[ Pobierz całość w formacie PDF ]

porodu, Gabriel i Chloe wracali do przychodni jej samochodem. W pewnym
momencie Chloe zjechała na pobocze i wyłączyła silnik.
- Czy możemy chwilę porozmawiać? - spytała.
- Oczywiście - odparł, lekko zdziwiony.
- Lauren uratowała mi życie - po długim wahaniu zaczęła Chloe, po
czym opowiedziała mu o swoim nieszczęśliwym dzieciństwie i młodości u
boku brutalnego ojca oraz o tym, jak Lauren uratowała ją z rąk okrutnika.
- To okropne, bardzo ci współczuję. Nie miałem pojęcia - odparł
głęboko wstrząśnięty Gabriel.
- Mało kto o tym wie. Tylko Lauren i Oliver. No i teraz ty. - Zamilkła
na chwilę, jakby nie była pewna, co powiedzieć. - Mówię ci o tym,
ponieważ nigdy nie zapomnę, ile jestem jej winna. Zrobiłabym dla niej
dosłownie wszystko. - Znowu się zawahała. - Powiedz mi, czy nie
zauważyłeś u niej czegoś... szczególnego?
Zmarszczył brwi.
- W jakim sensie?
- Nie wiem, może przesadzam...
- Mów, o co chodzi.
78
RS
- Wszyscy przywykli pokpiwać z jej niezręczności, z tego, że ciągle
zdarzają jej się głupie wypadki, zagapienia, i tak dalej, Lauren ma bardzo
słabą koordynację wzrokowo-ruchową. - Chloe wreszcie przestała się
wahać. - Mam wrażenie, że ostatnio te jej niezręczności zaczęły się nasilać.
Oliver napomknął mi kiedyś, że jego zdaniem nie można ich tłumaczyć
zwykłym gapiostwem czy porywczością. Przedtem się nad tym nie
zastanawiałam, ale odkąd mieszkamy razem, zaczęłam dostrzegać różne
niezrozumiałe pomyłki. Ale najbardziej uderzyło mnie to, że przestała
malować. Jakiś czas temu, oglądając jej ostatnie obrazy, zauważyłam, że są
inne od wcześniejszych, jakby niewykończone, mało wyraziste i
niedokładne w oddawaniu szczegółów. Kiedy zapytałam Lauren, czy
zmieniła styl, powiedziała, że nie. Ale od tamtego czasu przestała malować.
Przerwała dla nabrania tchu. Po chwili mówiła dalej:
- No i przestała wieczorami wychodzić z domu. Ostatnio mamy po
temu niewiele okazji, bo większość naszych przyjaciółek odchowuje dzieci,
ale Lauren nie chce wyjść nawet do kina.
- Chcesz powiedzieć, że dawniej nie bała się chodzić po ciemku? -
zapytał coraz bardziej zaniepokojony Gabriel.
- No właśnie. Dawniej niczego takiego u niej nie zauważyłam. Podam
ci inny przykład. Lauren skorzystała z okazji, żeby pory domowych wizyt
przełożyć na rano. Czuję, że dzieje się z nią coś niedobrego, i nie wiem, co
robić. Dlatego postanowiłam zwrócić się do ciebie. Bardzo się cieszę z tego,
co się między wami zaczęło - dodała z miłym uśmiechem. -Może ty lepiej
potrafisz ocenić sytuację, bo poznałeś Lauren niedawno.
- Widzisz Chloe... - urwał, niepewny, jak ma się zachować.
Dziewczyna wyraznie się speszyła.
79
RS
- Przepraszam, nie chcę cię stawiać w niezręcznej sytuacji. Pytam,
ponieważ bardzo się o nią martwię. Nie musisz od razu odpowiadać. Ale
obiecaj, że jeżeli w przyszłości coś cię zaniepokoi, powiesz o tym Oliverowi
i jeśli będziecie mieli podobne podejrzenia, postarasz się jej pomóc?
- Tak, Chloe, obiecuję. Możesz na mnie liczyć.
Zrobi to, o co go prosiła, ale jeszcze nie teraz. Najpierw musi się lepiej
zorientować, na czym problem Lauren polega. Fakt, że inni również
dostrzegli jej dziwne zachowanie po zapadnięciu zmroku, przyniosło mu
niejaką ulgę, lecz jednocześnie nie chciał ingerować w jej prywatność,
zwłaszcza że ona najwyrazniej nie chciała się do swoich trudności przyznać
nawet przed sobą. Ale gdy uzna, że nie można dłużej zwlekać i trzeba
interweniować, wówczas w pierwszym rzędzie porozumie się z Oliverem.
Ponieważ jednak nie lubił, żeby Lauren prowadziła po ciemku,
wprowadził zwyczaj wspólnych powrotów jego samochodem po pracy do
domu. Jej auto najczęściej zostawało przed przychodnią, więc następnego
dnia mogła swobodnie odbywać domowe wizyty u pacjentów.
Po ich pamiętnej pierwszej nocy Lauren praktycznie przeniosła się do
niego do Manor House, zostawiając dozorcówkę Oliverowi i Chloe, z
którymi zresztą często spożywali wspólne posiłki albo jezdzili na wycieczki,
jeżeli akurat wszyscy czworo mieli wolny dzień. W pracy on i Lauren
utrzymywali czysto profesjonalne stosunki, ale też nie robili ze swego
związku tajemnicy. Zaczęto ich powszechnie traktować jako parę i nawet
Hazel patrzyła na nich życzliwym okiem.
Tygodnie płynęły im pogodnie, wiele czasu spędzali we dwoje, choć
bynajmniej nie stronili od udziału w powszechnych uroczystościach.
Uczestniczyli w fajerwerkach w dniu Guya Fawkesa, a potem, przytuleni do
siebie, jedli przy ognisku pieczone jabłka. Spacerowali też często po
80
RS
okolicy, oczywiście w towarzystwie Foxy'ego, który z każdym dniem
nabierał pewności siebie i stawał się coraz bardziej ufny. Biegali, słuchali
muzyki, spotykali się z Oliverem i Chloe, i godzinami rozmawiali ze sobą na
wszelkie możliwe tematy, z wyjątkiem osobistych spraw tabu. No i,
oczywiście, kochali się o każdej możliwej porze i na wszelkie możliwe
sposoby. Gabriela rozsadzała energia i radość, jakiej jeszcze nigdy w życiu
nie doznawał. Przestał się kłopotać tym, co go czeka, kiedy jego pobyt w
Penhally dobiegnie końca.
Terkotanie telefonu wyrwało go z zamyślenia. Szybko podniósł
słuchawkę.
- Gabrielu, Adrian Westcott jest już w poczekalni - usłyszał przyjazny
głos recepcjonistki Sue. - Przyszedł wprawdzie parę minut przed czasem, ale
pomyślałam, że chciałbyś wiedzieć.
- Dobrze zrobiłaś, Sue. Przyślij go zaraz. - Po chwili do gabinetu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •