[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zaklęłam cicho pod nosem. Nie miałam szans, by przejąć kontrolę nad jego umysłem,
więc musiałam to zrobić w tradycyjny sposób. Zaryzykowałam kolejne zerknięcie.
Dostrzegłam go na samym końcu dachu. Przykucnął na jedno kolano, z bronią
wymierzoną w wieżę, którą dopiero co opuściłam. Najwidoczniej myślał, że jestem tępa.
Ruszyłam powoli do przodu, zwalczając chęć wykorzystania swojej wampirzej
szybkości. Nie chciałam ryzykować, że ruch powietrza zdradzi moje położenie.
197
W końcu jednak i tak mnie wyczuł, bo odwrócił się i wypalił w moją stronę jednym
szybkim ruchem. Kula drasnęła mnie w ramię. Siła odrzutu posłała mnie w tył i powaliła na
ziemię. Pocisk wyrył w mojej skórze bruzdę na tyle dużą, że można było wsadzić tam palec.
Ból eksplodował, a ja syknęłam. Zdolność widzenia momentalnie rozmyła się przez
tryskające mi z oczu łzy. Ten cholerny drań miał srebrne kule.
A to znaczyło, że wcale nie celował w Quinna, tylko we mnie albo w panią Hunt.
Kliknięcie oznaczające przeładowanie nabojów rozległo się echem w ciszy. Z trudem
odzyskałam równowagę i okręciłam się na pięcie, wybijając mu broń z ręki. Wymierzyłam
drugiego kopniaka w krocze, a potem walnęłam go z całej siły butem w szczękę, która
błyskawicznie zajęła się ogniem. A to znaczyło, że snajper był wampirem, mimo że wcale go
nie wyczułam.
Gruchnięcie towarzyszące jego upadkowi ucichło gwałtownie, uderzył tyłem głowy w
beton. Jego oczy wywróciły się białkami do góry. Znieruchomiał i już się nie poruszył.
Gdy tylko buzująca w moim organizmie adrenalina się ulotniła, poczułam ból ze
zdwojoną siłą. Przeklinając cicho, wyplątałam się z sukienki i przywołałam wilka ze swojego
wnętrza. Moc otoczyła mnie, przepływając obok i przeze mnie, rozmazując widoczność i
uśmierzając ból. Pozostałam w tej formie zaledwie na ułamek sekundy, a potem zmieniłam
się z powrotem w człowieka. Rana ciągle paliła mnie, jakby ktoś przyłożył do niej
pogrzebacz, ale przynajmniej udało mi się zatamować krwawienie.
Ubrałam się i trzymając szpilki w gotowości, na wypadek gdyby blefował, podeszłam
do ciała snajpera. Wyglądał na mieszkańca Kaukazu i miał jakieś dwadzieścia lat, czarne
włosy, tatuaże na policzkach i kolczyk w dolnej wardze. To właśnie on był tarczą chroniącą
przed psychiczną napaścią. Najwidoczniej ktoś musiał je trochę unowocześnić.
Usiadłam na nim okrakiem i dla ostrożności przycisnęłam jeden z obcasów do jego
piersi. Gdyby się ruszył, przebiłabym go nim. Nie byłam teraz w nastroju na kolejną walkę.
Nie umarłby natychmiast, ponieważ szpilka nie była na tyle długa, by sięgnąć serca, ale
przynajmniej dałoby mi to wystarczająco dużo czasu na poznanie jego myśli. W tej chwili
tylko na tym mi zależało.
Chwyciłam za kolczyk w wardze i szarpnęłam, wyrywając go z ciała. Trysnęła krew.
Nie wzdrygnął się, co znaczyło, że był całkowicie pozbawiony przytomności. Nie żeby to
miało jakiekolwiek znaczenie. Teraz jego umysł nie był już niczym chroniony i mogłam z
nim zrobić, co tylko chciałam.
Ponownie obniżyłam swoje tarcze i dotknęłam jego myśli, kradnąc wspomnienia.
198
Okazało się, że był najemnikiem, którego zatrudniono wczoraj, żeby się mnie pozbyć.
Nie pani Hunt, tylko mnie.
I to by było na tyle, jeśli chodziło o obietnicę Mishy, że zapewni mi bezpieczeństwo i
uchroni od kolejnych ataków.
Wróciłam do przetrząsania wspomnień zabójcy. Nie wiedział, kto go wynajął,
ponieważ zlecenie zostało zaaranżowane przez pośrednika. Człowieka, który miał brązowe
oczy okolone pierścieniami błękitu i bursztynu i którego twarz miała te same surowe rysy co
oblicze pani Hunt.
Czy to mogło znaczyć, że miała brata?
Czy zamach na generała Hunta był zaplanowany, czy przypadkowy? Czy te dwa
zlecenia jakoś się ze sobą łączyły?
Jego umysł nie był w stanie udzielić mi odpowiedzi na te pytania. Wiedział jedynie,
do czego został wynajęty.
Policyjne radiowozy z włączonymi syrenami zatrzymały się na ulicy. Czas się zbierać.
Wdarłam się do umysłu zabójcy po raz ostatni, każąc mu uwierzyć, że złamał sobie nogę.
Nawet jeśli obudziłby się, zanim policja zdołałaby tu dotrzeć, i tak nigdzie by się stąd nie
ruszył. Wstałam z ziemi, przeszukałam go, w razie gdyby miał jakąś broń, a potem obróciłam
na bok, żeby nie udławił się własną krwią, chociaż biorąc pod uwagę fakt, że był wampirem,
taka możliwość była mało prawdopodobna, a potem kopniakiem posłałam karabin z dala od
niego.
Riley, nie trać czasu. Głos Quinna był zabarwiony troską. Policja zaraz znajdzie się na
dachu.
Wiem. Ruszyłam w stronę schodów. Jak ci poszło?
Zdążył zniknąć, zanim się pojawiłem.
Zbiegłam po schodach o wiele szybciej, niż po nich weszłam, czemu głośno
sprzeciwiły się kolejne mięśnie.
Masz pojęcie, jak mu się to udało?
Zostawił po sobie kilka piór i broń.
A więc drugi snajper był zmiennokształtnym, chociaż to wcale nie wyjaśniało kwestii
jego tożsamości. Ten zamachowiec dostał zlecenie na zabicie mnie, a nie Huntów.
Hunt został zastrzelony celowo. To nie był przypadek.
Zbiegłam na dół. Strażnik odwrócił się, żeby coś powiedzieć, ale przejęłam kontrolę
nad jego umysłem i sprawiłam, że patrzył na mnie tak, jakbym była powietrzem. Pytanie
199
tylko, dlaczego ktoś chciał uśmiercić Hunta? I skąd wiedzieli, że tu jesteś, biorąc pod uwagę
fakt, że wystąpiłaś w przebraniu?
Nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia.
Drzwi frontowe otworzyły się ze świstem. W ciemności rozbłysły czerwone i
niebieskie światła. Ubrani na biało ludzie stali wokół taksówki i pani Hunt, podczas gdy tłum
gości przyglądał się wszystkiemu z przerażeniem.
Po chwili wyczułam obok siebie czyjąś obecność. Quinn znalazł się tuż przy mnie,
zupełnie jak cień, który zmienił się w ciało stałe. Chwycił mnie za ramię i odciągnął na bok.
Dokąd idziemy?
Ty pojedziesz prosto na lotnisko, a ja zajmę się śledzeniem pani Hunt.
Jack nie będzie z tego zadowolony.
Jack nie jest moim szefem, a my musimy wiedzieć, co tu się, do cholery, dzieje. Jeśli
pani Hunt jest egzemplarzem zastępczym, to będzie coś wiedzieć. Albo kogoś znać. A ja
zamierzam to wszystko odkryć.
Uważaj na siebie.
W tych sprawach zawsze na siebie uważam.
Zatrzymał się przy samochodzie i otworzył drzwi. Potem przyciągnął mnie do siebie i
zagarnął moje usta w pocałunku, który był dziki, niesamowicie erotyczny i stanowił
niezwykle zuchwałe potwierdzenie tego, czego pragnął. Oraz tego, co zamierzał zrobić, gdy
będziemy mieli więcej czasu.
Otworzyłam oczy, napotykając jego spojrzenie. Dostrzegłam w nim pożądanie i
płonącą determinację.
Ten wampir nie miał zamiaru się poddać ani odejść z pustymi rękami. I to bez
względu na to, co zrobię lub powiem. Chciał mnie mieć na własność. Na zawsze.
Co oznaczało, że nadal nie rozumiał, że jestem wilkiem i mam swoje potrzeby.
Możliwe, że nigdy nie będziemy mogli być dla siebie tym, czego chciał, nawet pomimo tego,
co nas łączyło.
- Quinn...
- Pani Hunt właśnie odjeżdża - przerwał mi ochrypłym głosem, każąc mi się
zastanowić, czy czytał mi w myślach, czy po prostu opózniał moment powiedzenia mi
prawdy. - Porozmawiamy kiedy indziej - dodał i pocałował mnie po raz ostatni, nie mniej
namiętnie niż przed chwilą. Potem pomógł mi wsiąść do samochodu i zatrzasnął drzwi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]