[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ale z drugiej strony dobrze było czuć bliskość matki i rozpoznawać
rzeczy pochodzące z tej doliny, w której ona też przeżyła swoje
dotychczasowe dorosłe życie. W błysku pamięci zobaczyła przed sobą
matkę, leżącą bez życia na ziemi. Cieknącą z rany krew. Ludzi, którzy
próbowali pocieszać. Wszechogarniającą ciszę.
Na szczęście z czasem wspomnienia zbladły, zostawiając tylko głęboki
smutek i poczucie braku. Ale z tym można żyć. Bluzka od ludowego stroju i
stare spódnice na dnie skrzyni, a przy nich mała szkatułka, zawierająca
srebrne ozdoby. Widziała to już wcześniej.
W niedużym woreczku znalazła owalny medalion na długim łańcuszku.
Kiedy go otworzyła, z wyblakłego portretu spojrzał na nią ojciec. Miniatura
została sporządzona, kiedy ojciec był młody. Zawiesiła sobie medalion na
szyi i poczuła chłodne srebro na skórze. Będzie to nosić. Jako pamiątkę.
Jako symbol. Jako amulet.
Zamknęła wieko, a potem jeszcze długo klęczała obok skrzyni i
wpatrywała się w nie. Pragnienie powrotu do Hemsedal narastało z każdym
dniem. Ale co z Flemmingiem? Czy zdoła opuścić mężczyznę, którego tak
pokochała? Myślami wróciła do tamtej nocy w górach, kiedy po raz
pierwszy oddała się obcemu przybyszowi.
Wstała z postanowieniem, że jutro porozmawia z Flemmingiem.
Hannah zdmuchnęła lampę i już miała wślizgnąć się do łóżka, gdy na
zewnątrz usłyszała jakiś szelest.
Stała nieruchomo, nasłuchując. Nie, na korytarzu panowała cisza. Na
palcach podeszła do drzwi i przyłożyła do nich ucho. Czy ktoś tam chodzi?
Starała się nie oddychać, w pokoju panowały ciemności, po tamtej
stronie też było ciemno.
Po omacku wróciła do łóżka i położyła się. Poczucie zagrożenia wisiało
nad nią niczym śnieżna lawina, która zaraz zejdzie. W końcu jednak kobietę
zmorzył sen.
Ocknęła się nagle. Serce tłukło jak szalone, jeszcze zanim się na dobre
obudziła, próbowała krzyczeć. Potem usiadła na łóżku i wpatrywała się w
drzwi. Ktoś otwierał je z klucza. Jej prywatny pokój. Słyszała chrobot
RS
143
metalu i pomyślała, że powinna była zostawić swój klucz w zamku. Nie
przypuszczała jednak, że są tu inne klucze, pasujące do jej zamka. A
jednak...
Usłyszała cichy szczęk i drzwi otworzyły się bezgłośnie. Zamajaczyła jej
jakaś ciemna sylwetka, ale nie była w stanie jej rozpoznać.
- Kto to? - spytała głośno, by pokazać, że nie śpi i może zacząć krzyczeć.
Intruz niczym zwierzę doskoczył do niej i zacisnął jej usta ręką. Hannah
walczyła, by móc oddychać, nie zdołała wydać z siebie głosu, by wzywać
pomocy. Napastnik się nie odezwał, trzymał ją tylko z całej siły. Kiedy
przestała się wyrywać, wsunął jej jedną rękę pod nocną koszulę, drugą nadal
zasłaniał usta. Przerażona tym, na co się zanosi, znowu zaczęła się szarpać,
mężczyzna pchnął ją na łóżko i zwalił się na leżącą całym ciężarem.
Rozgorączkowane ręce obmacywały jej ciało, śliniące się usta dławiły, nie
mogła oddychać.
Boże drogi, co takiego zrobiła, by sobie na to zasłużyć?
Powinna wzywać Olego, ale dusiła się, nie była w stanie zaczerpnąć
powietrza.
W końcu poczuła twardy członek między nogami i zacisnęła uda. Już
wiedziała, kto się do niej dobiera po nocy. Alice miała chyba powody do
zazdrości, pomyślała.
Potężny cios w brzuch sprawił, że na chwilę opadła bezwładnie, a to
wystarczyło, by jej nogi zostały gwałtownie rozsunięte. Mężczyzna szarpnął
jej ciałem i próbował się w nią wedrzeć.
Jęczał i wciąż wpijał się w jej usta.
Nie, myślała przerażona. Nie, nie chcę. Nie chcę się poddać. Walczyła z
napastnikiem i w duchu wzywała pomocy. Ole, słyszysz mnie? Flemming,
pomóż mi. Ale najmniejszy nawet dzwięk nie wydobył się z jej krtani.
W pewnej chwili mignęło jakieś światełko, ale zaraz zniknęło.
Przywidzenie, pomyślała.
Mads zaskoczony gwałtownym oporem z coraz większą desperacją
próbował dokonać tego, po co tu przyszedł. Niech ona nie będzie taka
niedotykalska.
Hannah słabła coraz bardziej, zaczęła się zastanawiać, czy nie ulec.
Prędzej będzie miała to za sobą.
Ta myśl była niczym zimny powiew przypominający ciemne noce pod
czarną górą. Nagle zobaczyła przed sobą zaciętą twarz Engebreta, ogarnęła
ją panika i odzyskała siłę.
Niespodziewanie, nie wiedzieć czemu, pokój rozświetliły liczne lampy, a
Flemming i Ole schwycili i mocno trzymali wierzgającego Madsa.
RS
144
Hannah leżała wyczerpana na zmierzwionej pościeli, zdołała się tylko
okryć narożnikiem kołdry. Dyszała ciężko, ale serce zaczynało się
uspokajać.
- Uważasz, że godnie się zaprezentowałeś, zarządco? -Ole wypluwał z
siebie słowa, pewny własnej pozycji. Lustrował Madsa od stóp do głów -
miał przed sobą żałosnego człowieczka ze spuszczonymi spodniami i
włosami lepiącymi się do skroni.
Brutalnie pchnęli Madsa na fotel, a Flemming pomógł Hannah się
ogarnąć.
- Czy on ci coś zrobił? - spytał z troską.
- Nic, ale mało brakowało. - Hannah rozpłakała się. Nie potrafiła
powstrzymać łez. Teraz wszystko legło w gruzach. Będzie musiała stąd
wyjechać na zawsze, albo poszukać innego zarządcy. Teraz nic już nie
będzie takie samo.
- Jesteś pewna? - Flemming wciąż przyglądał jej się przestraszony.
Mads podciągnął spodnie i po omacku szukał czegoś nerwowo po
kieszeniach. Zanim ktokolwiek zdążył się zorientować, co się dzieje, wyjął
korek z małej buteleczki i jednym haustem wlał w siebie jej zawartość.
- Co ty pijesz? - spytał Ole, wyrywając mu buteleczkę. Flemming
odczytał: Krople Ars...
- Wiesz, co zażyłeś? - Flemming przyglądał się Madsowi. Zdumiony i
przerażony. Znał jednak odpowiedz, więc nie nalegał.
- Wiem. Tak będzie najlepiej dla wszystkich - wymamrotał Mads. - Tak
musi być. Skoro nie udało mi się pokonać właścicielki majątku, musiało mi
się udać pokonanie siebie.
- To ty otrułeś mamę? - spytał Ole ze zgrozą.
Mads uśmiechnął się blado, ale nie odpowiedział.
Flemming nie spieszył się. Chciał się najpierw przekonać, czy Hannah
dobrze się czuje i czy Ole przy niej zostanie, dopiero potem wyprowadził
Madsa z pokoju.
- Jako lekarz muszę cię ratować - rzekł po drodze. - To mój obowiązek.
Wątpię jednak, czy mi się uda. Zażyłeś bardzo dużą dawkę.
Potem obaj zniknęli w głębi korytarza.
- Miałeś rację, Ole. - Hannah łapczywie piła wodę, którą jej podał. -
Wisiało nade mną niebezpieczeństwo. Ale jak Flemming się o tym
dowiedział?
- Poprosiłem go, żeby dzisiaj u mnie przenocował uśmiechnął się. -
Wyjaśniłem, o co chodzi, i czuwaliśmy na zmiany. Nie przypuszczaliśmy
tylko, że on będzie miał klucze do twojego pokoju, nasłuchiwaliśmy raczej
RS
145
uderzeń oraz odgłosów włamania - uśmiechnął się krzywo. -Ale mimo to
przybiegliśmy na czas.
- Tak, Bogu dzięki, nie miałam już sił - westchnęła Hannah rozdygotana,
a po chwili powiedziała: - Chciałabym, żeby Flemming zdołał uratować
Madsa. Ze względu na dzieci.
Ole milczał. Trudno mu było się z nią zgodzić.
Następnego dnia w posiadłości nastrój był ponury.
Flemming przez resztę nocy i cały następny dzień zajmował się Madsem.
W końcu nie pozostawało już nic do zrobienia, trzeba było po prostu
czekać.
Blada Alice siedziała u boku męża i powtarzała:
- To jej wina. To wszystko jej wina. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •