[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zadurzyłaś się w nim.
- Wyobra\asz sobie niestworzone rzeczy - odparła
Beatrice ze zwykłym spokojem, choć wszystko się w
niej trzęsło.
Nie zdziwiła się, gdy jej zaproponował:
- Obiecuję, \e nic mu nie powiem, jeśli zgodzisz się
wyjść za mnie.
Spojrzała na staroświecki zegar, wiszący za nim na
ścianie kuchni. Za pół godziny ojciec powinien być
SPOTKANIE NA WZGÓRZU
151
w domu i matka te\. Bardzo potrzebowała kogoś, kto
by jej pomógł pozbyć się Colina, choćby Knotty'ego,
który znów szczekał za drzwiami. Pies szczekał tym
razem na widok wracającej ze szkoły Elli, która
zaglądała przez okno, sama dla nich niewidoczna.
W pierwszym odruchu chciała wbiec do kuchni i
razem z Beatrice wyrzucić Colina, ale ostro\ność
przewa\yła.
Widziała pana Sharpe'a niedaleko domu, roz-
mawiającego z wikarym. Odwróciła się i wybiegła na
ulicę właśnie w chwili, gdy Rolls-Royce doktora
wysunął swój zgrabny nos na podjazd. Ella nie chciała
krzyczeć, lecz frunęła dosłownie w stronę samochodu.
Doktor zahamował z lekkim poślizgiem o kilka
centymetrów przed nią.
- Nie rób tego więcej, Ella. O mało nie umarłem ze
strachu.
- Przepraszam cię, ale chodz szybko! Dzięki Bogu,
\e jesteÅ›. Colin jest w kuchni z Beatrice i...
Doktor był potę\nie zbudowanym mę\czyzną, ale
dopadł kuchni, otworzył drzwi i znalazł się w środku,
zanim Ella zdą\yła wziąć oddech. Zjawił się w samą
porę! Spojrzała nań z dr\ącym uśmiechem i pomyślała
z ulgą, \e teraz ju\ wszystko będzie dobrze. Doktor
stał z obojętną miną, a Colin starał się zebrać myśli.
Ella, która wślizgnęła się do kuchni, trzymała język na
wodzy, co u niej było wyjątkowe.
Wreszcie pierwszy przemówił Colin.
- Zatrzymałem się w miasteczku; pomyślałem, \e
wpadnę i zobaczę się z Beatrice. Chciałem ją namówić,
\eby jednak za mnie wyszła. Powinna to zrobić. A tak
przy okazji, czy pan wie, \e biedna dziewczyna kocha
się w panu bez pamięci?
- Tak, wiem.
Doktor zrobił krok, złapał Colina za rękę i wyciągnął
go na zewnÄ…trz, cicho zamykajÄ…c za sobÄ… drzwi.
152 SPOTKANIE NA WZGÓRZU
Ella wciągnęła ze świstem powietrze:
- Och, czy myślisz, \e on go zabije?
Beatrice trzęsła się jak galareta, rozjuszona i upo-
korzona.
- Mam nadziejÄ™, \e obydwaj siÄ™ pozabijajÄ… - war
knęła.
Upłynęło kilka minut, zanim doktor wrócił.
- Dałeś mu po łbie? - spytała Ella z nadzieją w
głosie.
- Ee... nie. Ale ju\ siÄ™ tu nie pojawi, jak sÄ…dzÄ™, - nie
patrzył w kierunku Beatrice. - Czy myślisz, \e twoja
matka zaprosi mnie na herbatÄ™, jak jÄ… o to poprosisz?
My zaraz przyjdziemy, Ella.
Beatrice zrobiła krok w kierunku drzwi, ale Ella ją
wyprzedziła. Poza tym Oliver wyciągnął rękę i przy-
trzymał ją, gdy chciała przejść koło niego. Zamknął
drzwi do hallu za Ellą i oparł się o nie.
- Colin ju\ ci więcej nie zakłóci spokoju - powiedział
łagodnie. - Daję ci na to słowo honoru. - Poklepał ją
po ramieniu z ojcowską czułością. - Jak to się dobrze
zło\yło, \e Ella wróciła wcześniej ze szkoły, ale ktoś
ją powinien przestrzec, \eby nie wybiegała przed
jadące samochody. Co z tą herbatą? To całe zamie
szanie sprawiło, \e chce mi się pić.
Beatrice poszła przed nim do salonu niosąc tacę z
herbatą. Oliver najwidoczniej nie miał zamiaru
\artować na temat złośliwych rewelacji Colina i czuła
do niego za to wielką wdzięczność.
Ella musiała coś szepnąć niepostrze\enie reszcie
rodziny, bo podczas podwieczorku nikt nie wspomniał
Colina. Oliver prowadził lekką rozmowę z matką i
ojcem, całkiem spokojny i rozluzniony, udzielił Elli
kilku wskazówek, jak napisać wypracowanie z biologii
i wciągał Beatrice do ogólnej rozmowy. Przeciągał
dość długo wizytę, ale w końcu nie spiesząc się
odjechał. Jeśli chodzi o Beatrice, uwa\ała, \e mógł
SPOTKANIE NA WZGÓRZU 153
odjechać du\o wcześniej. Nie chciała go więcej widzieć,
choć z drugiej strony nie wiedziała, jak będzie mogła
bez niego \yć. Zmusiła się do uśmiechu przy po\eg-
naniu, ale nie poszła go odprowadzić do samochodu
razem z innymi.
Kiedy wrócili, zakomunikowała wesołym głosem,
\e ma ochotę odwiedzić ciotkę matki, która mieszkała
z gromadą kotów w miejscowości Polperro.
- Oczywiście, dlaczego nie, córeczko - rzekła matka.
- Przyje\d\a przecie\ ten student ze szkoły weterynaryj-
nej z Bristolu, więc cię zastąpi, a ciotka Polly będzie
zachwycona, \e dowie siÄ™ wszystkich nowin.
Które będę musiała wykrzykiwać - pomyślała
złośliwie Beatrice, bo starsza pani była prawie głucha.
Wyjechać stąd jak najszybciej było jej głównym
\yczeniem, więc jak tonący, co się brzytwy chwyta,
jeszcze tego wieczoru napisała do ciotki Polly i czekała
z niepokojem na odpowiedz. Po dwóch dniach, w czasie
których nikt z rodziny nie wspomniał przy niej ani
01ivera ani Colina, przyszedł list z zaproszeniem.
- Ciocia Polly zaprasza mnie, abym przyjechała jak
najszybciej - powiedziała Beatrice. - Mo\e jutro? Czy
mam raczej poczekać, a\ przyjedzie ten student?
- Nie, kochanie. Jedz jutro. - Pani Browning nie
patrzyła na córkę. - Przykro mi, moja droga. Wszyscy
ci bardzo współczujemy. - Tydzień czy dwa z dala od
wszystkiego i znów będziesz sobą.
- Tak, mamusiu, tylko nie mów nikomu, gdzie
jestem.
Pani Browning słusznie się domyślając, \e nikomu"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]