[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mi w gardle.
Daemon uniósł ręce i huk rozległ się pod samochodem, wstrząsnął ulicą i zachwiał
drzewami. Odgłos jakby coś pękało, jak uderzenie pioruna, a potem kilka następnych.
Ziemia wydawała się drżeć i dudnić. Odwróciłam się do okna i sapnęłam. Drzewa zostały
wyrwane, z ich korzeni opadała wilgotna gleba. Ziemisty zapach wypełnił powietrze.
O mój Boże, Daemon wyrwał drzewa z korzeniami.
Jedno uderzyło Arum centralnie w plecy, posyłając go dwa metry dalej. Drzewa zaczęły
opadać. Niektóre wylądowały na drodze, więc żaden potencjalny, niewinny kierowca nie
mógłby tędy przejechać. Odłamane gałęzie przecinały powietrze jak noże. Pozostała dwójka
Arum uniknęła ich, znikając na chwilę, tak że gałęzie przeleciały przez ich cienistą formę
bez oporu. Ziemia pod SUVem się zatrzęsła. Po bokach drogi powstały pęknięcia. Wielkie
płaty asfaltu wystrzeliły w powietrze. Zrobiły się jasnopomarańczowe, gdy nagrzały się od
środka. Poleciały prosto na Arum. Dobry Boże, następnym razem porządnie się zastanowię,
zanim wkurzę Daemona.
Arum ominęli asfalt i drzewa. Rzucali czymś, co wyglądało jak kule ropy naftowej.
Ulica zaczęła dymić w miejscu, gdzie maz wylądowała. Zapach palonej smoły wypełnił
powietrze.
Potem Daemon stał się oślepiającym, białym światłem, nieludzką istotą z innego
świata, ale piękną i przerażającą za razem. Poświata otaczała jego rozciągnięte ramiona.
Uformował kulę energii, która potoczyła się po drodze. Linie energetyczne nad nami pękły,
a potem eksplodowały. Arum zniknęli, ale ich cienie nie mogły ukryć się przed światłem
Daemona. Ciągle widziałam, jak zmierzali w jego stronę. Jeden znalazł się po boku, pędząc
prosto na niego. Daemon złączył dłonie, a podmuch, który nastąpił, wstrząsnął
samochodem. Wystrzeliło z niego światło prosto w najbliższego Arum, posyłając go w
powietrze, gdzie przez chwilę był w ludzkiej formie. Ciemne okulary roztrzaskały się.
Kawałki zmierzały ku ziemi, ale nagle zamarły. Kolejny podmuch i przy drugim Arum
eksplodowało oślepiające światło, co wyglądało jak tysiąc błyszczących gwiazd. Daemon
uniósł ramię i Arum poleciał kilka metrów w tył, zataczał się i koziołkował w powietrzu, ale
wylądował w przysiadzie.
Biegnij. Usłyszałam głos w głowie. Teraz, Kat. I nie oglądaj się. Biegnij!
Otworzyłam drzwi samochodu i wypadłam za zewnątrz. Wylądowałam na kolanach w
rowie. Skrzywiłam się na dzwięk lamentów Arum. Dotarłam do pierwszego drzewa, które
jeszcze stało, i zatrzymałam się. Instynkt mówił mi, by biec dalej, by słuchać Daemona, ale
nie mogłam go tam zostawić. Nie mogłam uciec. Odwróciłam się z sercem w gardle.
Otaczali go dwaj pozostali Arum w formie cieni, a potem zmienili się w wielkie, okazałe
postaci.
Gęste kule czarnej ropy wystrzeliły w kierunku Daemona. Ledwo ominęły poświatę,
która go otaczała. Ciemna maz trafiła w drzewo po drugiej stronie ulicy i przecięła je na pół.
Daemon nie pozostawał im dłużny. Wyrzucał kule światła w ich stronę, piekielnie
szybkie i śmiercionośne. Przecinały powietrze, tworząc ścianę płomieni, jeśli nie trafiły w
Arum. Arum nie byli tak szybcy jak Daemon, ale udało im się uniknąć każdy jego pocisk.
Widziałam, że po jakichś trzydziestu światło Daemona zaczynało blednąć, czas pomiędzy
kolejnymi bombami wydłużał się coraz bardziej. Pamiętałam, co powiedział po tym, jak
zatrzymał ciężarówkę. Używanie mocy go wykańczało. Nie mógł długo tak wytrzymać.
Obleciał mnie strach, gdy zobaczyłam, jak zbliżają się do Daemona, ich ciemność spowijała
jego światło. Daemon skupiał się na jednym Arum, który formował czarne bomby, i nie
zauważył, że drugi pojawił się za nim. Cieniste ramiona zacisnęły się wokół czegoś, co było
chyba głową Daemona. Pociągnęły go na kolana. Krzyknęłam, ale dzwięk utonął w śmiechu
Arum.
Gotowy, by błagać? - Arum przed nim przybrał ludzką formę. - No dalej. Miło będzie
usłyszeć słowo proszę z twoich ust, gdy będę ci wszystko zabierał.
Daemon nie odpowiedział, ale jego światło ciągle było intensywne.
Cisza do samego końca, hę? Niech więc będzie. - Arum wyszedł na przód i uniósł
głowę. - Baruck, już czas.
Baruck zmusił Daemona, by wstał.
Zrób to, Sarefeth!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]