[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie darmo lotne gołębie są w cugach
Bóstwa miłości i nie darmo Kupid
Ma skrzydła z wiatrem idące w zawody.
Już teraz słońce jest w samej połowie
Dzisiejszej drogi swojej; od dziewiątej
Aż do dwunastej trzy już upłynęły
Długie godziny, a jeszcze jej nie ma.
Gdyby krew miała młodą i uczucia,
Jak piłka byłaby chyżą i lekką,
I słowa moje do mego kochanka,
A jego do mnie, w lot by ją popchnęły;
Lecz starzy wcześnie są jakby nieżywi;
Jak ołów ciężcy, zimni, więc leniwi.
Wchodzą M a r t a i P i o t r
55
Ha! otóż idzie. I cóż, złota nianiu?
Czyś się widziała z nim? Każ odejść słudze.
MARTA
Idz, stań za progiem. Piotrze.
Wychodzi P i o t r.
JULIA
Mów, droga, luba nianiu! Ależ przebóg!
Czemu tak smutno wyglądasz? Chociażbyś
Złe wieści miała, powiedz je wesoło;
Jeśli zaś dobre przynosisz, ta mina
Fałszywy miesza ton do ich muzyki.
MARTA
Tchu nie mam, pozwól mi trochę odpocząć;
Ach! moje kości! To był harc nie lada!
JULIA
Wez moje kości, a daj mi wieść swoją.
Mówże, mów prędzej, mów, nianiuniu droga.
MARTA
Co za gwałt! Folguj, dlaboga, choć chwilkę,
Czyliż nie widzisz, że ledwie oddycham?
JULIA
Ledwie oddychasz; kiedy masz dość tchnienia
Do powiedzenia, że ledwie oddychasz?
To tłumaczenie się twoje jest dłuższe
Od wieści, której zwłokę nim tłumaczysz;
Maszli wieść dobrą czy złą? niech przynajmniej
Tego się dowiem, poczekam, na resztę;
Tylko mi powiedz: czy jest złą, czy dobrą?
MARTA
Tak, tak, pięknyś panna wybór zrobiła! pannie właśnie męża wybierać. Romeo! żal się Bo-
że! Co mi toza gagatek! Ma wprawdzie twarz gładszą niż niejeden, ale oczy, niech się
wszystkie inne schowają; co się zaś tyczy rąk i nóg, i całej budowy, chociaż o tym nie ma
co wspominać, przyznać trzeba, że nieporównane. Nie jest to wprawdzie galant całą gębą,
ale słodziuchny jak baranek. No, no, dziewczyno! Bóg pomagaj! A czy jedliście już obiad?
JULIA
Nie. Ale o tym wszystkim już wiedziałam.
Cóż o małżeństwie naszym mówił? powiedz.
MARTA
Ach! jak mnie głowa boli! tak w niej lupie,
Jakby się miała w kawałki rozlecieć.
56
A krzyż! krzyż! biedny krzyż! niechaj waćpannie
Bóg nie pamięta, żeś mię posyłała,
Aby mi przez ten kurs śmierci przyśpieszyć.
JULIA
Doprawdy, przykro mi, że jesteś słabą.
Nianiu, nianiuniu, nianiunieczku droga,
Powiedz mi, co ci mówił mój kochanek?
MARTA
Mówił, jak dobrze wychowany młodzian,
Grzeczny, stateczny, a przy tym, upewniam,
Pełen zacności. Gdzie waćpanny matka?
JULIA
Gdzie moja matka? Gdzież ma być? jest w domu.
Co też nie pleciesz, nianiu, mój kochanek
Mówił, jak dobrze wychowany młodzian,
Gdzie moja matka?
MARTA
O mój miły Jezu!
Takżeś mi aśćka w ukropie kąpana!
I takąż to jest maść na moje kości?
Bądzże na przyszłość sama sobie posłem.
JULIA
O męki! Co ci powiedział Romeo?
MARTA
Masz pozwoleństwo iść dziś do spowiedzi?
JULIA
Mam je.
MARTA
Spiesz więc do celi ojca Laurentego;
Tam znajdziesz kogoś, coć pojmie za żonę.
Jak ci jagódki pokraśniały! Czekaj!
Zaraz je w szkarłat zmienię inną wieścią:
Idz do kościoła, ja tymczasem pójdę
Przynieść drabinkę, po której twój ptaszek
Ma się do gniazdka wśliznąć, jak się ściemni.
Jak tragarz, muszę być ci ku pomocy;
Ty za to ciężar dzwigać będziesz w nocy;
Idz: trza mi zjeść co po takim zmachaniu.
JULIA
Idę raj posiąść. Adieu, złota nianiu.
Wychodzą.
57
SCENA SZSTA
Cela O j c a L a u r e n t e g o.
O j c i e c L a u r e n t y i R o m e o.
OJCIEC LAURENTY
Oby ten święty akt był miły niebu
I przyszłość smutkiem nas nie ukarała.
ROMEO
Amen! lecz choćby przyszedł nawał smutku,
Nie sprzeciwważyłby on tej radości,
Jaką mię darzy jedna przy niej chwila.
Złącz tylko nasze dłonie świętym węzłem;
Niech go śmierć potem przetnie, kiedy zechce,
Dość, że wprzód będę mógł ją nazwać moją.
OJCIEC LAURENTY
Gwałtownych uciech i koniec gwałtowny;
Są one na kształt prochu zatlonego,
Co wystrzeliwszy gaśnie. Miód jest słodki,
Lecz słodkość jego graniczy z ckliwością
[ Pobierz całość w formacie PDF ]