[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie była przygotowana zacząć od razu. Przynajmniej psychicznie. Widząc jej
niezdecydowanie, pani Volney dodała:
- W tej chwili pracuje ktoś dorywczo i jest to sytuacja najwyżej znośna. Im szybciej
się pani nauczy, tym bardziej wartościowa będzie pani dla firmy.
Bała się, że jeśli się nie zgodzi zacząć od następnego dnia, oferta może być
wycofana.
- Oczywiście; mogę zacząć jutro.
45
S
R
- Pracujemy od dziewiątej do piątej, z godziną na lunch. Spodziewam się, że będzie
pani punktualna.
- Tak.
- Dobrze. Zatem spotykamy się jutro rano.
Jej przyszła szefowa zaczęła coś przeglądać na biurku, co miało oznaczać, że
rozmowa jest skończona. Mary Beth wyszła z mieszanymi uczuciami z powodu sposobu,
w jaki była traktowana, ale na razie była zbyt szczęśliwa, by martwić się na przyszłość.
Wychodziła z budynku.
Było prawie południe i hol wypełniały tłumy wchodzących i wychodzących ludzi.
Podświadomie rozglądała się po twarzach w poszukiwaniu George'a Walkera. Wmawiała
sobie, że chce mu tylko podziękować. Nie spotkawszy go, pocieszyła się, że będzie miała
na to dużo czasu, kiedy zobaczy go w biurze. Była zbyt podniecona, aby coś jeść, więc
zdecydowała poświęcić całe popołudnie na zakupy, bo chociaż przywiozła ze sobą trochę
ubrań z Sedalii, teraz, kiedy zacznie pracować, potrzebne jej będą inne. Nie miała na myśli
żadnego konkretnego miejsca, więc idąc, rozglądała się po wystawach. Być może -
myślała - powinna poczekać na Cynthię. Na pewno ona będzie znała miejsca, gdzie można
kupić ubranie za rozsądną cenę. Zgadzała się ze sobą, że tak byłoby najlepiej, ale w takim
nastroju nie potrafiła słuchać głosu rozsądku. Będzie jeszcze wiele okazji, żeby skorzystać
z rad Cynthii, ale teraz chciała sobie sama coś kupić. Właściwie chciała sobie sprawić
prezent w nagrodę, że tak szybko uporała się ze znalezieniem pracy.
Odkryła sklep, który ją interesował, i wełnianą spódnicę na wystawie, która
przypadła jej do gustu. Kosztowała czterdzieści dolarów. Weszła do środka i prawie
natychmiast, przywołana dzwiękiem otwieranych drzwi, pojawiła się u jej boku
egzotycznie wyglądająca ekspedientka.
- W czym mogę pani pomóc?
- Chciałabym zobaczyć taką spódnicę jak na wystawie.
- Jaki rozmiar?
- 38.
Obrzuciła ją badawczym spojrzeniem.
- Myślę, że wystarczy 36. Ta numeracja jest większa.
46
S
R
Ekspedientka podeszła od jednej z szafek i wyciągnęła dokładnie taką samą
spódnicę, jaka była na wystawie. Podała ją Mary Beth:
- Proszę tę przymierzyć. Tam, z tyłu jest przymierzalnia.
Wzięła spódnicę i poszła do małego pokoiku w tyle sklepu. Spódnica pasowała jak
ulał w biodrach i pasie, ale wydawała się jej trochę za krótka. Kiedy wyszła, sprzedaw-
czyni już czekała przy drzwiach.
- Niedobra. To krój nie dla pani.
- A może, gdyby tak trochę spuścić u dołu?
- Wątpię. To nie tylko długość. Nie w pani stylu i już. Na pani miejscu raczej bym
jej nie kupiła.
Chcąc nie chcąc, musiała się z nią zgodzić.
- Czy chce pani spróbować coś innego?
- Tak naprawdę, to właśnie ta jedna wpadła mi w oko i teraz sama nie wiem...
- Jeżeli pani naprawdę chce, to proszę ją wziąć.
Nie potrafiła się zdecydować. Nawet jeśli jej się podobała, to dlaczego ta kobieta
miałaby mówić, że jej nie pasuje, gdyby to nie była prawda? Nie mogła sobie pozwolić iść
do biura w czymś nieodpowiednim. Przy takiej pani Volney, z jej elegancją i manierami?
Nie, żeby chciała z nią współzawodniczyć, ale była pewna, że pani Volney nadaje pewien
ton w biurze, i dobrze by było sprostać jej wymaganiom. Ekspedientka, widząc jej bez-
radność na twarzy, zaproponowała pomoc:
- Proszę dać mi chwilę czasu, a zobaczę, co mogę znalezć takiego na panią.
Wróciła po chwili niosąc lekko błyszczący, brązowy, dwuczęściowy komplet. Mary
Beth nie bardzo spodobał się ten wybór, ale zgodziła się na przymiarkę.
- Proszę zabrać też górę; zobaczy pani efekt w całości.
Nałożyła najpierw spódnicę i musiała przyznać, że pasuje idealnie. Długość również
była odpowiednia. Potem narzuciła górę i wyszła z przymierzalni.
- Teraz tak. Proszę spojrzeć na siebie w lustrze.
Musiała przyznać, że efekt był naprawdę niezły.
- Jeżeli wolno mi jeszcze coś doradzić, to proponowałabym białą bluzkę do tego,
żeby uwydatnić ciemny brąz. Z pewnością ma pani taką w domu.
47
S
R
Teraz dopiero zaczęła się sobie naprawdę podobać. Bardziej nawet, niż chciała się
do tego przyznać.
- A czy ma pani jakąś naprawdę ładną bluzkę, która by pasowała?
- Mam, ale bardzo drogie.
- Po ile?
- 50 dolarów. Tyle, co ten cały komplet.
- Czy można zobaczyć?
- Oczywiście.
Kobieta weszła za ladę i wyjęła białą szyfonową bluzkę. Sam dotyk sprawiał Mary
[ Pobierz całość w formacie PDF ]