[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Identyczne uczucie, jak przy zapalaniu fajerwerków, o których wiadomo, że za chwilę z hukiem wystrzelą w górę.
139
- Jest tam - westchnęła. - Bombowiec. Za sekundę stanie w płomieniach, rozbije się. I ten Niemiec wyskoczy na spadochronie.
Usłyszeli warkot lotniczego silnika i zobaczyli płonący wrak, pędzący ku ziemi. Patrzyli dopóty, dopóki maszyna znikła z
zasięgu ich wzroku, rozbijając się za linią drzew. Niebo zmieniło teraz barwę na pomarańczową. Na jego tle kołysała się mała
figurka spadochroniarza. Nie było wątpliwości, że skoczek wyląduje w gęstwinie Droy Wood.
Carol spojrzała zza ramienia Andy*ego i ścierpła jej skóra, ów Bertie wciąż tam stał. "Nie powinno cię tu być, przecież jesteś
tam. Jak możesz być w dwóch miejscach jednocześnie?"
- Anglicy wciąż stawiają opór. - Hitlerowiec zaśmiał się pogardliwie. - Widzicie, angielskie pociski dosięgły jeden z bombowców
Luftwaffe. Kolejna załoga oddała życie za ojczyznę. Otrzymają pośmiertnie %7łelazne Krzyże.
- Ale... ale co z tym, który przeżył? - Carol westchnęła. - Czy spróbujesz go odnalezć?
- Kogo? Nikt się nie uratował, cała załoga poległa na polu chwały.
- Ale jeden z nich wyskoczył na spadochronie. - "Nawet ja nie potrafię tego zaakceptować" - myślał Dark.
- Nikt nie wyskoczył. Musiało się wam przywidzieć.
- Tak, z pewnością - uciął Andy. Nie podobało mu się, że lufa ługera znów zwróciła się w ich kierunku. Prowokacja mogła
oznaczać natychmiastowy wyrok śmierci. 140
Nikt nie wyskoczył z tego samolotu. Wszyscy zginęli
Ale Bertie Hass był najwyrazniej czymś poruszony. Bez wątpienia widział człowieka na spadochronie. Zagryzł nerwowo wargi,
podszedł znowu do okna, wnikliwie wpatrując się w otoczenie. Szyba zaparowała na wysokości jego ust. Przeszywał wzrokiem
ciemności. Czyżby szukał tam... siebie?
Andy Dark zastygł w napięciu, rozważając, co by się stało, gdyby teraz powalił Niemca. Gdyby nie Carol, z pewnością, by
zaryzykował. Choć nie był to jedyny powód, który go powstrzymywał. Obserwując Hassa, spostrzegł, jak zmienia się wyraz
jego twarzy. Czyżby Niemiec się bał? Zaczął się kulić, trząsł się cały, śledząc sylwetkę spadochroniarza...
Bertie Hass poczuł uderzenie chłodnego powietrza. Pociągnął za rączkę. Miał nadzieję, że zderzenie z ziemią będzie łagodne.
Wolałby już zginąć na miejscu, niż stać się strzępem krwawiącego ciała, z którego nie chce ujść życie.
Pęd powietrza zapierał mu dech. Mimo to czul się wspaniale, czuł się prawdziwie wolny, jak ptak szybujący w przestworzach.
Ale to była tylko krótka chwila, najwyższe konary drzew zdawały się już go dosięgać, wyciągając swe groteskowe,
powykręcane macki. Przerażające kształty.
Przy lądowaniu ugrzązł w błocie. Ciągnął za poplątane linki spadochronu, chcąc się od niego uwolnić. Mgła gęstniała. Przyjął
to teraz ze spokojem. Wszystko było takie znajome. Aktor na scenie w czasie nocnego przedstawienia. Nieomal rutyna.
Chciałoby się zmienić 141
scenariusz tego osobliwego przedstawienia. Ale tego jednego nie wolno mu było zrobić.
Znowu miał takie uczucie, jakby był tu już przedtem, czyżby dej^Yifi Znowu znalazł bagnista ścieżkę, wiedział, że zaprowadzi
go do wielkiego domu, niegdyś miny. Tu będzie mieszkał aż do końca wojny. To już niedługo. Anglicy nie mogą się dalej
utrzymać, zostali rzuceni na kolana.
Odgłosy bombardowania ucichły. Spojrzał na niebo, było ciemne i zachmurzone. Miasto wciąż jeszcze płonęło. Pragnął jak
najszybciej zająć swoją nową kwaterę, gdzie zaczeka na wkroczenie armii niemieckiej. Będzie musiał trochę poczekać.
Najpierw zjawi się dziewczyna, naga i śliczna, podobna do Ingrid. Będzie musiał się zmusić do wstrzemięzliwości,
powstrzymać emocje, bo Ojczyzna ma pierwszeństwo. Dziewczyna zostanie uwięziona. Zajmie się nią pózniej.
Dziewczyna znalazła się w lochu. Oparł się pokusie, aby przesunąć dłońmi po jej nagim ciele, gdy tak wisiała na ścianie, skuta
kajdanami. Pózniej będzie aż nadto czasu na te rozkosze. Zatrzasnął z hukiem właz. Otrząsnął się, ten dzwięk przypomniał, że
zbyt dobrze wie, co wkrótce się zdarzy. Aktor żałujący swego pośpiechu. Właściwie nie lubił tej partii swojej roli, gdyby był
reżyserem, chętnie zmieniłby scenariusz. Wiedział, że lada chwila te dębowe drzwi po lewej otworzą się ze zgrzytem... Nie, nie
tym razem. Wyjął ługera z kabury i wycelował w stronę wejścia. Przybrał postawę strzelecką, podparł prawy nadgarstek lewą
dłonią. Dębowe drzwi zaczęły się otwierać, skrzypiąc, jakby te zardze-142
wiałe zawiasy nie były używane od wieków. "Tym razem nie zwlekaj, strzelaj od razu albo znowu będzie za pózno" - myślał
hitlerowiec.
Tęga postać wypełniła poszerzającą się szparę. Rumiana twarz z wystającą dolną szczęką, rozbiegane bystre oczy, pełne
wściekłości. Dziwne, atłasowe szaty, złote guziki na szkarłatnym kaftanie, kremowe, krótkie pantalony, jedwabne pończochy i
skórzane pantofle.
"Strzelaj teraz, albo stracisz okazję!" [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •