[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sekundy. Co ten człowiek ze mną zrobił? Była zszokowana swoim
zachowaniem, tym, jak bardzo jeszcze chwilę wcześniej go pragnęła.
Ale przede wszystkim była zażenowana -nigdy dotąd nie
zachowywała się tak zmysłowo. Nie była w stanie się ruszyć ani
powiedzieć słowa. Pospiesznie zapinała sukienkę, nie chciała już,
żeby na nią patrzył. W końcu Marcus, widząc brak jakiejkolwiek
reakcji z jej strony, odebrał telefon.
- To do ciebie - powiedział dziwnie zimnym tonem, jakby i on
już ochłonął. - Mężczyzna. - Usta wykrzywił mu nagły gniew. -
Kolejny - dodał.
- Słucham. - Joy wzięła słuchawkę z lekko drżących rak
Marcusa. Była przekonana, że to ktoś z ekipy fotograficznej
38
RS
niecierpliwi się, że jeszcze jej nie ma. Zupełnie zapomniała, że
czekają tam na nią już dobrą godzinę.
- Joy, to ty? No, nareszcie! - usłyszała rozentuzjazmowany głos
Caseya. - Wiem, wiem, wiem. Spędziłaś cudowny wieczór,
dzwoniłem wczoraj bardzo pózno i jeszcze cię nie było! - mówił
bardzo podekscytowany.
- A może nie było cię całą noc?
Nie mógł wybrać gorszego momentu na telefon! Casey był
ostatnią osobą, z którą teraz chciała rozmawiać.
- Zadzwonię do ciebie pózniej - starała się przerwać rozmowę.
Marcus stał tuż obok i nie miała najmniejszych wątpliwości, że słyszy
to. co mówi, a właściwie wykrzykuje do słuchawki jej kuzyn.
- Nie wygłupiaj się! Opowiedz mi natychmiast o swoich
nocnych szaleństwach, bo umrę z ciekawości!
- Casey w ogóle nie dopuszczał myśli, że mógłby dać się łatwo
spławić.
- Nie mogę teraz rozmawiać, zadzwonię pózniej
- powtórzyła zdecydowanie.
- Przynajmniej mi powiedz, co to za facet odebrał telefon, czy to
Danny Eames?
- Oczywiście, że nie! - zawołała z odrobiną emfazy.
- Na razie, porozmawiamy w domu. - Rzuciła słuchawkę, nie
mogła bowiem dłużej znieść spojrzenia Marcusa.
- Czy to był twój mąż? - zapytał, nie dając jej nawet chwili
oddechu.
39
RS
A więc naprawdę uważa ją za mężatkę, która przyjechała do
Londynu, żeby się rozerwać! Myśli, że Danny jest jej kochankiem, a
on miał być następnym! Zrobiło jej się bardzo przykro.
- To nie twoja sprawą - odpowiedziała chłodno. Poczuła jednak,
że łzy napływają jej do oczu. Nie chciała, żeby myślał o niej w ten
sposób, nie zasługiwała przecież na to. Czy dla niego zupełnie nie
liczy się to, co robili przed chwilą? Czy naprawdę uważa, że jest aż
tak cyniczna? Widocznie tak właśnie uważa, pomyślała jeszcze
bardziej zasmucona. Być może zresztą inni ludzie
- ludzie z jego świata - zwykli zachowywać się w ten sposób. -
Powinieneś już iść - wycedziła w obawie, że się za chwilę rozpłacze.
- Właśnie miałem zamiar to zrobić. - Powiedział to z taką miną,
iż była pewna, że ją potępia. - Ale jedno muszę ci oddać... byłaś
naprawdę dobra - dodał z nie ukrywaną odrazą.
- Dobra? Co przez to rozumiesz?
- Wczoraj wieczorem wierzyłem, że spotkałem kogoś
niezwykłego. Wydawałaś się taka naturalna i wrażliwa, tak bardzo
różniłaś się od ludzi, których zazwyczaj spotykam. Nie domyśliłem
się, że to tylko poza, może powinnaś zostać aktorką?
Albo ty powinieneś zmienić swoje otoczenie - odpaliła celnie,
choć ją samą to zdziwiło, bo bardzo ją dotknęło to, co powiedział.
Myślał, że to wszystko zrobiła z wyrachowania, że imponowało jej po
prostu, że taki znany aktor się nią interesuje.
40
RS
- Nie sądzę... Ludzie z mojego otoczenia w życiu prywatnym
przynajmniej nie udają, wiem, jacy są naprawdę - odparł ponuro, a
usta wykrzywił mu brzydki grymas.
Ów wyraz jego twarzy byÅ‚ jeszcze gorszy, niż wypowiedziane
przez niego słowa. Pod samiuteńkimi powiekami poczuła piekące łzy.
Odwróciła się do okna.
- Idz już. - Za nic nie chciała się przy nim rozpłakać. Pewnie też
zrozumiałby to opacznie.
Jej kontakty z mężczyznami nigdy nie dosięgnęły tego poziomu
co dzisiaj. Nawet z Geraldem nie posunęła się aż tak daleko! A
przecież byli ze sobą tak długo.
- Widzę, jaka jesteś zajęta... Do wielu osób musisz jeszcze
zadzwonić? - ironizował.
Pewnie wyobraża sobie, że jak tylko wyjdzie, tabun kochanków
przetoczy się przez jej pokój! Nie miała już wątpliwości  on jest
przekonany, że i jego chciałaby dołączyć do tego stada. Faktem było,
że tylko w stosunku do tego jednego mężczyzny zachowywała się tak
swobodnie, może nawet zbyt namiętnie... Ale czyż miał prawo
wyciągać z tego wniosek, że zachowuje się tak w stosunku do
wszystkich? Jeśli nawet uwierzył w to, co mówił o ich rzekomej
zażyłości Danny, to dlaczego uznał natychmiast, że musi być [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •