[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wykorzystują, ale mnie nie słuchał. Na szczęście tata wszystko odkrył. Nate był zawsze
dobrym uczniem, więc kiedy jego oceny poleciały... - Przeniosła wzrok na plakat z Władcy
Pierścieni na ścianie, ale było jasne, że go nie widzi. Widziała zupełnie co innego. - Tata był
taki wściekły - podjęła po chwili - że zabrał nas ze szkoły. Następnego dnia znalazł pracę
tutaj. Przenieśliśmy się w tym samym tygodniu.
Byłam w stanie zrozumieć punkt widzenia doktora Thompkinsa. Moja rodzina boryka
się z różnymi problemami, ale narkotyki do nich nie należą.
- Chyba rozumiem - powiedziałam. - Ci narwańcy dopadli go, bo przestał im dawać
bloczki z receptami.
Tasha potrząsnęła głową, zakłopotana.
- Nie wiem - odparła. - To zli chłopcy, ale nie byli mormordercami.
Zastanowiłam się przez chwilę.
- A ten znak? - spytałam.
Douglas wykonał dłonią gest podrzynania gardła. Za pózno.
- Jaki znak? - zdziwiła się Tasha.
Palnęłam gafę. Tasha nie wiedziała. Nie znała szczegółów śmierci brata.
- Nic takiego - powiedziałam.  Tylko... eee... w mieście pojawiło się jakieś graffiti i
niektórzy ludzie sądzili, że to może być znak gangu.
- Myślicie, że mój brat był w gangu?
Douglas oparł czoło na dłoni, jakby nie mógł patrzeć na to, co się dzieje.
- Cóż - wydusiłam. Nie mogłam jej, rzecz jasna, powiedzieć prawdy. O symbolu
wyciętym na piersi Nate'a. - To tylko plotka.
Tasha rzuciła mi twarde spojrzenie.
- Był czarny - powiedziała ostro. - Dlatego ludzie uznali, że Nate należał do gangu i
wypisywał jakieś znaki.
- Niezupełnie - odparłam, wpatrując się rozpaczliwie w Douglasa. - Przecież sama
mówiłaś, że spotykał się z jakimiś ciemnymi typami...
- Fakt - powiedziała Tasha, wstając. Jak niemal wszyscy ludzie na świecie, górowała
nade mną wzrostem. - Ale te ciemne typy były przypadkiem w większości białe. Nie
przenieśliśmy się tutaj, jak wam się zdaje, z getta.
- Nigdy nic takiego nie twierdziłam - rzekłam pojednawczo. - Mówiłam tylko, że to
dziwne, że ten znak pojawił się w mieście, kiedy wy się tu przeprowadziliście, i
zastanawiałam się, czy...
- Czy nie sprowadziliśmy ciemnych typów z wielkiego złego miasta? - Sięgnęła po
płaszcz, który leżał na łóżku obok niej. - Policja zadawała nam te same pytania. Chcą wierzyć
w tę samą wersję co wy. Ze mój brat zasługiwał na śmierć ze względu na to, z kim się
spotykał. Cóż, mam nowinę dla gliniarzy i dla ciebie, Jessico. To nie jakiś uliczny gang z
wielkiego miasta zabił mojego brata. To był morderca miejscowego chowu.
Z tymi słowy wyszła z pokoju. Dopiero kiedy rozległ się trzask zamykanych drzwi,
Douglas zaczął klaskać.
- Brawo, siostro. Czy zastanawiałaś się kiedyś nad karierą w korpusie
dyplomatycznym?
Opadłam na to miejsce na jego łóżku, które właśnie zwolniła Tasha.
- Daj spokój - mruknęłam ponuro.
- Nie martw się - powiedział Douglas. - Dojdzie do siebie. W końcu tylko straciła
brata.
- Taa, a ja okazałam się naprawdę pomocna, sugerując, że był gangsterem, który sam
się prosił o to, co go spotkało.
- Nie sugerowałaś niczego podobnego - stwierdził Douglas. - A ja pytałem ją o to
samo, kiedy weszłaś.
- Ale przy tobie się nie wściekła.
- Dlaczego miałaby się wściec? Biorąc pod uwagę mój czar osobisty - odparł
nonszalancko.
Zauważyłam jednak na jego policzkach lekki rumieniec, którego jeszcze przed chwilą
nie było.
- Douglas? - mruknęłam, prostując się na łóżku.
- Co?
- Ona ci się podoba. Przyznaj się.
- Oczywiście, że mi się podoba. - Odwrócił się do komputera i zaczął stukać w
klawisze. - Jest bardzo miła.
- To coś więcej - stwierdziłam. - Ty się w niej durzysz. Douglas przestał stukać.
Odwrócił się na krześle i burknął:
- Jeśli komuś o tym powiesz, zabiję cię.
- Komu miałabym powiedzieć? - Przewróciłam oczami. - Dlaczego jej gdzieś nie
zaprosisz?
- Chociażby z tego powodu - odparł - że przez ciebie ona teraz nienawidzi
wszystkiego, co się ze mną wiąże.
- Powiedziałeś, że jej przejdzie!
- Powiedziałem to tylko dlatego, żebyś poczuła się lepiej. Zrozum. Wszystko zepsułaś.
- Co to, to nie! - Wstałam z łóżka. - Nie zwalisz na mnie winy za to, że Tasha nie chce
z tobą chodzić. Przecież nawet jej tego nie zaproponowałeś. Dlaczego nie zaprosisz jej do
kina na jeden z tych dziwacznych niezależnych filmów, na które zawsze chodzą takie
komiksowe świry, jak ty.
- Chyba żartujesz - mruknął Douglas. - Przecież właśnie zamordowano jej brata.
- To straszne - przyznałam. - Ale sama mówiła, że nie może wytrzymać w domu.
Zaproś ją do kina. Na pewno się zgodzi.
- Pomyślę o tym - rzekł Douglas, odwracając się do komputera. - Co do tego znaku.
Szukałem cały dzień, ale niczego nie znalazłem. Jesteś pewna, że dobrze go narysowałaś?
- Jasne - powiedziałam i natychmiast zmieniłam temat. - Douglasie, mówię poważnie,
powinieneś ją gdzieś zaprosić.
- Ale ona chodzi do liceum - odparł, znów wbijając wzrok w monitor.
Przypomniała mi się wczorajsza rozmowa z Robem w stodole.
- I co z tego? - powiedziałam. - Tasha jest poważna jak na swój wiek, a ty niedojrzały
jak na swój. Stanowicie idealną parę.
- Może masz rację - mruknął Douglas niechętnie.
W tym momencie usłyszałam, jak Ruth woła mnie po imieniu. Jak zwykle, weszła do
domu bez pukania.
- Mam! - zawołała, ukazując się w drzwiach minutę pózniej, zasapana i pokryta
płatkami śniegu. - Zdjęcie Setha Blumenthala. Chłopaka, który zniknął dziś rano. Cześć
Douglas.
- Cześć - odpowiedział, nie wchodząc z Ruth w kontakt wzrokowy, jak to było w jego
zwyczaju.
- Czy to Tasha Thompkins wychodziła od was przed chwilą? - zapytała Ruth.
- Tak - odparłam.
- Nie wiedziałam, że się przyjaznicie. Miło z twojej strony, że ją zaprosiłaś.
- Nie zaprosiłam.
- To dlaczego przyszła?
- Zapytaj jego - odparłam, wskazując głową Douglasa. Skulił się przy komputerze, ale
zauważyłam, jak czerwienieją mu czubki uszu.
- Co trzeba zrobić - spytał - żeby zdobyć w tym domu odrobinę prywatności?
8
Kiedy obudziłam się następnego ranka, wiedziałam, gdzie jest Seth Blumenthal.
Nie było to dobre miejsce. W najmniejszym stopniu.
Z psychiczną zdolnością odnajdywania ludzi niełatwo żyć. Ledwie rzuciłam okiem na
zdjęcie na ścianie w pokoju pani Wilkins, dowiedziałam się czegoś o tacie Roba. Oddałabym
wszystko, żeby pozbyć się tej informacji.
Tak jak oddałabym wszystko, by nie musieć zrobić tego, co musiałam teraz zrobić.
Wielka mi rzecz. Podnieść słuchawkę i wykręcić 911.
Wcale nie.
Kiedy otrzymuję wiadomość o zaginionym dziecku, zwykle sprawy rozwijają się
następująco: zanim oddzwonię, upewniam się, że dziecko naprawdę chce, by je odnaleziono.
Kiedyś znalazłam chłopca, który miał się dużo lepiej, gdy był zaginiony niż wtedy, gdy
przebywał ze swoim ojcem, zwyczajnym draniem. Od tamtej pory sprawdzam, czy
odnajdywanych przeze mnie dzieci nie lepiej zostawić w spokoju.
W wypadku Setha nie było o tym mowy.
Nie mogłam jednak zwyczajnie podnieść słuchawki, wybrać 911 i powiedzieć:
 Znajdziecie na tej - i - na - tej ulicy Setha Blumenthala. Pośpieszcie się, mama bardzo za nim
tęskni .
Od czasu, gdy zaczęło się z tą zdolnością psychiczną i rząd Stanów Zjednoczonych
wyraził gorące pragnienie wciągnięcia mnie na swoją listę płac, musiałam udawać, że owa
zdolność się ulotniła. Więc jak by to wyglądało, gdybym z mojego pokoju wykręciła 911 i
powiedziała:  No tak, Seth Blumenthal. To jest adres, pod którym go znajdziecie .
Niezbyt dobrze. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •