[ Pobierz całość w formacie PDF ]

pożądania spojrzeń i pieszczot, którymi ktoś zechce mnie
obdarzyć. Jeżeli ten warunek zostanie spełniony, wszelkie obawy
pierzchają i znów mogę zająć swoje miejsce w otoczeniu, które
przestaje być mi wrogie.
W drodze powrotnej domagam się, żeby Jacques zatrzymał się na
chwilę na poboczu. Moja wściekłość potęguje się, ponieważ
wjechaliśmy na trasę szybkiego ruchu, gdzie nie jest to możliwe.
Wówczas odrywam się myślami od drogi i samochodu.
Koncentruję uwagę na wzgórku łonowym, wysuwając go do
przodu. Chowa się pod nim śliska główka bestyjki, wokół której
wodzę z wolna palcem. Ta pieszczota pochłania mnie teraz
całkowicie. Od czasu do czasu światła mijających nas
samochodów omiatają moje gładkie jak szkło podbrzusze.
Jakiemuż to mirażowi daję się wówczas uwieść? Na pewno nie
rozpamiętuję dalszego ciągu zdarzeń, przyjmując za punkt
wyjścia to, co uległo nagle zawieszeniu parę minut wcześniej. Ta
sprawa została już zamknięta. Nie, teraz wolę szukać schronienia
w jednym ze swoich starych, bezpiecznych scenariuszy,
przenosząc się bardzo daleko od miejsca, w którym się
rzeczywiście znajduję. Nie zapominając o najdrobniejszych
szczegółach, ciągłym wysiłkiem wyobrazni buduję swoją
historię, na przykład tę, w której mrowie obmacujących mnie rąk
niemal rozrywa moje ciało na strzępy na jakimś bezludziu czy w
toalecie kina o złej sławie - już sama nie pamiętam. W chwili gdy
Jacques, nie odrywając oczu od drogi, wyciąga
rękę i zaczyna po omacku zataczać dłonią szerokie kręgi po
moich piersiach i brzuchu, kiedy - przesuwając ją niżej - stara się
odebrać mej dłoni wilgotną już zabawkę, zakłóca dalszy przebieg
mojego scenariusza. Nie usiłuję mu bynajmniej w tym
przeszkadzać.
Przy wjezdzie do Perpignan Jacques zatrzymuje samochód na
pustym, jasno oświetlonym parkingu, na jakimś osiedlu przed
blokiem mieszkalnym. Chcąc się do mnie przysunąć, w czym
przeszkadza mu odległość dzieląca oba przednie siedzenia,
przechyla do przodu tułów, przypominając gargulca. Jego głowa
ogranicza moje pole widzenia. Brandzluje mnie zdecydowanie,
trzema lub czterema palcami. Lubię słyszeć chlupot wilgotnej od
śluzu waginy; ten głośny dzwięk sprowadza mnie na ziemię.
Nigdy ani od razu, ani łatwo nie wystawiam ciała na działanie
pieszczot. Zanim szeroko rozewrę uda, odrzucę głowę do tyłu i
rozłożę ramiona, wypinając piersi, potrzebuję trochę czasu. Być
może po to, żeby uwolnić się od odruchowo przyjmowanej
pozycji, do której przyzwyczaiłam swoje ciało, kiedy -będąc
jeszcze małą dziewczynką - niepostrzeżenie się masturbowałam
nieruchoma i zgięta wpół. Potrzebuję czasu - nawet po paru
godzinach pozowania przed obiektywem aparatu fotograficznego
- by ponownie zaakceptować to, że nagle znów całkowicie się
obnażę. Obawiam się nie tyle nagości, ile raczej nagłości jej
objawienia. Podobnie jak nie tyle waham się, nim oddam innym,
ile nie potrafię należycie zgubić swojego wewnętrznego
spojrzenia, żeby w końcu zobaczyć samą siebie. I dlatego właśnie
muszę posłużyć się spojrzeniem partnera. Nie potrafię
powiedzieć:  Masz,
popatrz!". Raczej czekam na to, że to on mi powie, zachowując
ostrożność:  Zobacz, jak na ciebie patrzę...". Pozwalam więc
Jacques'owi działać. Ale ponieważ schroniłam się w
zdecydowanie zbyt głębokich pokładach swojego jestestwa,
chcąc wrócić do rzeczywistości, muszę przejść ponownie przez
coś w rodzaju stanu płodowego. Zwijam się w kłębek, żeby wziąć
do ust twardy członek, czuć pod wargami jego delikatną
powłokę, ślizgającą się wzdłuż własnej osi. Potrafię tak oddać się
tej czynności, że skłonna byłabym twierdzić, iż partner wypełnia
mnie wówczas do cna, i całe moje ciało, nadziane na ten pal,
opina się na nim niczym rękawiczka.
Na zdjęciach zrobionych przez jakiegoś amerykańskiego
fotografa, który wiele lat pózniej niektóre z nich opublikował w
przeglądzie  On Seeing", widać mnie najpierw - ja sama dzisiaj
siebie tak widzę - jak stoję niczym krucha lunatyczka - można by
powiedzieć, że się chwieję - obok pary kopulującej na materacu.
Jest ciemno, odnosi się wrażenie, jakbym cała była ubrana na
czarno, światło pada tylko na kolana dziewczyny i spody stóp
chłopaka. Na innych zdjęciach siedzę obok tej pary zgięta wpół;
można się domyślić, że pod opadającymi włosami kryje się moja
głowa, którą usiłuję wcisnąć pomiędzy udo dziewczyny a
miednicę faceta. Pewnie staram się właśnie liznąć to, co zdołam,
z ich zespolonych podbrzuszy. Kogo przypominam? Sumiennego
robotnika - hydraulika, tapeciarza, mechanika samochodowego -
który uważnie ogląda części, chcąc je za chwilę poddać obróbce;
dziecko, któremu zabawka wpadła pod łóżko i które, usiłując ją
odnalezć, patrzy w ciemną szparę; wyczerpanego biegacza, który
właśnie usiadł i pochylił do przodu cały tułów, starając się złapać
oddech. Mogę powiedzieć, że wysiłkowi, który wkładam w to,
żeby wcisnąć swoje ciało w szczelinę pomiędzy ich ciałami - a
można by przypuszczać, że chcę się tam wepchnąć cała - od-
powiada skrajna koncentracja umysłowa.
4 . S z c z e g ó ł y
Bardzo lubię ssać męskie członki. Poznałam to niemal w tym
samym czasie, gdy nauczyłam się kierować żołądz z zsuniętym
napletkiem ku drugiemu wlotowi, temu na dole. W swej
naiwności myślałam początkowo, że obciąganie laski to
zboczenie seksualne. Jeszcze słyszę, jak tłumaczę rzecz
kumpelce - powątpiewającej i lekko zdegustowanej - i udaję
obojętność, chociaż w rzeczywistości jestem dumna ze swego
odkrycia oraz zdolności stawienia temu czoła. Zdolność ta jest
bardzo trudna do wytłumaczenia, ponieważ pomimo wszelkich
konsekwencji seksu oralnego, i buńczuczności włożonej w
dopełnienie stosunku uważanego za anormalny, w jakiś
niewyrazny sposób utożsamiamy się z narządem, który jest przez
nas zawłaszczany. Wiedza zdobywana poprzez eksplorację
owego narządu, prowadzoną równocześnie koniuszkami palców i
językiem, służącą poznawaniu najdrobniejszych szczegółów jego
rzezby oraz jego najlżejszych reakcji, ma być może przewagę nad
wiedzą, którą dysponuje sam właściciel. Przede wszystkim w
cudowny sposób
panujemy nad sytuacją: najlżejsza wibracja czubka języka i oto
wyzwalamy niewspółmierną reakcję. Do tego dochodzi fakt, że
zagarnianie członka pełną buzią dostarcza wyrazniejszego
poczucia, że jest się wypełnioną, niż świadomość, że zajęta jest
pochwa. Doznawanie przez pochwę jest przyćmione, tępe,
promieniujące, a zaborca czuje, że w niej się rozpływa, gdy
tymczasem można z całą pewnością odróżnić łagodne dotknięcia
żołędzi wewnątrz lub na zewnątrz warg, na języku, na
podniebieniu i w gardle, nie wspominając już o tym, że w
końcowej fazie kosztuje się spermę. Krótko mówiąc, jest się
subtelnie pobudzanym, ale także samemu pobudza się partnera.
Transmisja doznań pomiędzy otworem górnym i dolnym
pozostaje dla mnie tajemnicą. Jak to się dzieje, że efekt
obciągania laski jest odczuwany na drugim krańcu ciała, że
zaciśnięcie warg wokół penisa wywołuje zwarcie się niezwykle
twardego pierścienia u wejścia do pochwy? Kiedy fellacja jest
właściwie przeprowadzana - gdy się nie spieszę, mam dość czasu,
aby dopasować swoją pozycję do pozycji partnera, gdy mogę
zmieniać rytm - wówczas czuję, jak od zródła, które nie jest
umiejscowione w moim ciele, napływa fala niecierpliwości,
skupiając ogromną energię mięśni w tym miejscu, o którym mam
bardzo nieprecyzyjne wyobrażenie, na krawędzi tej otchłani,
która mnie otwiera bezgranicznie, bez końca. W wyobrazni
widzę otwór beczki, na którą nakłada się obręcze. Mogę zrozu-
mieć, że pierścień się zaciska, gdy drażni się okolice łechtaczki.
Lecz gdy rozkaz wychodzi z ust?! Wyjaśnienia z całą pewnością [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •