[ Pobierz całość w formacie PDF ]

oficera na krótką rozmowę, przywrócono dawne porządki i wszystko wróciło do ładu. Max pomyślał
przez moment.
- Sam ... Czy to nie ty byłeś przypadkiem tym stewardem?
- Jak na to wpadłeś?
- Byłeś już przynajmniej raz w Kosmosie ... nawet nie próbuj się z tego wyłgać. Uświadomiłem
sobie przed chwilą, że ani nie powiedziałeś mi, do jakiej gildii należysz, ani dlaczego znalazłeś się
znowu na Ziemi, ani nie zdradziłeś powodów, dla których musisz tak kręcić, by móc powrócić do
czynnej służby. Cóż ... jak sobie chcesz. W końcu to nie moja sprawa.
Cyniczny uśmieszek, ozdabiający zwykle twarz przyjaciela, zastąpił wyraz zatroskania.
- Mój drogi ... - odezwał się po kilku sekundach - ... jeśli ktoś próbuje zrozumieć ten cholerny
świat, zawsze musi być przygotowany na silne ciosy. Spójrz chociażby na przypadek mego
przyjaciela Roberta. Facet był pomocnikiem w lotnictwie miał znakomite referencje, kilka niezłych
lotów oraz jedno, lub dwa odznaczenia bojowe ... taki sobie chłopaczek, który miał talent, aby zostać
oficerem w znacznie krótszym czasie, niż jest to zazwyczaj przyjęte. Pewnego razu zdarzyło się
jednak, że przegapił start swego statku bo po prostu zbyt długo świętował powrót na Ziemię.
Oczywiście powinien natychmiast stawić się dowództwie, poprosić o degradację i zaczynać
wszystko od początku. Całe nieszczęście polegało jednak na tym, że miał w kieszeni jeszcze trochę
pieniędzy. Gdy wreszcie stawił się, gdzie należało, było już za pózno. Nigdy pózniej nie odważył się
zacząć od nowa. Każdy i wszystko ma swoje granice.
- Chcesz przez to powiedzieć, że i ty byłeś w lotnictwie wojskowym?
- Ja? ... Skądże znowu. Opowiedziałem ci tylko o swoim kumplu, abyś zrozumiał, co ci może
grozić, jeśli nie będziesz miał oczu szeroko otwartych. Ale pomówmy o czymś przyjemniejszym.
Jakie masz plany na przyszłość?
- O co ci chodzi?
- Co chcesz robić po tym skoku?
- Myślę, że już niczego w tym rodzaju. Kocham podróże między gwiazdy, a nie wakacje w
stajni. Postaram się otrzymać czyste papiery i awansować. Może na stewarda ...
Sam pokręcił głową.
- Ale rozważ tę sprawę do końca, chłopcze. Co się stanie, jeśli twoja służba na tym statku
zostanie zarejestrowana w księgach gildii, a do Urzędu Pracy pójdzie inny raport?
- A co się może stać?
- Właśnie chcę ci to powiedzieć. Przede wszystkim, zupełnie możliwe, że nic się nie stanie.
Równie dobrze jest jednak możliwe, że ktoś sprawdzi archiwum, porówna raport ze statku z twoimi
nowymi papierami i stwierdzi, iż żaden Max Jones nie jest zarejestrowany w dokumentach gildii. A
kiedy powrócisz wreszcie na swym wspaniałym krążowniku, pełen wrażeń i wspomnień wspaniałych
przygód, przy zejściu na ziemię będzie czekało kilku uzbrojonych panów, którzy zaprowadzą cię do
mamra. Nieprędko stamtąd się wydostaniesz ... Maxa ogarnęły w tej chwili uczucia podobne do tych,
jakich doświadczył w momencie, gdy dowiedział się od Montgomery'ego o sprzedaży gospodarstwa.
Zbladł, jak kreda. Sam położył mu dłoń na ramieniu.
- Nie martw się na zapas, chłopcze. To nie jest aż takie pewne ...
- Ale więzienie!
- Na razie masz jeszcze przed sobą kawał życia i nie radziłbym zbytniego pośpiechu. Do kicia
zawsze zdążysz trafić. Gdy wrócimy na ziemię, będziesz miał w kieszeni wystarczająco dużo
pieniędzy, by móc się wesoło zabawić, zanim ktoś w Waszyngtonie odkryje nasz szwindel. Z
pewnością możesz liczyć na parę dni ... tygodni a może nawet miesięcy ... A może odłożą twe
papiery na półkę i pozwolą raczej, aby zbutwiały, niż zainteresują się ich treścią ... Kto wie?
Niewykluczone, że uda ci się przekonać jakiegoś faceta z biura Kuipesa, aby zagubił gdzieś
duplikaty, zanim zdołają je przesłać do Centrali ... Na przykład Nelson ... on ma zawsze takie głodne
spojrzenie ... Sam popatrzył nań badawczym wzrokiem i ciągnął, dalej
- Albo po prostu zrobisz to, co moim zdaniem rozwiązałoby tę sprawę bez większych kłopotów
...
- Co radzisz?
- Nie wracać.
Zgodnie z przepisami prawa zbiegów oczekiwały znacznie sroższe kary niż tych, którzy
dopuścili się drobnego szwindlu w papierach. Dezercja była przecież równa zdradzie.
- Nie wygłupiaj się! - jęknął Max.
- A spróbujmy przebiec w myśli rozkład jazdy ... - zaproponował Sam - Na początku mamy
planetę Garsona ... kolonia pod kopułą, tak samo jak na Marsie, czy Księżycu. W takich inkubatorach
na ogół panują rządy niewiele różne od władzy azjatyckich tyranów ... albo będziesz wykonywał
rozkazy, albo przestaniesz oddychać. %7ładna możliwość ucieczki nie istnieje, bo i dokąd, skoro
wszystko przykryte jest kopułą? Co prawda, można zrzucić skórę, niczym wąż i zmienić twarz, ale nie
zmienia to faktu, że ciągle tkwisz w tym samym miejscu. Więcej wolności mielibyśmy na Terrae. Z
kolei Pegazi VI Halycon.... całkiem niezły, tylko trochę zimny ... Poza tym import przeważa tam nad
eksportem, w sklepach wyprawiają się istne rzeznie i dlatego władze są skłonne nawet spod ziemi
wygrzebać tego, kto bezprawnie pozbawia prawowitych obywateli trudno dostępnych dóbr
konsumpcyjnych ... a niczego nie można tam dostać za darmo. Pózniej mamy Terrae Novae ... Beta
Aąuarii X. Mam wrażenie, że właśnie dokładnie tego szukamy.
- Byłeś tam kiedyś? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •