[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mężczyznie w mundurze pracownika pogotowia.
- Przykro mi, ale nie mogę omawiać spraw naszych pacjentek bez ich
zgody. Jest pan tutaj służbowo?
- Tak. - Tym razem nie zawahał się przed poświadczeniem nieprawdy.
- Nic ze mną pani nie musi omawiać, chcę tylko wiedzieć, czy ta osoba tu
jest.
Rejestratorka przeniosła wzrok na ekran komputera.
- Jak nazwisko tej pani?
- Hannah Duncan. - Adam wstrzymał oddech. Usłyszał dzwięk
swojego pagera, ale nie zareagował.
- Dzisiaj nie jest zapisana na wizytę - oświadczyła po chwili
rejestratorka.
Adam nie krył zniecierpliwienia.
- Gdzie w takim razie może być? Jej matka powiedziała mi, że
pojechała do was.
Kobieta spojrzała na niego ze współczuciem.
- To bardzo duży teren. A może pan wie, w jakim celu pańska znajoma
się tu wybierała?
- Tego właśnie nie wiem - jęknął. - Dlatego próbuję ją znalezć.
- Niech pan spróbuje w centralnej rejestracji. Następne wejście w tym
samym bloku.
Adam wolniejszym krokiem wrócił do karetki. Pager odezwał się
znowu. Matt zajął już miejsce za kierownicą.
- To tylko zwykły transport z domu starców uspokoił go. - Możesz
zostać, do końca dyżuru jeszcze tylko kilka minut. Poproszę o asystę
pielęgniarki.
133
RS
- Dzięki, stary, nigdy ci tego nie zapomnę. Matt spojrzał mu w oczy.
- Znajdz Hannah - poprosił. - Znajdz ją i właściwe wyjście z sytuacji.
- Nie martw się - uspokoił go Adam. - Znajdę ją na pewno. Nie
spocznę, póki jej nie znajdę.
W centralnej rejestracji panował tłok. W obszernym pomieszczeniu
tłoczyli się czekający na coś ludzie. Adam zauważył charakterystyczne
sylwetki kilku ciężarnych kobiet.
- Pan na nasz dzień otwarty? - uśmiechnęła się do niego rejestratorka. -
Grupa zaraz rusza.
- Nie, szukam kogoś. Nazywa się Hannah Duncan. Miała mieć wizytę
o wpół do szóstej, ale zapomniałem, w którym budynku.
Rejestratorka spojrzała na zegarek.
- Jest już piąta czterdzieści. Miał pan jej towarzyszyć podczas wizyty?
Bardzo szybko nauczył się kłamać jak z nut.
- Tak, moja obecność jest konieczna. Jestem jej mężem. Uśmiechnął
się do siebie na cudowny dzwięk tego słowa.
Recepcjonistka znowu zajrzała do komputera.
- Zaraz zobaczymy...
Za plecami Adama zrobił się jakiś ruch i energiczny mężczyzna
wysforował się do przodu.
- Czy nie przyszliśmy za pózno? - odezwał się przejętym głosem.
- A państwo w jakiej sprawie? - spytała rejestratorka.
- Przyszliśmy na ten dzień otwarty, o którym pisali w gazetach. Moja
żona, Annie, jest w ciąży - oświadczył takim tonem, jakby fakt ten należało
zaliczyć do cudów świata.
- Chcieliśmy wybrać sobie najlepsze miejsce na poród.
134
RS
Pracownica kliniki uśmiechnęła się szeroko do potencjalnego klienta,
zapominając o Adamie.
- Serdecznie państwu gratuluję - oświadczyła radośnie.
- Trafili państwo pod właściwy adres i nie spózniliście się wcale.
Wycieczka z przewodniczką właśnie rusza.
Palcem wskazała sporą grupę formującą się przy wejściu do korytarza.
- Jak się państwo pospieszycie, nie stracicie ani słowa.
- Dziękujemy! - krzyknął mężczyzna i szybko pociągnął żonę za sobą.
Rejestratorka wróciła do Adama.
- Dobrze, w takim razie... Jak nazwisko pańskiej żony?
- Hannah Duncan - powtórzył zdenerwowanym głosem.
- Pani Duncan?
- Nie... - zaczął i nie skończył, bo kątem oka dostrzegł postać
wyłaniającą się z damskiej toalety.
Poznałby ją na końcu świata.
- Nieważne... Już ją znalazłem.
Pobiegł w jej kierunku, niemal przeskakując fotele.
- Hannah!
Zwróciła ku niemu głowę i w jej oczach ukazało się zdumienie.
- Adam? Co ty tutaj robisz?
- Muszę z tobą porozmawiać.
- Nie teraz. Bardzo się śpieszę. Złapał ją za ramię.
- Nie pozwolę ci tego zrobić.
Hannah zmarszczyła brwi.
- Czego nie pozwolisz mi zrobić?
- Tego, po co tu przyszłaś... - Z rozpaczy brakowało mu słów.
Wyswobodziła ramię z jego uścisku.
135
RS
- Przecież to wyłącznie moja sprawa i moja decyzja. Sam tak
powiedziałeś.
Odsunęła się i wolnym krokiem poszła w stronę korytarza, w którym
zniknęła grupa. Stał przez chwilę, nie wiedząc, co począć. Hannah z
oczywistych powodów nie chciała z nim rozmawiać. Wiedział, że to nie jest
chyba idealne miejsce na ostateczne wyznania, ale nie miał wyboru. Dogonił
ją.
- Chcę mieć to dziecko - oświadczył z mocą. - Nawet jeśli ty tego nie
chcesz.
Idąca obok Annie otworzyła usta ze zdumienia. Dobiegł ich donośny
głos przewodniczki.
- Jak państwo widzicie, mamy tu doskonałe warunki. Dysponujemy
osobnymi pokojami wyposażonymi w podwójne łoża dla małżonków, którzy
pragną być razem przed porodem, podczas porodu i potem.
Annie zamknęła usta i spojrzała na swojego energicznego małżonka.
- Byłoby cudownie, nie sądzisz? Adam zbliżył się do Hannah.
- Słyszałaś, co powiedziałem?
Skinęła głową, zasłuchana w słowa przewodniczki.
- W pokoju jest telewizor, wideo i wieża. Każdy może przynieść z
domu swoje ulubione nagrania. Duża łazienka zaopatrzona jest w prysznic,
wannę i jacuzzi.
- Niezle muszą sobie za to liczyć - mruknął mąż Annie.
- Hannah - szepnął z rozpaczą Adam - odezwij się. Powiedz coś,
błagam. Mogę sam zająć się dzieckiem, jeśli ty nie chcesz. Mam już
doświadczenie.
Hannah przeniosła na niego wzrok.
- O czym ty mówisz?
136
RS
- Mówię o mojej córce. O Madison, o Maddy.
Otworzyła szeroko oczy.
- Masz córkę? - zapytała nieco zbyt głośno i mąż Annie skarcił ją
wzrokiem.
- Miałem - poprawił ją Adam. - Umarła, kiedy miała dwa i pół roku.
Głos przewodniczki zabrzmiał teraz absurdalnie entuzjastycznie.
- A tutaj mamy świetnie wyposażone sale porodowe, jeśli ktoś ma
ochotę na poród tradycyjny. Proszę zwrócić uwagę na supernowoczesny
sprzęt i estetyczne otoczenie.
- Dokładnie w wieku Heidi - szepnęła Hannah.
- A nasi ginekolodzy i położnicy należą do najlepszych w kraju -
ciągnął niestrudzenie kobiecy głos.
- Heidi jest do niej bardzo podobna - rzekł cicho Adam. - Zostawia
nawet rozgniecione biszkopty w najdziwniej szych miejscach i tak samo
domaga się buzi na dobranoc.
Grupa zwolna zaczęła się oddalać i przewodniczka z wysokości
krzesła, na które weszła w czasie przemówienia, znacząco spojrzała na
maruderów.
- Szybciej, bardzo proszę. Mamy jeszcze wiele do zobaczenia, a nasz
czas jest ograniczony.
Bez słowa poszli za pozostałymi uczestnikami wycieczki". Zagłębili
się w kolejny korytarz i nieco zwolnili. Przewodniczka zrównała się teraz z
nimi. Była wysoka, znakomicie ubrana, pod pachą miała teczkę z papierami.
Typowa kobieta sukcesu.
- Na imię mam Miranda - powiedziała ciepłym głosem. -I co o tym
myślicie?
137
RS
Hannah, pogrążona w myślach, nie od razu ją zrozumiała. Widać było,
że nie bardzo wie, gdzie się znajduje.
- Jest cudownie - odparł za nią Adam. - Ja osobiście byłbym za tym
małżeńskim łożem.
Miranda uśmiechnęła się, wyraznie usatysfakcjonowana.
- Idziemy, idziemy! - krzyknęła w stronę wycieczki. -Nie wchodzimy
do sal operacyjnych, bo są sterylne. Zaglądamy tylko z korytarza.
Hannah stanęła jak wryta.
- To dlatego tyle wiedziałeś o dzieciach? Ale dlaczego mi nie
powiedziałeś wcześniej?
Adam spuścił głowę.
- Nikomu o tym nie mówiłem. Nie mogłem. - Ujął jej ręce w dłonie. -
Dopiero dzisiaj.
Na jej twarzy ukazała się ulga.
- Wiedziałam, że coś w tym musi być. - Westchnęła głęboko. - Czułam
to. O nic nie pytałam, bo skoro nie byłeś gotów... to i tak nic by nie
zmieniło.
- Wszystko ci opowiem - zapewnił ją gorąco. - Pokażę ci fotografie.
Stali wpatrzeni w siebie, trzymając się za ręce; dopiero głos Mirandy
sprowadził ich na ziemię.
- Nie zostawajcie w tyle, proszę. Osobom nieupoważnionym nie wolno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]