To jest to, co lubię mruknął.
Jeżeli facet jest choć w połowie tak imponujący jak ten
dom...
Julian jest najlepszy, Mickey. Nikt nie może się z nim
równać.
Musi cię szanować, skoro zgodził się spotkać tak
szybko i tak pózno, po dziesiątej wieczorem.
Anson uśmiechnął się ze smutkiem.
Co powiedzieliby Daniel i Kathy, gdybym starał się
skromnie pomniejszyć moje znaczenie? zapytał.
Skromność wynika z braku pewności siebie zacy-
tował Mitch. Brak pewności siebie wynika z nieśmiało-
ści. Nieśmiałość jest tym samym co wstydliwość. Wstydłi-
wość to cecha cichych. Cisi nie odziedziczą ziemi, cisi służą
tym, którzy są pewni siebie i asertywni".
Kocham cię, braciszku. Jesteś niesamowity.
Ty na pewno też potrafisz cytować ich słowo w słowo.
Nie o to mi chodzi. Dorastałeś w tej klatce Skinnera, w
rym szczurzym labiryncie, a mimo to jesteś najskromniej-
szym facetem, jakiego znam.
Mam swoje problemy zapewnił go Mitch. Mnó-
stwo problemów.
Widzisz? Kiedy mówię, że jesteś skromny, odpowia-
dasz samokrytyką.
Mitch uśmiechnął się.
Nie nauczyłem się chyba wiele w pokoju nauki.
Dla mnie pokój nauki wcale nie był najgorszy
powiedział Anson. Tym, czego nie mogę wymazać z pa-
mięci, jest odwstydzanie.
Mitch zaczerwienił się na samo wspomnienie.
Wstyd nie pełni żadnej użytecznej funkcji społecz-
nej. To oznaka zabobonnego umysłu".
Kiedy po raz pierwszy kazali ci grać w odwstydzanie?
Chyba kiedy miałem pięć lat.
Jak często musiałeś w to grać?
Może z sześć razy w ciągu tych wszystkich lat.
Z tego, co pamiętam, mnie zmuszali jedenaście razy.
Ostatnim razem, kiedy miałem trzynaście lat.
Mitch się skrzywił.
Człowieku, pamiętam to. Trwało cały tydzień.
Paradowanie nago przez dwadzieścia cztery godziny,
siedem dni w tygodniu, podczas gdy inni domownicy są
ubrani. Zmuszanie w obecności wszystkich do odpowiada-
nia na najbardziej krępujące, intymne pytania na temat
sekretnych myśli, zwyczajów i pragnień. Obecność co naj-
mniej dwojga członków rodziny, w tym przynajmniej jednej
siostry, podczas każdej wizyty w toalecie, ani chwili sa-
motności. Czy to pozbawiło cię wstydu, Mickey?
Popatrz na moją twarz odparł Mitch.
Mógłbym zapalić świeczkę od twojego rumieńca.
Anson roześmiał się cicho swoim ciepłym, niedzwiedzio-
watym śmiechem. Niech mnie diabli, jeśli damy mu co-
kolwiek na Dzień Ojca.
Nawet wody kolońskiej? zapytał Mitch. To był ich
dyżurny żart z dzieciństwa.
Nawet nocnika, żeby mógł się wysikać?
A co powiesz na siki bez nocnika?
Jak bym je przesłał?
Z wyrazami miłości odparł Mitch i uśmiechnęli się
do siebie.
Jestem z ciebie dumny, Mickey. Pokonałeś ich. Z tobą
nie udało im się tak, jak udało się ze mną.
Udało im się z tobą?
Złamali mnie, Mitch. Nie znam wstydu i nie wiem co to
jest poczucie winy powiedział Anson, wyciągając pistolet
spod poły sportowej marynarki.
25
Mitch uśmiechał się dalej, spodziewając się zabawnej
puenty, tak jakby pistolet miał się zaraz okazać zapalnicz-
ką albo puszczającą bąbelki zabawką ze sklepu ze śmiesz-
nymi rzeczami.
Gdyby słone morze mogło zamarznąć i zachować swój
kolor, taki właśnie odcień miałyby teraz oczy Ansona. Ich
spojrzenie było tak samo jasne i bezpośrednie jak zawsze,
lecz malowało się w nich coś, czego Mitch nigdy wcześniej
nie widział, czego nie mógł i nie chciał zidentyfikować.
Dwa miliony... Tak naprawdę powiedział Anson
niemal ze smutkiem, bez śladu urazy czy pretensji w głosie
nie zapłaciłbym dwóch milionów nawet za ciebie. Więc
Holly była martwa w momencie, kiedy ją capnęli.
Twarz Mitcha stwardniała na marmur. Miał wrażenie, że
w gardle utkwiły mu potłuczone kamienie i nie pozwalają
mówić.
Pewnym ludziom, dla których wykonywałem konsul-
tacje... trafia się czasami okazja przynosząca zyski, które
dla nich są groszowe, lecz dla mnie całkiem pokazne. To
nie jest moja normalna praca, ale coś w bardziej oczywisty
sposób nielegalnego.
Mitchowi trudno było się skupić, wysłuchać tego, co
mówił Anson, ponieważ w jego umyśle waliły się z hukiem,
niczym budowla przeżarta przez termity, wyznawane przez
całe życie przekonania.
Ludzie, którzy porwali Holly, to zespół, który stworzy-
łem do wykonania jednego z tych zadań. Zarobili na tym
całkiem niezle, ale dowiedzieli się, że moja działka była
większa, niż im powiedziałem, i odezwała się w nich chci-
wość.
A zatem Holly została porwana nie tylko dlatego, że An-
son miał dość pieniędzy, żeby zapłacić za nią okup, lecz
również dlatego przede wszystkim dlatego że Anson
oszukał jej porywaczy.
Bali się zaatakować mnie bezpośrednio. Jestem zbyt
cenny dla pewnych ważnych ludzi, którzy kropną każdego,
kto kropnąłby mnie.
Mitch domyślał się, że wkrótce pozna jednego z tych
ważnych ludzi", jednak to, co mogło mu z ich strony gro-
zić, nie mogło się równać z okropnością, jaką była dla nie-
go ta zdrada.
Powiedzieli przez telefon wyjaśnił Anson że jeżeli
nie zapłacę okupu za Holly, zabiją ją, a potem zastrzelą cię
któregoś dnia na ulicy, tak jak zastrzelili Jasona Osteena.
Biedni głupcy. Wydaje im się, że mnie znają, ale tak na-
prawdę nie wiedzą, kim jestem. Nikt tego nie wie.
Mitch zadrżał, bo jego mentalny pejzaż ściął lód, myśli
zmieniły się w mokrą zawieję, lodowatą, bezlitosną śnieży-
cę.
Jason był jednym z nich. Słodki bezmózgi Debeściak.
Myślał, że jego kumple zastrzelą psa, żeby udowodnić ci, że
nie żartują. Zabijając jego, udowodnili to o wiele dobitniej i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]