[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Tak, wyjaśniliśmy wszystko. Szkoda tylko, że musiałem być tak długo
poza domem. - Craig zawahał się przez chwilę i spojrzał na swój do polowy
opróżniony talerz. - Dziękuję za jedzenie, smakuje wyśmienicie.
- Och, dziękuję szanownemu panu. - Casey uśmiechnęła się promiennie, a
jej oczy zabłysły z dumy. Nie była całkiem pewna, czy dobrze usłyszała, gdy
mruknął: - Piękna, inteligentna i do tego umie gotować!
- Co proszę? - spytała niewinnie, chociaż doskonale wiedziała, że te słowa
nie były przeznaczone dla jej uszu.
- Och, bądz cicho i jedz - rozkazał Craig. - W przeciwnym razie nie
dostaniesz deseru.
- No, jeśli tak - odparła Casey i zabrała się do jedzenia.
Po zjedzeniu głównego dania Casey dostała jeszcze gruby kawałek
upieczonego przez siebie placka z jagodami. Ciasto było, o dziwo, jeszcze
ciepłe, lody, które Craig położył na wierzchu, stopiły się.
- Jest jeszcze ciepłe! - krzyknęła Casey z niedowierzaniem. - Jak to
zrobiłeś?
RS
41
- Nie mów tylko, że nie poznałaś jeszcze zalet kuchenki mikrofalowej.
Casey udała, że marszczy czoło ze złością. - Możesz nie wierzyć, ale znam
je. Zresztą nieważne, ciasto jest pyszne.
- Casey, znam tylko jedną kobietę, która umiała zrobić jeszcze lepsze ciasto
- stwierdził Craig po chwili.
- Ach, tak? - spytała z przekąsem, oczekując, że zacznie wychwalać którąś
ze swoich przyjaciółek.
- Tak - mówił dalej Craig, nie zwracając uwagi na jej minę: - Babcia Klara
Sthnson, której drewniana chatka stała zresztą dokładnie w tym miejscu.
Robiła takie fantastyczne ciasto, że ludzie przychodzili z daleka tylko na
ploteczki, filiżankę kawy i kawałek jej wspaniałego ciasta.
- Była z pewnością cudowną osobą - stwierdziła Casey, patrząc na Craiga z
podziwem. - Często widywałeś dziadków? - spytała po chwili.
- Byłem nastolatkiem, gdy straciłem rodziców w wypadku samochodowym
- odparł, patrząc nieobecnym wzrokiem. Wydawało się, że zatonął w myślach.
- Dziadkowie przyjęli wtedy do siebie mnie i moją siostrę. Siostra była
jeszcze niemowlęciem.
- Tak mi przykro - szepnęła Casey ze współczuciem.
- Tu, w Jeziorze Abrahama, nauczyłem się pływać i łowić ryby. Jezioro jest
zresztą nazwane imieniem mojego dziadka, Abrahama Mateusza Stimsona.
Casey ponownie zajęła się ciastem na swoim talerzu. Ale w skrytości
ducha pragnęła dowiedzieć się więcej o przeszłości Craiga. Jednak
powstrzymała ciekawość. Wiedziała, że gdy przyjdzie pora, sam jej opowie.
Po kolacji Casey chciała sprzątnąć ze stołu, ale Craig nie pozwolił jej na to.
- Nie - powiedział zdecydowanie. - Dzisiaj wieczorem ja mam dyżur w
kuchni, a dama idzie na górę i bierze gorącą kąpiel.
- Ależ, Craig - próbowała protestować. Jednak gdy zobaczyła wyraz jego
twarzy, szybko ustąpiła. - No tak, jeśli rzeczywiście tak chcesz? - odparła z
wahaniem. Pomysł gorącej kąpieli był rzeczywiście kuszący.
- Marsz na górę! - palcem wskazał jej schody.
- Tak jest! - odparła z uśmiechem i zasalutowała po żołniersku. Gdy udał,
że chce dać jej klapsa, szybko uciekła na górę.
Weszła do łazienki i puściła wodę do wpuszczanej w podłogę wanny.
Nagle odkryła na półce obok wanny ładne naczynie z solą kąpielową. Od razu
zastanowiła się, która z przyjaciółek Craiga ją tu zostawiła. To mogła być ta
tajemnicza kobieta, której ubranie nosiła przez ostatnie dwa dni.
RS
42
Postanowiła nie myśleć o tym. Dodała sporą porcję pachnącej soli do wody
i szybko się rozebrała. Odwróciła głowę, by zobaczyć oparzenia na
pośladkach.
- O... nie! - jęknęła, bo pośladki były ognistoczerwone. - Czego innego
można się spodziewać, gdy się zasypia na słońcu! - mruknęła cicho i weszła
do ciepłej wody.
Odprężyła się. Właśnie chciała zamknąć oczy, gdy odkryła dziwny guzik w
wannie. Nacisnęła go, a woda wokół niej zaczęła wirować i łagodnie
masować jej ciało. Sama rozkosz. Oparła się wygodnie i uśmiechnęła. Była
tylko jedna rzecz, która wywoływała w niej podobne uczucia jak ta rytmicznie
pulsująca woda.
Casey zamknęła oczy, a jej myśli odpłynęły daleko, do krainy, gdzie nie
ma żadnych trosk. Prawie zasnęła, gdy nagle poczuła, że w jej wymarzonej
krainie pojawi! się jakiś intruz.
Powoli otworzyła oczy i spotkała złe spojrzenie Craiga.
- Casey - mruknął cicho, odpinając guziki koszuli. - Czy nie wiesz, jak
niebezpiecznie jest zasypiać w wannie? - Po chwili był już całkiem rozebrany
i wszedł do wanny, wystarczająco dużej, by pomieścić ich oboje.
- I co ja mam z tobą zrobić? - spytał i uśmiechnął się chytrze. Aagodnie
wziął ją na ręce i posadził sobie na kolanach.
- Craig!!! - krzyknęła tak przerazliwie, że zaraz ją puścił.
- Kochanie, co się stało?
- M-moje oparzenia - jęknęła z bólem. - Moje biedne pośladki!
RS
43
Rozdział 7
I jak ci się to podoba, skarbie? - spytał Craig, wcierając chłodzącą maść w
jej rozpaloną skórę.
- Hmmm... już znacznie lepiej - Casey westchnęła sennie, wtulając głowę
w poduszkę.
- Tu z tyłu jesteś cała czerwona - Craig zaśmiał się cicho. - Ale sądzę, że
nie będzie pęcherzy.
- Mam nadzieję - szepnęła, gdy pochylił się nad nią, gasząc światło.
Przesunął się na jej połowę łóżka i wziął ją w ramiona.
- Dobranoc, mój skarbie - szepnął jej czule w ucho, a potem delikatnie
pocałował ją w usta.
- Dobranoc, Craig - odpowiedziała Casey, wtulając się z zadowoleniem w
jego ciepłe ciało. Teraz miała odwagę przyznać się przed samą sobą, że jest
po uszy zakochana w tym cudownym mężczyznie, który potrafił być tak
namiętny i władczy, a zarazem tak delikatny i czuły.
Jutro, powiedziała sobie. Jutro, gdy nadejdzie właściwy moment, powie
mu, co do niego czuje.
Przez krótką chwilę na twarzy Craiga pojawił się wyraz niepewności. Ale
szybko potrząsnął głową i przyciągnął Casey jeszcze bliżej do siebie.
Nagle zaczęła jęczeć. - Mark... proszę, nie! - Rzucała się w łóżku w tę i z
powrotem. - Nie... Mark, proszę, nie odchodz!
Craig otworzył oczy z przerażenia, a zimny pot wystąpił mu na czoło. Na
jego twarzy pojawi! się cień. Z wahaniem wyciągnął rękę.
- Spokojnie, Casey - pocieszał ją cicho, obejmując ramionami. - Zpij
spokojnie, to tylko zły sen. - Z zastanowieniem zmarszczył czoło. - A będzie
jeszcze gorzej - dodał cicho.
Casey westchnęła i wtuliła się w ramiona Craiga. Rytmiczne bicie jego
serca uspokoiło ją i zapadła w głęboki sen.
- Muszę jeszcze załatwić jeden telefon - mruknął Craig, wstając od stołu po
śniadaniu.
- Okay - Casey ze zdziwieniem dostrzegła posępny wyraz jego twarzy.
Gdy zamknęły się za nim drzwi, wstała i mechanicznie zaczęła zmywać
naczynia, zastanawiając się przy tym nad nagłą zmianą zachowania Craiga.
Od chwili, gdy obudziła się w jego ramionach i gdy kochali się w
milczeniu, niemal wrogo, poczuła, że Craig jest odmieniony, nieobecny i
chłodny. Po raz pierwszy odkąd z nim była, udawała orgazm, bo miała
uczucie, że Craig wziął ją bez jakiejkolwiek czułości.
RS
44
Całkiem nagle znikło porozumienie i koleżeństwo z poprzedniego dnia.
Naprzeciw niej siedział dzisiaj rano zamknięty w sobie, obcy człowiek. Ale
[ Pobierz całość w formacie PDF ]