[ Pobierz całość w formacie PDF ]

patrzyli takim wzrokiem, jakim dyżurny ruchu, pan Całusek, wpatrywał się w niebo.
Z takim samym zainteresowaniem ci żółci inwalidzi patrzyli na mnie, tylko niektórzy
mieli odwrócone głowy, jedni musieli podciągać się na wiszącym trapezie,
przymocowanym do sufitu wagonu, innych znów podpierały siostrzyczki, a pociąg
jechał w stronę ojczyzny, same białe łóżka ozdobione złożonymi żółtymi rękoma
i żółtymi twarzami o dziecinnych oczach. Jako ostatni wóz tego pociągu sanitarnego
jechał otwarty wagon towarowy, gdzie dwaj sanitariusze zdejmowali właśnie z trupa
szpitalną koszulę, a potem rzucili go na stos innych zesztywniałych trupów żołnierzy,
którzy umarli w drodze... pociąg sanitarny oddalał się, czerwona latarnia na końcu
polśniewała i dzwoniła, poruszała się i chrzęściła.
 Najszlachetniejsza krew ryzykuje za was swoje życie!  mówił radca
Murarick stojąc przy oknie.  Widzieliście ten pociąg sanitarny? A wy tu robicie
takie rzeczy! Ale koniec z tym! Wniosek, panie zawiadowco, proszę pisać. Sprawa
dyscyplinarna przeciwko dyżurnemu ruchu, Całuskowi Władysławowi.
Machnął ręką i wyszedł na peron. Dał znak dłonią, aby podjechała drezyna
silnikowa. Zdeniczka usiadła w drezynie obok dyrektora ruchu.
Przekazałem informację o tej drezynie silnikowej. I dałem sygnał odjazdu.
 Czesi, wiecie, co to Czesi?  spytał radca Murarick.  To śmiejące się
bestie!
Drezyna silnikowa przejeżdżała obok zniszczonego pociągu na torze piątym,
radca Murarick patrzył na zdarte dachy, na ślady pocisków karabinów maszynowych.
Pan zawiadowca wszedł na pierwsze piętro, gdzie zaczął krzyczeć i uderzać krzesłem
o podłogę, tak że w kancelarii dyżurnego ruchu tynk posypał się z sufitu. I ryczał
prosto w świetlik:
 Bagno moralne. Starożytne miasto Sodoma. Prostytucja pod opieką policji
chroni się do kawiarni, restauracji i biur. Mąż zmusił żonę, aby uprawiała nierząd!
Groził, że jeśli nie pójdzie na ulicę, to przerżnie jej synka piłą. Ocieranie sobie rożka.
Ostrzenie piórka! Lepiej by było, gdyby Pan Bóg zatrąbił na Sąd Ostateczny
i skończył raz na zawsze z tym wszystkim!
A potem znów zaczął chodzić po kuchni i tupać, abyśmy na dole wiedzieli, jak
okrutnie cierpi z naszego powodu. Dopiero po godzinie zszedł do swojego gabinetu.
W paradnym mundurze. A tymczasem na rampę wprowadzono ostatniego byka,
którego przywieziono samochodem ciężarowym; oczywiście, i tego byka dziewczyna
przyprowadziła rzeznikom aż do auta; kiedy ruszyli, byk zaczął pokazywać, co potrafi.
Więc rzeznik powiada do pomocnika:
 Bogusiu, ten skurwysyn gotów nam burty połamać. Masz tu nóż i wykłuj mu
oczy!
No i pomocnik Boguś, który opowiadał nam to pózniej w kancelarii, odwrócił
się, wsunął przez okienko rękę i dwoma pchnięciami wykłuł bykowi oczy.
 Byk był pózniej spokojny jak baranek  powiedział w kancelarii pomocnik
Boguś  he, he, he, na pewno już nie chciał mieć nic wspólnego z tym światem!
Kiedy kupcy z trzaskiem zamknęli drzwi za tym bykiem, pan zawiadowca się
obudził. Na parapecie okna baraszkowały jego gołębie: gruchały i kiwały łebkami, ale
pan zawiadowca gniewał się na nie, kręcił głową, wkładał palec za kołnierzyk, to
Strona 24
Bohumil Hrabal   Pociągi pod specjalnym nadzorem
znów zamyślał się i był smutny, coraz smutniejszy. Otworzył szafę, spojrzał na ten
najnowszy mundur, którego nigdy jeszcze nie miał na sobie, a na którym wyszyta już
była jedna złota gwiazda, otoczona złotym haftem i złotą nicią, z tego samego
materiału, z jakiego wyszywa się gałązkę lipową na generalskich wyłogach.
Nie wytrzymał, przebiegł kancelarię dyżurnego ruchu, wpadł na pierwsze piętro
do kuchni i na wszelki wypadek kilkakrotnie krzyknął przez świetlik:
 Gówno! Gówno, a nie inspektorski ogródek!
A potem, kiedy odjechały pociągi osobowe, kiedy dyżurny ruchu, pan
Całusek, znów stał na peronie i patrzył w błękitniutkie niebo przedwiośnia, i z
pewnością widział tam to, co ugruntowało jego sławę w całej królowogródkowej
dyrekcji okręgowej, z pewnością widział tam ten film: na ogromnym niebieskim
ekranie leży telegrafistka, a on unosi jej spódniczkę, po czym bierze jedną po drugiej
pieczątki, pieczątki ogromne niczym kościelna wieża, i pieczątki te odbija na jej
pięknym miękkim ciałku w okolicy pośladków... Nagle obrócił się, zdecydował i w
pomieszczeniu, gdzie znajdowały się dzwignie i uchwyty semaforów i zwrotnic,
dyszki i tarcze sygnałowe, szepnął mi do ucha:
 Miłoszu, jutro mamy nocny dyżur, znowu razem... przez naszą stację
przejedzie pociąg towarowy złożony z dwudziestu ośmiu wagonów amunicji. Wiozą ją
w otwartych wagonach... Przejedzie przez naszą stację o godzinie drugiej w nocy...
Między naszą stacją i sąsiednią nie ma żadnych wzgórz i zabudowań... cały ten pociąg
mógłby tam wylecieć w powietrze na rachunek wszechświata...
 No tak, panie dyżurny ruchu, oczywiście... Ale w jaki sposób?
 Wszystko dostaniemy w odpowiedniej chwili...
 Gdzie jest ten pociąg?
 Jutro wyjedzie z Trzebicza.
 No, to teraz my będziemy specjalnie nadzorować ten transport wojskowy,
nieprawdaż?  uśmiechnąłem się.
W pomieszczeniu służbowym ściemniło się na chwilę: to stado rysiów polskich
przeleciało koło okna.
*
* *
Z zamku nadeszła wiadomość, iż pan zawiadowca proszony jest na kolację do
hrabiego Kinskiego i że o siódmej przyjedzie po niego koniuszy. Spuściłem
zaciemnienie i zapaliłem światło w kancelarii dyżurnego ruchu. W gabinecie pana
zawiadowcy, mimo iż tam także było światło elektryczne, zapaliłem lampę naftową
z okrągłym knotem i zielonym abażurem. I wraz z panem Całuskiem, dyżurnym
ruchu, wychodziłem do pociągów przejeżdżających przez naszą stację i dawałem
sygnały zieloną latarką.
Pan zawiadowca przyniósł sobie do gabinetu ten swój baronowski strój, szare [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •