[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przychodzą i oferują pomoc. Właśnie dlatego poszła
zobaczyć się z Phil.
Betty wróciła rozpromieniona.
- Załatwione. Och, to będzie wspaniałe! Blake, jesteś
kochany. Ale gdzie ja znajdę pięć dziewczyn dla tych
pięciu kolegów, których on tu przywiezie?
Zakłopotała się, słysząc wybuchy śmiechu, ale po
chwili namysłu też się roześmiała.
- O Boże, powinnam była wyrazić to inaczej, prawda?
Nieważne, wiecie, co mam na myśli. - Rozpromieniła się
znowu.- Idę przygotować listę rzeczy do zrobienia.
Stokrotne dzięki, Blake.
- Muszę przyznać, że trochę się dziwię, dlaczego to ty
jesteś kochany. Przecież cała praca spadnie na Phil
- powiedziała przekornie Finley.
- Nie myślisz, że jestem kochany?
Ton flirtu w jego głosie zaskoczył ją, lecz odpowiedziała
uprzejmie, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.
- Oczywiście, że tak. Ty wiesz, że nie można ci się
oprzeć, a ja jestem po prostu zwykłą naiwną panienką.
Nie waż się! Odwołuję to! Chociaż muszę dodać, że
jestem dość dumna z tego sztucznego uśmiechu. Nie
było to łatwe do zrobienia.
Natychmiastowa kapitulacja powstrzymała go od
wrzucenia jej z powrotem do basenu. Nawet jej nie
dotknął, chociaż przez chwilę wyglądało, że ma trudności
z wycofaniem się za linię demarkacyjną, jaką sobie
razem wyznaczyli.
- A ja sądziłem, że to było naturalne - stwierdził
sędziowskim tonem. - W takim razie cieszę się, bo
wyglądałaś okropnie. Chodź, pójdziemy się ubrać.
- Jestem kochany - ciągnął - bo nie mam nic przeciwko
temu, że Phil będzie karmiła nas resztkami, kiedy wda
się w tę orgię przygotowań do przyjęcia. Ona to uwielbia.
- Rozumiem. - Kroczyła przy nim świadoma sposobu,
w jaki zawsze przystosowywał swój długi krok, tak by
nie musiała go gonić. - Ona miała rację. Jesteś kochany.'
- Kiedy mieszkasz na wyspie, opłaca się być dobrym
dla służby. Cholernie trudno ich zastąpić kimś innym
- odrzekł cynicznie. - Mężczyznom częściej odpowiada
życie tutaj, ale większość kobiet woli światła wielkiego
miasta.
Biorąc prysznic zastanawiała się nad powodem oka
zanego cynizmu. Liza?
Kiedy wyszła, musiała wciąż mieć na twarzy szczególny
wyraz, ponieważ popatrzył na nią i zapytał od razu:
- O co chodzi?
- Zastanawiam się tylko, czy Phil wie, jak ją oczerniasz.
Resztki, rzeczywiście!
Nie uwierzył jej, ale na szczęście nic nie powiedział.
Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowała, był romans!
Och, to byłoby wspaniałe, dopóki by trwało, ten zachwyt
i udręka, i uniesienia, ale ona musiała skupić się tylko
na jednej rzeczy. Przed nią były dwa lata najbardziej
wytężonej pracy, z egzaminami po osiemnastu miesiącach,
i jeżeli chciała sprostać swoim ambicjom, musiała je zdać.
Tak więc nie będzie czasu na namiętność.
A Blake powinien szukać żony, nie kochanki. Spędziła
samotne godziny w łóżku, rozważając, jaka żona byłaby
dla niego najlepsza. Uznała, że on potrzebuje kobiety
wychowanej na wsi, miłej, rozsądnej, która by znalazła
spełnienie w małżeństwie i dzieciach, no i życiu na
wyspie. Powinna dobrze wyglądać, ale przede wszystkim
powinna kochać go z całkowitym oddaniem, jakiego
wymaga mężczyzna taki jak Blake.
Byłoby niemądrą rzeczą sądzić, że ona jest takim
typem kobiety. Jeszcze głupsze było leżenie w łóżku
i układanie w myśli scenariuszy, co powodowało, że
rano była niewyspana i zawstydzona.
Głos Blake'a wyrwał ją z zamyślenia.
- Słyszałem ostatnio zachwyty twoich nieletnich
wielbicieli, że świetnie skaczesz do wody, nawet z sied
miometrowej skały. Nie wiem, czy to było rozsądne.
- Dużo skakałam w szkole średniej, naprawdę potrafię
to robić. - Zaczerwieniła się. - Wiedziałam doskonale,
na co się odważam, ale nie miałam pojęcia, że oni to
oglądają.
- Byli na tyle mądrzy, żeby ciebie nie naśladować.
- Obserwował ją zmrużonymi oczami. - Jesteś taka
mała, że znowu nie powstrzymałem się od napominania
cię. Przepraszam.
- Nieważne. Myślę, że właśnie dlatego zdecydowałam,
że zostanę pediatrą. W końcu dzieci nie będą patrzeć na
mnie jak na dziewczynkę przebraną za lekarza. Jeżeli
jestem w pubie, muszę przedstawić prawo jazdy, zanim
cokolwiek mi podadzą! Nie masz pojęcia, jakie to może
być przygnębiające!
- Nie mam? - spytał kwaśno, z grymasem na twarzy.
- Każdy cierpi z powodu nieporozumień.
- Ty też?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]