[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Dzwoniłam do dziadka - powiedziała, próbując zatrzymać go jeszcze chwilę przy sobie.
- Też chciałem to zrobić.
- Słychać było, że czuje się dobrze. Byli u niego doktor Coleman i kilku innych przyjaciół.
- Miło słyszeć, że radzi sobie z wolnym czasem.
- Też się cieszę - dodała, przeklinając własną słabość.
Kończyły się jej pomysły na nocną rozmowę pod drzwiami łazienki, a nie potrafiła go dotknąć.
- Dobranoc Janinę - powiedział po chwili Zach i odwrócił się.
198
Dobrana para
- Dobranoc - odparła głucho.
Chwilę pózniej leżała w łóżku. Miała jednak świadomość, że to będzie długa i ciężka noc. Byli
zaledwie o kilka metrów, ale dystans emocjonalny między nimi zdawał się nie do przebycia.
Budzik Zacha zadzwonił o siódmej, ale Janinę już była na nogach. Ubrana czekała na niego z kawą w
kuchni.
- Dzięki. - Spojrzał na nią zaskoczony, gdy podała mu kubek do rąk. - To bardzo... Tak robią żony. -
Uśmiechnął się.
- Co? Kawę?
- Wstają rano, by wyprawić męża do pracy.
- Po prostu obudziłam się i musiałam coś ze sobą zrobić.
Otworzył lodówkę i wyjął z niej karton soku pomarańczowego.
- Rozumiem - mruknął.
Napełnił szklankę, po czym odstawił sok z powrotem.
- Zgodziłaś się, że nasze małżeństwo będzie prawdziwe.
- To prawda.
Ale to było zanim dowiedziała się o wielkiej namiętności jego życia. Zach uprzedzał
Debbie MACOMBER
199
ją, że ich małżeństwo przyniesie obojgu wiele korzyści, ale że miłość będzie na szarym końcu tej listy.
Zgodziła się na wszystko, bo w głębi serca wierzyła, że pewnego dnia pokochają się. Teraz wiedziała
już, że to niemożliwe. I wątpiła, czy sobie z tym poradzi.
- Janinę. - Wyrwał ją z zamyślenia. - Co się dzieje?
- A co niby ma się dziać?
- Najwyrazniej coś jest nie tak. Wyglądasz, jakbyś straciła kogoś bliskiego.
- Co ty nie powiesz - krzyknęła i wybiegła z kuchni.
- Stój! - krzyknął i pobiegł za nią.
Wściekła wpadła do swojego pokoju i usiadła na brzegu łóżka. Dłonie zaciśnięte w pięści położyła na
kolanach.
- O czym ty u licha mówisz? - powtórzył pytanie, gdy stanął w drzwiach pokoju.
- O kobiecie, którą kochałeś - wyrzuciła z siebie.
- Marie? A co ona ma wspólnego z nami?
- Kochałeś ją całym sercem, miłością pełną pasji. Była odważna i piękna. Ja nigdy taka nie będę. yle
radzę sobie z bólem, a patriotką jestem taką, że czasem biorę udział
200
Dobrana para
w wyborach. Nie wspominam już o językach obcych, bo z francuskiego znam tylko odmianę kilku
czasowników.
- Do diabla - zezłościł się. - Ale jaki to ma związek z nami? - powtórzył kolejny raz, po czym, nie
mogąc znieść napięcia, machnął gniewnie rękami. - Jaki to ma związek z czymkolwiek?
Zacisnęła mocniej pięści. Nie potrafiła mu tego wyjaśnić.
- Bo mnie tylko lubisz - wyszeptała.
- Poprawka - powiedział i podszedł do niej. - Ja ciebie miłuję.
- To za mało.
Czuła się żałośnie. Marzyła, żeby obudzić się z tego koszmaru.
- Janinę, co to znaczy? Z tego co pamiętam wyszłaś za mnie głównie dlatego, że niezle całuję.
- Tak, ale nie powiedziałeś, że kochałeś inną. Mało powiedziane, wielbiłeś z całych sił. A mnie lubisz.
A ja nie chcę, żebyś mnie po prostu lubił! - Zerwała się na równe nogi. - Gdyby ci trochę na mnie
zależało, nie ukrywałbyś prawdy. Nie mówiąc o Marie, zachowałeś się nieuczciwie i nieszczerze.
- A ty nie masz sobie nic do zarzucenia?
Debbie MACOMBER
201
- Uniósł brwi i spojrzał na nią uważnie. - Ty chyba nie wspominałaś słowem o Brianie, prawda? -
Wcisnął ręce w kieszenie i stał nieruchomo.
Doznała tak ciężkiego szoku, że z powrotem opadła na łóżko. Przez chwilę oddychała w milczeniu,
próbując zebrać myśli. Zmusiła się, by ponownie wstać.
- Kto ci o nim powiedział?
- Twój dziadek.
- A on skąd wiedział? Nigdy nie pisnęłam słówkiem o Brianie.
- Najwyrazniej jednak wiedział. Pokiwała głową z niedowierzaniem.
- Domyślam się też, że opowiedział ci o tym, jak to Brian mnie regularnie zdradzał
- dodała, a w jej głowie zaświtała ponura myśl. - A to wszystko zapewne po to, żebyś zaczął mnie
żałować i z czasem podjął decyzję o przygarnięciu mnie z litości.
- Janinę, nie!
Zrozpaczona i przerażona tym, co właśnie powiedziała, ukryła twarz w dłoniach. Czuła się
upokorzona.
- Czujesz do mnie litość, nie zaprzeczysz chyba?
- Nie będę cię oszukiwał, choć czasem
202
Dobrana para
wydaje mi się, że tak byłoy lepiej. Twój dziadek powiedział mi o Brianie dopiero dzień po tym, jak
zabraliśmy go do lekarza.
- Pewnie czekał, aż trochę lepiej się poznamy - snuła domysły.
- Ale wtedy już sam odkryłem, że czuję do ciebie sympatię.
Westchnęła ciężko.
- Czucie sympatii jest o niebo gorsze niż lubienie - wymamrotała.
- Wysłuchaj mnie do końca, dobrze? - zirytował się.
W milczeniu pokiwała głową. Cierpiała, mając świadomość, co Zach musi o niej myśleć. On kochał
kobietę, która poświęciła się służbie ojczyznie, zaś ona dała się uwieść banalnemu kobieciarzowi.
- Anton powiedział, że boi się, że nigdy już nie odważysz się zaufać głosowi serca. Obserwował cię
potajemnie i cierpiał, widząc, że odrzucasz wszelkie męskie znajomości i skupiasz się na lizaniu ran
po zawodzie miłosnym.
- To nieprawda! - zaprotestowała. - Spotykałam się z Peterem.
- To była przykrywka i sama dobrze o tym wiesz - odparł cicho.
Debbie MACOMBER
203
- Czy to przez sprawę Briania, dziadzio postanowił wydać mnie za ciebie?
- Podejrzewam, że był to jeden z powodów. Innym powodem był ogólny niepokój o twoją przyszłość.
Chociaż muszę przyznać, że sam nie rozumiem wszystkich jego posunięć, co z drugiej strony nie ma
wielkiego znaczenia. Pewne jest, że Anton chciał zapewnić ci szczęście i bezpieczeństwo. Miał pew-
ność, że ja ciebie nigdy świadomie nie skrzywdzę. W jego opinii pasowaliśmy do siebie. - Zach usiadł
koło niej i ujął jej dłoń. - Czy to w ogóle ma jakieś znaczenie? Jesteśmy małżeństwem.
Odwróciła głowę od niego i głośno przełknęła ślinę.
- Może nie jestem bohaterską blondynką, ale zasługuję na męża, który będzie mnie kochał -
wyszeptała, niemal czując, że pęka jej serce. Szkoda, że ani ty, ani dziadek nie wzięliście tego pod
uwagę. Nie potrzebuję twojej litości.
- To dobrze. Boja wcale ciebie nie żałuję. Jesteś moją żoną i mówię szczerze, jestem z tego powodu
całkiem zadowolony. Mam szansę na sympatyczne życie pod warunkiem, że wyrzucisz te brednie z
głowy.
204
Dobrana para
Wzruszyła ramionami.
- Sam nigdy byś mnie nie wybrał na żonę - zauważyła rozgoryczona. - Dobrze wiem, co sobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •