[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ewy.
Jordan przyciągnął ją do siebie. O Boże, jak cudownie, że to zrobił,
pomyślała. Mniejsza o to, czy postępuje tak z powodu babci. Ważne, że właśnie
to robi.
Przytuliła głowę do jego ramienia i razem torowali sobie drogę w stronę
wiekowej damy, oczekującej na żonę swego wnuka.
- Dzień dobry, babciu. Jak to miło cię znowu widzieć - zaczął Jordan z
prawdziwym wzruszeniem. Uważając na metalowy chodzik, objął ją mocno i
pocałował.
39
R S
- Tak, Jordanie. Mnie też jest miło znów cię zobaczyć - starsza pani
odparła głosem drżącym ze starości, ale również ze wzruszenia. - Bardzo miło. -
Obróciła swe ciemne oczy na Ewę.
Jej uśmiech był pełen ciepła i mądrości.
- Witaj, Ewo McSwain.
Pochyliła się w jej stronę. Ewa wyciągnęła ręce i objęła ją z
zakłopotaniem.
W chwilę potem znalazła się wewnątrz domu. Podziwiała wspaniały
plafon na suficie i wysokie, kremowe ściany. Dom był piękny i przestronny.
- Lubię jasne pomieszczenia. - Dora pojawiła się nagle u boku Ewy. - Parę
lat temu kazałam zburzyć tu kilka ścian.
Ewa uśmiechnęła się do swoich myśli. W jej oczach Dora wyglądała na
osobę, która mogłaby w razie potrzeby zburzyć tych kilka ścian własnymi
rękami.
- Chodz na górę. Pokażę ci wasz pokój.
Ewa rozejrzała się i stwierdziła, że wszyscy, łącznie z dziećmi, zmierzają
w przeciwną stronę.
- Nie martw się o dzieci - Dora machnęła ręką. - Carla i Nancy zajmą się
nimi.
Ewa próbowała sobie przypomnieć, jak wyglądały Nancy i Carla. Dora
mówiła dalej:
- Jordan na pewno przeżyje te pięć minut bez ciebie. No, chodz, kochanie
- przystanęła, trzymając się poręczy. - Dałam wam pokój popielaty. Ma osobną
łazienkę. Kiedyś też byłam panną młodą i pamiętam, jakie to ważne być z dala
od ludzkich oczu. Wszystko, co się wtedy przeżywa, jest takie inne i nowe.
Tędy...
Ewa ruszyła pierwsza przez podest i niewielki hol do pokoju. Miał
gładkie ściany w kolorze jasnopopielatym i olbrzymie okno wychodzące na
frontowy trawnik. Na dywanie stały już ich walizki.
40
R S
- Mam nadzieję, że będzie wam tu wygodnie. O, widzę, że moje wnuki
przyniosły już wasze bagaże. To sprytni chłopcy. Nawet twój kosmetyczny
neseser stoi w łazience. W szafie są dodatkowe koce, gdybyście potrzebowali...
Ewa prawie tego nie słyszała. Patrzyła na szerokie, podwójne łoże, jedyne
łóżko w tym pokoju.
Boże mój, nie rozmawiali w ogóle z Jordanem o tym, gdzie będą spali.
Ale czegóż innego mogli się spodziewać? Ludzie uważają, że szczęśliwi
nowożeńcy na ogół sypiają razem.
Ewa przypomniała sobie te cudowne chwile, które przeżyli z Jordanem,
dotknięcie jego rąk, pocałunki. Czy będą przeżywać podobne chwile tutaj,
udając młodą parę w tej pięknej sypialni, pod której oknem rósł stary kasztan?
Uniosła firankę i spojrzała na spokojną, biegnącą pośród pięknych, starych dom
uliczkę.
Czy zdołają przeżyć tu coś więcej oprócz zmysłowych przyjemności? Czy
zdołają zbliżyć się do siebie, poznać naprawdę?
Oby tak było, modliła się w duszy, oby tak było.
- Ewo, kochanie...
- Dora patrzyła na nią z pewnym zakłopotaniem.
- Czy może coś jest nie tak?
Ewa zamrugała powiekami i wróciła do rzeczywistości. Muszę przestać
się tak zachowywać, pomyślała. Dora jest bystra i zacznie się czegoś domyślać...
- Ten pokój jest wspaniały - powiedziała szybko.
- Naprawdę wspaniały. Na pewno będzie nam tu dobrze.
Dora rozpogodziła się.
- Cieszę się. Pokój dzieci jest po przeciwnej stronie korytarza. Możemy
już przenieść ich bagaże.
- Dzięki za pomoc. - Ewa wzięła dwie płócienne torby, a Dora paczkę
pieluszek. Liza musiała jeszcze spać w pieluszkach.
41
R S
Po obejrzeniu dziecinnego pokoju poszły tylnymi schodami na dół, do
pięknego, przylegającego do kuchni pokoju o owalnym kształcie. Pod ścianami
stały wygodne fotele i kanapy. Zrodek zajmował olbrzymi stół. Tu zgromadziła
się rodzina Jordana. Siedzieli, stali, albo przechadzali się po pokoju.
- To jest pokój słoneczny - objaśniła Dora.
W widocznym stąd wnętrzu kuchni Niles, mąż Dory, nadzorował
przygotowania do obiadu. Dochodził stamtąd smakowity zapach pieczonej
wołowiny. Niles z wprawą obierał kartofle. Obok krzątały się Carla i Nancy.
Dora powiodła wzrokiem za spojrzeniem Ewy.
- On zawsze lepiej gotował niż ja - skomentowała z dumą. - W naszym
domu kucharzem jest mój mąż. Pójdę jednak zapytać, czy nie potrzebuje
pomocy.
Ewa została sama. Rozejrzała się wokoło i zobaczyła małą Lizę siedzącą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]