[ Pobierz całość w formacie PDF ]
biegnącą postać, puszczą się w pogoń.
Sten szarpnął za ręczny wózek, przeskoczył przez dyszel, potem obrócił się i podrzucił wysoko w
górę jedną z bransolet H'mida. Złoto błysnęło w jasnym słońcu i zapanował natychmiastowy chaos.
Ludzie wybiegali z zaułków, o których istnieniu Sten nawet nie wiedział.
Gdzieś w tym kotłującym się thimie zostali M'lan. Sten, pomyślał, że bardzo możliwe, iż jeden albo
drugi Fal'ici mógł właśnie oderwać się od złota i spróbować zanurzyć kilka centymetrów
wyszlifowanego szkła w gardle żołnierza.
Zwolnił krok, opuścił szatę i ostrożnie odwrócił się. Dał i monetę kwiaciarce i wyjął z jej wózka
największy kwiat. Schował w nim nos i poszedł do przodu.
Jak... epi? Epi... cholera z tym! Zapyta Doca, gdy powróci do kryjówki.
Godzinę zabrało Stenowi przekonanie się, czy nie ciągnie za sobą ogona. Nie miał wysokiego
mniemania o inteligencji żołnierzy Q'riya, ale było ich wystarczająco wielu, aby posłać za nim wielu
szpicli.
Był czysty, więc skręcił szybko w bramę skromnego domu, gdzie pracował zespół Sekcji Modliszki,
i wszedł do środka.
Do większego chaosu. Wyposażenie było pakowane dokładnie, ale bardzo, bardzo szybko. Alex stał
przy drzwiach, trzymając odbezpieczony karabin gotowy do użycia. Sten objął to wszystko
spojrzeniem.
- Spadamy? - zgadywał.
- Jasne, stary - powiedział Alex. - Ta Vinnettsa chciała nas przekonać, że pogadała sobie z tamtymi
typami, co za nią chodzili.
- I powiedzieli coś?
- A ty byś nie powiedział? Założę się, że odbyli swoją spowiedz przedśmiertną.
- Ktoś odciął H'midowi głowę i zostawił, żebym ją znalazł - zrelacjonował Sten. Podszedł do stołu i
podniósł szklany dzbanek. Kciukiem odchylił pokrywkę, wsadził dziobek w usta i przełknął.
Postawił go z powrotem i popatrzył na wysokiego na pół metra misia siedzącego spokojnie na
jedynym wygodnym krześle w pokoju. Istota miała niemal dobrotliwy wyraz twarzy.
- Doc?
- Typowo ludzkie - zamruczał misio z zadowoleniem. Wy ludzie dalej walczycie ze sobą jak za
czasów kamienia łupanego. To dowodzi istnienia istoty boskiej. Bylibyście nadal w swojej dżungli,
zbierając owoce palcami u nóg, gdyby nie wmieszał się w to jakiś Bóg, taki czy inny. Z wyjątkowo
paskudnym poczuciem humoru, chciałbym dodać.
Vinnettsa zbiegła po schodach, zwijając po drodze drut od anteny na dachu.
- Chodz tu, Doc. Nie mamy czasu na pieprzenie.
Doc rozłożył ręce w geście, którego nauczył się od ludzi, zeskoczył z krzesła i zaczął pakować
wyposażenie do lekkiego plecaka.
Ida powoli wyłoniła się z szafy, stanowiącej wejście do pokoju łączności. Podniosła na próbę swój
pakunek.
- Doc ma rację. Nie możemy oczekiwać subtelności od kogoś innego niż my sami. Teraz, dlaczego
oni nie wyślą zespołu...
Alex prychnął.
- Dlatego, że nasz Imperator nie lubi, kiedy ktoś kradnie spod niego jakiś świat.
Ida pomyślała chwilę.
- A jeśli my go ukradniemy, a to myśl warta zastanowienia, to on nie będzie musiał się martwić,
prawda?
Sten rozejrzał się dookoła. Frick i Frack wyfrunęli spod okapu i czekali.
- Czy namierzyli nas?
- Zaprzeczenie - zaskrzeczał Frick. - Przylecieliśmy dziesięć minut temu. Nie widzieliśmy nic.
Może. Te dwa podobne do nietoperzy stworzenia nie zajmowały wysokiej pozycji na liście
superinteligencji. A może Sten nie wyartykuował dostatecznie wyraznie swojego pytania. Ale
informacja była prawdopodobnie właściwa.
Zespół mógł już się zwijać. Zaczęli naradę.
- Musimy zwiewać - stwierdził miękko Alex. - Myślicie, że nam się uda?
Jorgensen ziewnął. Rozwalił się obok swojego plecaka, trzymając broń w pogotowiu.
- Jesteście pewni, że nic więcej nie możemy zrobić? Mahoney pourywa nam łby, jeśli nawalimy.
Sten popatrzył na Doca, który poruszał wąsami.
- Myitkina - powiedział Sten. To było słowo, które wprowadzało Jorgensena w trans. Postawny
blondyn usiadł w bezruchu.
- Możliwości - warknęła Vinnettsa.
- A. Przerwać misję i wycofać się.
B. Kontynuować misję i zakładać niewykrywalność.
C. Rozpocząć alternatywny program.
- Rozwiń to - powiedział Sten.
- Rozwiązanie A. Misja o wysokim priorytecie. Aktualnie niewykonalna. Rozważać jako
ostateczność. Prawdopodobieństwo przeżycia dziewięćdziesiąt procent, jeśli zakończenie nastąpi w
ciągu pięciu godzin.
- Dalej - powiedziała Vinnettsa.
- Rozwiązanie B. Dane niewystarczające do absolutnej pewności. Wniosek, że lokalny agent załamał
się przy przesłuchaniu. Nie zalecane. Prawdopodobieństwo przeżycia mniej niż dwadzieścia procent.
Członkowie zespołu spojrzeli po sobie. Głosowali w milczeniu. Jak zwykle nikt nie zadał sobie
trudu, aby zapytać o zdanie Fricka i Fracka.
- Dwa Myitkina. - Jorgensen wyszedł z transu.
- Jaki plan? - zapytał.
- Złodzieje i policjanci - powiedział Alex.
- Nie jest tak zle - stwierdził Jorgensen. - Muszę tylko dużo biegać.
Sten prychnął. Alex klepnął go w plecy, przyjazny gest, który omal nie przerzucił Stena przez ścianę.
Czasami ten okrągły mężczyzna, pochodzący ze świata o ciążeniu trzy razy wyższym od ziemskiego,
zapominał się.
Sten ze świstem wciągnął powietrze do płuc.
- Sten, z ciebie całkiem odważny facet. Coś mi się przypomina, jakaś bajeczka o chłopaku, który
uwalniał tygrysa. Albo coś w tym rodzaju.
Sten powoli skinął głową i zaczął szykować broń.
Przez pokój patrzył na niego morderca. To musiało jeszcze zaczekać przez jakiś czas. Przyszłość
zabójcy zależała od sukcesu zespołu.
SEKCJA MODLISZKA
OPERACJA BANZI
Nie dołączać do ogólnych rozkazów Gwardii; nie dołączać do Archiwów Imperium; nie powielać;
nie rozpowszechniać w żadnej formie. ,Zciśle tajne.
OPIS OPERACJI
1. Sytuacja:
Saxon. Plus minus warunki podobne do Ziemi. Głównie pustynie. Rozwinięta kultura nomadów (zob.
załącznik A). Jedyny port, główne miasto i kompleks przemysłowy Atlan (zob. załącznik B),
usytuowane w jednej z niewielu żyznych dolin na Saxon. Istnienie wielkiej rzeki i wprowadzenie
hydroelektrowni warunkuje istnienie Atlan. Politykę zagraniczną Sxon kontroluje szczep Q'riya (zob.
załącznik C), uważany gałąz głównej kultury beduińskiej Fal'ici. Przemysł i handel międzyplanetarny
kontrolowany przez Q'riya. W Atlan ich władza jest narzucona przez prawdopodobnie sztucznie
utworzoną semidziedziczną grupę znaną jako M'lan (zob. załącznik D). Rządy Q'riya nie rozciągają
się poza granice Atlan. Wśród szczepów nomadów panuje anarchia. Głównym artykułem
eksportowym Atlan jest broń, wytworzona zasadniczo dzięki wprowadzeniu... skasowane ...
skasowane ... skasowane ... Wywozi się też trochę prymitywnej sztuki, dość nisko ocenianej.
2. Zadanie:
Uniemożliwić wywóz poza planetę aktualnie wytwarzanej roni oraz, w miarę możliwości, znacząco
zredukować lub zniszczyć potencjał produkcyjny.
3. Wykonanie:
Obecny na miejscu zespół powinien ocenić, którą z opcji prowadzenia misji należy wybrać, starając
się brać pod uwagę głównie polityczne, a tylko w miarę konieczności militarne środki. Nie wolno
ukazywać jakiegokolwiek związku agentów z Imperium. Należy podjąć ostateczne środki, aby
zapobiec ujawnieniu zaangażowania Imperium. Powtarzam: ostateczne odki (zob. załącznik:
wyposażenie misji). Ograniczenia: utrzymywać tak niski poziom strat wśród Fal'ici, jak to tylko
możliwe. Dalsze istnienie Q'riya na obecnej pozycji nie jest konieczne. Zmiany istniejących
stosunków społecznych nie są konieczne.
4. Koordynacja:
Możliwe jest niewielkie wsparcie, zgodne z obowiązującymi warunkami Operacji Banzi (zob.
wyżej), oraz pomoc przy ewakuacji, to znaczy...
5. Dowództwo:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]