[ Pobierz całość w formacie PDF ]
schodów, a nie jak wszyscy pozostali w stronę windy.
Westchnęła głęboko.
Rzeczywiście, cudowny facet. Jena zacisnęła wargi
i spojrzała znacząco na Dulcy. No więc, co od niego
dostałaś?
Słucham? Dulcy nonszalanckim krokiem ruszyła
w stronę pozostałych. Chociaż przebywanie w pobliżu
Beatrix nie plasowało się wysoko na liście jej priorytetów,
przebywanie sam na sam z Jeną uznała w tym momencie
za samobójstwo.
Dobrze wiesz, o czym mówię wysyczała Jena,
pochylając się ku Dulcy ze stanowczą miną.
Coś, co zgubiłam.
Uhm. Powiem ci, co ja miałabym ochotę zgubić za
każdym razem, gdy widzę tego faceta. Swoje majtki.
Dulcy wytrzeszczyła oczy, a Jena wybuchnęła śmie-
chem.
Przyjechała winda. Jena, przepraszając, pierwsza we-
pchnęła się do środka i pociągnęła za sobą Dulcy. Chciała,
żeby stanęły z tyłu, w kącie, lekko oddalone od reszty.
Beatrix, Barry i Bruno weszli na końcu i zwrócili się
twarzą w stronę drzwi. Jena zupełnie otwarcie taksowała
wzrokiem walory Bruna, najwyrazniej nie przeszkadzało
jej, że należał do gatunku całkowicie pozbawionego szyi.
Dulcy poczęstowała ją silnym kuksańcem.
O co chodzi? wyszeptała jej Jena do ucha. Wierz
mi, skarbie, w tej chwili jesteś ostatnią osobą uprawnioną
do moralizowania.
Dulcy wybałuszyła oczy. Miała tylko nadzieję, że za
chwilę szczęka nie opadnie jej do pasa.
Jeżeli przedtem mogłam mieć jeszcze jakieś wąt-
pliwości, teraz już jestem całkiem pewna roześmiała się
cicho, obejmując Dulcy ramieniem.
To nie czas ani miejsce na takie rozmowy.
Wiem. Ale wkrótce znajdziemy i jedno, i drugie.
A wówczas będziesz musiała mi wszystko opowiedzieć.
Dosłownie wszystko.
Barry chrząknął znacząco i posłał im ostrzegawcze
spojrzenie. Dulcy najchętniej skryłaby się w mysiej dziu-
rze, gdyby tylko udało się jej coś podobnego znalezć.
Beatrix obejrzała się za siebie i z jadowitym uśmiechem
na twarzy wbiła w przyszłą synową pełne wściekłości
spojrzenie.
Mam nadzieję, że jesteś wreszcie usatysfakcjonowa-
na, Dulcy.
Dulcy nerwowo przełknęła ślinę i w ostatniej chwili
powstrzymała się od wygładzenia żakietu.
Nie bardzo rozumiem, co pani ma na myśli, pani
Wheeler.
Policję, oczywiście. Zapewne zdajesz sobie sprawę,
że teraz nie mamy już co marzyć o anonimowości. Nie
będziesz mogła wytknąć nosa z domu czy biura, by od
razu nie natknąć się na jakiegoś trzeciorzędnego reportera
goniącego za tanią sensacją. Możemy więc zapomnieć
o odnalezieniu Bradleya na własną rękę. Będziemy za to
musieli się martwić, które z podstępnie zrobionych nam
zdjęć znajdzie się na pierwszej stronie porannych gazet.
Lub co pokażą w wieczornych wiadomościach.
W tym momencie rozległ się cichy śmiech Barry ego.
Trixie, co byś powiedziała na lunch w moim towa-
rzystwie? Znam niezły mały lokal w pobliżu.
Trixie? Dulcy niemal zaplątała się we własne nogi
z wrażenia, mimo że nawet nie ruszyła się z miejsca. Ale
prawdziwy szok przeżyła, gdy Beatrix odpowiedziała na
propozycję Barry ego wyjątkowo promiennym uśmie-
chem. Wyglądała tak, jakby nagle ubyło jej dziesięć lat.
Z największą przyjemnością odparła, po czym
z już zupełnie innym wyrazem twarzy zwróciła się
w stronę Bruna. Ty, oczywiście, będziesz musiał po-
czekać w samochodzie. Twoja obecność mogłaby wywo-
łać niepożądane plotki.
Jena pochyliła się ku Dulcy.
O szczęśliwa godzino!
Rozdział dziewiąty
Nie, pan Wheeler nie przyjechał przedwczoraj na
umówioną partię golfa odparł pięć godzin pózniej nadęty
menedżer ekskluzywnego klubu, niejaki pan Jones. Ajeże-
li chcielibyście państwo dowiedzieć się czegoś więcej w tej
sprawie, radziłbym skontaktować się z policją w Albuquer-
que. Udzieliłem im wszelkich możliwych informacji.
Dulcy była pewna, że jeśli ten facet uniósłby głowę
jeszcze odrobinę wyżej, mogłaby policzyć wszystkie
włosy w jego nosie. Spojrzała z ukosa na Quinna zacis-
kał silnie szczęki, a w oczach pojawiały mu się grozne
błyski. Gdyby znajdowała się na miejscu pana Jonesa,
wzięłaby nogi za pas już dobre pięć minut temu.
Dulcy wyraznie wyczuwała wzajemny antagonizm
obu mężczyzn. Bez wątpienia menedżer był przekonany,
że przynależy do śmietanki towarzyskiej, natomiast ubra-
nego w dżinsy i T-shirt Quinna traktował jak osobnika
o podejrzanym statusie społecznym.
Dziękujemy, panie Jones powiedziała z uśmie-
chem, by rozładować sytuację.
Chcielibyśmy przenocować rzucił szorstko Quinn.
Menedżer jakby nagle urósł o pół metra, czy może
gwałtownie zalewitował.
To nie hotel, proszę pana. Jesteśmy ekskluzywnym
klubem, o bardzo restrykcyjnych zasadach przyznawania
członkostwa.
Dulcy zerknęła na zegarek. Właśnie minęła szósta.
Quinn miał rację. Zanim dojechaliby z powrotem do
miasta, byłoby już za pózno, by kontynuować poszuki-
wania zakładając, że pozostał im jeszcze jakiś trop do
zbadania. Dulcy nie miała już żadnego pomysłu. Podej-
rzewała też, że jeśli nawet Quinn miał jeszcze jakieś
plany, nie zamierzałby się nimi z nikim dzielić.
Dulcy zwróciła się w stronę Jonesa, uśmiechając się
najmilej, jak umiała choć, biorąc pod uwagę okoliczno-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]