[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie usłyszała, że ktoś otwiera frontowe drzwi, że
idzie po schodach. Dopiero kiedy rozległy się kroki na
korytarzu przed sypialnią, odwróciła się i zobaczyła Ja-
cka. StanÄ…Å‚ w drzwiach i oparÅ‚ siÄ™ o framugÄ™. Nie ode­
zwał się, po prostu stał i przyglądał się, a spojrzenie
miał takie, że Thei zaparło dech w piersiach.
- Jack.
- Thea?
WyprostowaÅ‚ siÄ™ i podszedÅ‚. Dwie myÅ›li równoczeÅ›­
nie przemknęły jej przez gÅ‚owÄ™. Pierwsza, że nigdy do­
tąd nie byli sami w opustoszałym domu. Druga, że Jack
jest nicponiem i hultajem.
Ledwie to pomyÅ›laÅ‚a, zrozumiaÅ‚a, z jakimi intencja­
mi on przychodzi, i serce zaczęło walić jej jak oszalałe.
Cofnęła się o krok, zgniatając kwiat lawendy, który
upadł na podłogę. Rozszedł się intensywny zapach, Jack
zbliżył się jeszcze bardziej, oczy mu pociemniały.
- MuszÄ™ z tobÄ… porozmawiać - szepnęła Thea w pa­
nice.
Jack nawet się nie zatrzymał.
- Pózniej porozmawiamy.
- Ale...
Thea zrozumiała, że Jack nie zamierza tracić czasu
na próżne dyskusje. Wolał ją pocałować. Nachylił się
i otoczyÅ‚ jÄ… ramieniem. Ledwie musnÄ…Å‚ jej wargi, a jed­
nak Thea poczuÅ‚a to najdelikatniejsze z muÅ›nięć w ca­
łym ciele. Położyła mu dłoń na piersi i zdobyła się na
ostatni wysiłek, odchyliła się nieco do tyłu.
- Jack... Co ty robisz?
I znowu to spojrzenie, przed którym nie potrafiła się
obronić.
- Zamierzam uwieść cię, Theo. Zalecałem się do
ciebie według wszelkich reguł, próbowałem przemówić
ci do rozumu, ale jeśli tylko w ten sposób mogę cię
przekonać, że naprawdę chcę się z tobą ożenić.
- Och, już jestem przekonana.
Jack pokręcił głową.
- Za pózno. Jeśli teraz odstąpię, wymyślisz kolejny
powód, żeby mi odmówić. Tylko w ten sposób mogę
uczynić cię wyłącznie swoją...
 Uczynić wyłącznie swoją..."
Thei znowu zabrakło słów, nie mogła mówić, ledwie
oddychała.
PocaÅ‚unek byÅ‚ gorÄ…cy, namiÄ™tny, peÅ‚en żądzy. Zagar­
nęła jÄ… potężna fala, której nie potrafiÅ‚a siÄ™ oprzeć. Na­
wet nie próbowaÅ‚a. Rozum mówiÅ‚ jej, że nie ma powo­
dów, by się opierać, że Jack naprawdę jej pragnie dla
niej samej - nie dlatego, by ratować jej reputację czy
pomóc jej rodzinie, ale dlatego, że  chce uczynić ją
swoją", zdobyć jej ciało i duszę.
Drżąca pozwoliła pociągnąć się na łóżko. Kolejny
pocałunek był bardzo długi, słodki, niespieszny, ale
równie zapierający dech w piersiach. W końcu Jack
oparł się na łokciu, ściągnął jej z włosów koronkowy
czepek i odrzucił.
- Od dawna chciałem to zrobić - rzekł. - Jeśli zaś
chodzi o ten koszmarny fartuch... - Odnalazł tasiemki
i już je rozwiązywał.
Thea próbowała cicho protestować, ale Jack zamknął
jej usta kolejnym pocaÅ‚unkiem. I znowu nie byÅ‚a w sta­
nie wypowiedzieć słowa.
- Theo... Chciałem ci powiedzieć, że tamtego dnia,
kiedy wpadÅ‚aÅ› prosto w moje ramiona w koÅ›ciele, po­
czułem do ciebie coś, czego nigdy jeszcze nie czułem
wobec żadnej kobiety.
ZrÄ™cznie rozpinaÅ‚ jej guziki przy sukni. Thea obserwo­
wała jego poczynania z nikłym uśmiechem na ustach.
- Czy to nie byÅ‚o pożądanie, Jack? - szepnęła le­
dwie słyszalnie.
- Możliwe - zgodził się. - Tak, zdecydowanie. Ale
nie tylko...
Rozpiął suknię do końca i wsunął dłoń pod delikatne
muśliny.
- To było coś więcej - ciągnął, dotykając ustami jej
skóry. - Moje uczucia szybko przerodziÅ‚y siÄ™ w uwiel­
bienie i... miÅ‚ość. Musisz obchodzić siÄ™ ze mnÄ… Å‚agod­
nie, kochanie, bo nigdy wcześniej coś takiego mi się nie
przydarzyło.
- NaprawdÄ™ mnie kochasz?
- Tak.
DÅ‚onie Jacka wÄ™drowaÅ‚y po jej ciele, pieÅ›ciÅ‚y, zata­
czaÅ‚y delikatne krÄ™gi, rozbudzaÅ‚y w Thei miÅ‚ość i pra­
gnienie. Znowu jÄ… pocaÅ‚owaÅ‚ i byÅ‚ to dÅ‚ugi, gorÄ…cy po­
całunek. Thea czuła, że się otwiera, że jest gotowa na
jego przyjęcie.
- DomyÅ›lam siÄ™, że robiÅ‚eÅ› to już wczeÅ›niej - szep­
nęła.
- Tym razem jest inaczej...
Thea otworzyła oczy rozświetlone pożądaniem. Bez
słowa wsunęła palce w jego włosy, przyciągnęła go do
siebie i teraz to ona całowała.
Miłość, pożądanie, pełna triumfu zaborczość, wszystko
zÅ‚Ä…czyÅ‚o siÄ™ w jedno i Jack powoli, z nieskoÅ„czonÄ… deli­
katnością uczynił ją swoją.
Kiedy się obudził, słońce jasną smugą kładło się na
skłębionej pościeli. Thea klęczała w nogach łóżkach
i wyciągała głowę, próbując dojrzeć godzinę na zegarze
kominkowym, a jej włosy złociły się w słońcu, tworząc
wokół głowy czarodziejską aureolę.
Thea była czarodziejką, rzuciła na niego urok i już
nigdy nie miał się uwolnić spod jej zaklęcia. Jack na
chwilę zatrzymał się przy tej myśli, spodobała mu się
nadzwyczajnie, przyjął ją z uśmiechem i przeciągnął się
leniwie. Thea natychmiast odwróciła głowę: ciemna
sylwetka, zarys postaci z opromienionymi słońcem
włosami, i w Jacku na nowo obudziło się pożądanie.
Całe życie przed nami, pomyślał. Codziennie będzie
mógÅ‚ przyglÄ…dać siÄ™ Thei, uczyć siÄ™ na pamięć jej twa­
rzy, odkrywać na nowo jej ciało. Kiedy omal nie straciła
równowagi na skÅ‚Ä™bionej poÅ›cieli i pochyliÅ‚a siÄ™, szu­
kając oparcia, namiętność wzięła górę.
Chwycił ją w talii i jednym ruchem przyciągnął do
siebie.
- Tak sobie myślę, ja wyznałem ci miłość w naj-
większej pokorze, serce moje, ale ty nie powiedziałaś
mi, że mnie kochasz.
Thea spojrzaÅ‚a na niego ze zdumieniem. MiaÅ‚a zaró­
żowione policzki, lekko rozchyliła usta.
- Och... myÅ›laÅ‚am, że wiesz. OczywiÅ›cie, że ciÄ™ ko­
cham.
Jack pocałował ją delikatnie.
- W takim razie muszę jechać po licencję na ślub.
Natychmiast. Nie ma czasu do stracenia.
Thea poruszyła się niespokojnie, jej dłonie ożyły,
pieściły Jacka.
- Jack... czy to nie może trochę zaczekać?
- Cóż... - wszedÅ‚ w niÄ… Å‚agodnie - chyba może tro­
chę zaczekać.
On na pewno nie mógł czekać, a Thea reagowała tak
zmysłowo i żywiołowo, że wszystkie postanowienia
wzięły w łeb.
A przyrzekał sobie, że będzie delikatny, że będzie
wprowadzał ją w miłosne arkana powoli, stopniowo, ze
zrozumieniem dla jej braku doświadczenia. Nic z tego.
Kochali się jak dwoje spragnionych siebie szaleńców, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •