[ Pobierz całość w formacie PDF ]

śmiejąc odmówić. Ale Fielding nalegał. Musiała opróżnić kubek do dna.
Potem przyniósł jej chleb, posmarował go masłem i karmił ją jak dziecko,
kąsek za kąskiem. Wera pośród tego zalewała się łzami.
Po chwili przemówił.
Panno Moore  zawołał.  Moja żona już teraz nie sprzeciwi się temu,
gdy zostawi nas pani samych na chwilę.
Brzmiało to jak rozkaz, rzucony uprzejmie, ale Julia mimo wszystko wahała
się jeszcze. Wera milczała, podniosła się lekko i rzuciła na Julię żałosne
spojrzenie. Fielding się zachmurzył.
 Czy nie lepiej by było, aby teraz odpoczęła  odezwała się Julia.
Przyznał jej rację. Po chwili bez słowa postąpił ku drzwiom. Na progu
przystanął.
 Idę do biblioteki  skierował się do Julii  proszę do mnie przyjść,
chcę z panią pomówić. Ale możliwie najszybciej.
Mówiąc to, odszedł.
Wera przygarnęła Julię do piersi. Jeszcze raz załkała, patrząc jej w oczy.
 Zwolni panią pewnie  wyjąkała wśród płaczu. - Co ja teraz pocznę, co
ja teraz pocznę.
 Proszę się położyć  powiedziała Julia. Poprawiła jej poduszkę i
zburzoną pościel.  I nie płakać już więcej! Zamknąć oczy i leżeć spokojnie!
Ułożyła ją na łóżku, jak układa się dziecko, jeszcze raz odgarnęła
rozwichrzone włosy, potem pochyliła się lekko i ucałowała ją w czoło.
 Dziękuję  z wdzięcznością szepnęła Wera  Och, jak mi zle, jak
dziwnie i smutno! Co ja teraz pocznę, gdy już pani nie będzie?
 Proszę teraz spać  zaśmiała się Julia.  Wkrótce tu przyjdę. I nie
ruszać się z miejsca, zanim powrócę.
Była zupełnie tego pewna, że wyczerpanie pani Fielding dokona reszty.
Zciągnęła rolety i po chwili ruszyła.
 Proszę zaraz powrócić  przypomniała jej Wera.
 Za chwilę  odrzekła i zamknęła drzwi.
Gdy znalazła się na schodach, ogarnął ją niepokój. Szła jednak naprzód, nie
zatrzymała się w drodze. Zależało jej na tym, by nie okazać po sobie słabości
charakteru.
Uniosła głowę, gdy zapukała do drzwi, wiedziała jednak w duchu, że to
raczej jest poza, niż oznaka odwagi. Gdy obrócił się do niej i podbiegł
naprzeciw, uczuła wyraznie, że zabiło jej serce.
Nie zdawała sobie sprawy, czy twarz jej nie zdradza, ale dostrzegła
momentalnie, że humor Fieldinga już uległ poprawie. Wyraznie spokorniał.
Ujął jej dłoń i trzymając ją w ręce, zaśmiał się nagle i spojrzał jej w oczy.
 I cóż, panno Julio  odezwał się surowo.  Czy widziała pani kiedy
podobnego brutala? Przykro mi teraz. Pani na pewno już nie zechce spojrzeć
mi w oczy?
Niespodziane te słowa przywróciły jej nagle poczucie pewności.
Potrząsnęła głową.
 Nie  odrzekła.  Nie jestem tego godna, by wydawać o kimś sąd i nie
pragnęłabym nawet, by to było możliwe. Najważniejsza jednak rzecz, że nie
lubię się mieszać do nie swoich spraw.
 Bardzo to pochwalam  ozwał się Fielding.  Ale chciałem panią
przede wszystkim zapytać, czy nie czuje się dotknięta i czy pozostanie w
naszym domu.
 To zależy od pana.
 Szczerze tego pragnę  powiedział życzliwie. Jestem pełen uznania dla
pani zalet i uważam ją w naszym domu za niezwykle potrzebną. Ale
przepraszam, panno Moore. Czy odpowie mi pani na pewne pytanie?
 Jeśli tylko potrafię  zaśmiała się Julia.
 Pani świetnie się orientuje w naturze mężczyzny. Skąd to się wzięło? I
jak to możliwe w tak młodym wieku?
Zaczerwieniła się lekko. Po chwili odrzekła:
 Nie wędrowałam po świecie z zamkniętymi oczami.
 To zupełnie jasne  przyznał ochoczo.  Jednak większość kobiet
wobec widma  ciemiężcy" stanęłoby po stronie płci  uciśnionej". Czemu to
przypisać, że pani w tym względzie jest mniej solidarna?
 Nie jestem tego pewna, czy złamałam solidarność. Uścisnął jej rękę i po
chwili dodał:
 Pani zanadto jest rozsądna, by nie bronić słuszności. I zrozumiała pani
pewnie, że moja żona zasłużyła na wymierzoną jej karę. Założyłbym się
nawet, że i pani jest trudno dotrzymać jej kroku.
 Czy sądzi pan może, że mężczyzni są lepsi? Fielding przytaknął.
 Wiem tylko tyle, że życie miałem straszne i że nie jestem już teraz tak
wytrzymały jak dawniej.
Spojrzał przed siebie, jakby zastanowiła go myśl, czy nie powie za wiele,
gdy już zaczął się zwierzać. Po chwili ciągnął:
 Od zarania mego życia borykałem się z losem. Zdarzały się chwile, w
których zdawało mi się nawet, że los się zaprzysiągł, aby mnie zdeptać i
zgnębić. Ale wolę miałem silną, walczyłem, jak mogłem, nie pozwoliłem się
przemóc.  Począł nerwowo przemierzać pokój. Ręce skrzyżował w tyle, na
plecach, spojrzenie utkwił w podłodze.  Tak, proszę pani, życie jest trudne,
nie każdemu ściele się droga do szczęścia. I nie każdy ma szanse wygrania w
tej grze. Ja ich nie miałem. Klęska za klęską ścigały mnie wszędzie, na
każdym niemal kroku spotykał mnie zawód. Czy pani wie, co to znaczy, czy
domyśla się tego? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •