[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rewolwer z kabury wiszącej na piersi przyjaciela. Nie było już w nim amunicji. Człowiek z
włócznią znowu nacierał.
Rourke przełożył nóż do prawej ręki i szybkim ruchem trafił wroga w środek piersi.
Dotarł do niego i uderzył kolbą rewolweru w tył głowy. Wyciągnął nóż z ciała pokonanego
dzikusa i wyprostował się, ciężko dysząc. Napór wody odrzucił go do tyłu. Zobaczył Paula
walczącego z falami. Cały jego sprzęt bojowy był w nieładzie. John podparł go ramieniem.
- Paul, jak się czujesz?
- Wszystko...cholera...w porządku.
Krew płynęła z jego zranionej skroni. Obok nich rozległy się wystrzały. Podtrzymywał
ciągle przyjaciela, w wolnej ręce trzymając nóż przygotowany do walki.
Nadciągał Cole.
- Trzymaj się, Rourke! Pomogę ci holować Rubensteina. Doktor patrzył na niego
czujnie i dalej ściskał rękojeść noża.
- Co, do diabła, się z tobą działo?
- Wpadłem w pułapkę tam na skałach. Opowiem potem.
Cole zarzucił ramię Rubensteina na szyję i zaczął prowadzić go w stronę łodzi
obciążonej podwójną załogą. Była to ostatnia szalupa, która mogła ich ocalić.
ROZDZIAA XLVII
Zabłąkane kule uderzały od czasu do czasu w stalowy kadłub łodzi podwodnej.
Gundersen podał rękę i pomógł wysiąść z łodzi Johnowi, który wchodził ostatni na
pokład. Miał obdartą skórę na ramionach, ręce i nogi zdrętwiały mu z zimna. Aódz była
zanurzona głęboko, woda wciąż wlewała się do wnętrza. Próbowali bezustannie wylewać ją
gołymi rękami.
- Doktorze, teraz wiem, dlaczego prezydent wyznaczył pana do wykonania tego
zadania. Powinien pan zostać dowódcą liniowym.
- Wojna, komandorze, to beznadziejnie głupia rzecz, ale ktoś musi walczyć, skoro
trzeba... - odparł zmęczonym głosem.
Wstrząsnęły nim dreszcze. Gundersen zajął się teraz swoją załogą.
- Kto wydał wam rozkaz strzelania w stronę lądu? Powinien za to dostać kulę w łeb lub
odznaczenie bojowe.
- Ja to zrobiłam, komandorze. - Natalia trzymała w dłoniach M-16, a półprzytomny ze
strachu marynarz chwycił się kurczowo relingu.
- Jeśli doktor uważa, że to było konieczne, postawię wam drinka, major Tiemerowna!
Gundersen zajął się teraz okrętem:
- Zabezpieczyć broń pokładową. Przygotować się do zanurzenia!
Rourke ruszył w stronę włazu, dziwiąc się, że jeszcze może chodzić o własnych siłach.
ROZDZIAA XLVIII
 Drink okazał się szklanką soku pomarańczowego, Natalia siedziała w mesie
oficerskiej obok Rourke a. Czuł, że szuka jego ręki pod kocem, którym był owinięty. Pił
małymi łykami gorącą kawę, przyjemnie rozgrzewającą ciało. Wszedł Gundersen, zdjął
oficerską czapkę i położył ją na stoliku.
- Doktor Milton twierdzi, że Paul wyjdzie z tego. Rubenstein pamięta, że gdy rzucił się
na dzikusa, który przewrócił łódz, dostał maczetą w głowę. Milton uważa, że to nic poważnego,
ale potrzyma go w koi przez dwadzieścia cztery godziny, na wypadek gdyby okazało się, że ma
wstrząs mózgu. Powiedział, żeby pan nie martwił się o przyjaciela.
- Paul potrzebuje spokoju - odparł John.
- Sanitariusz Kelly opatruje teraz rany lżej poszkodowanych. Milton ma trudniejsze
zadanie do wykonania. Ci ukrzyżowani żołnierze mają wiele drobnych ran ciętych, kłutych i
zadrapań. Poważniej wygląda sprawa z człowiekiem Cole a, który ma strzaskane kolano i
nieprędko będzie zdolny do walki. Powinien jednak być wdzięczny Milionowi, że zabrał się we
właściwy sposób do tego kolana.
Rourke pokiwał głową. Rzucił spojrzenie w najdalszy kąt mesy, gdzie siedział Cole z
filiżanką kawy w dłoniach.
- Panowie, major Tiemerowna - rozpoczął Gundersen. - Zamierzamy dokonać
penetracji terenu w innym miejscu. Zapasy pocisków do nowych wyrzutni są praktycznie na
wyczerpaniu. Ich zdobycie jest teraz najważniejszym zadaniem. Wiemy przecież, że siła ognia
broni ręcznej nie zastąpi artylerii pokładowej. W ostatniej akcji straciliśmy sześciu ludzi, a
czternastu jest rannych.
- A co zrobimy z naszymi jeńcami?
- Czy wiecie, że poprzecinali sobie żyły? Milton był bliski uratowania jednego z nich,
ale nastąpił zbyt duży upływ krwi. Im nie zależy na życiu. Zresztą, zauważyliście to podczas
walki. Kiedyś opowiadano mi o podobnej sekcie w Korei.
Rourke próbował zapalić cygaro swoją zapalniczką, ale nie wyschła jeszcze od długiej
kąpieli. Sięgnął więc po zapałki leżące na stole.
- Czy doktor Milton próbował sprawdzić poziom napromieniowania ich ciał? - zapytał.
Gundersen skinął głową.
- Pomyślał o tym. Zastanawiałem się nawet, czy właśnie nie w tym tkwi przyczyna ich
depresji. Być może gardzą śmiercią, zdając sobie sprawę z jej nieuchronnego nadejścia. Milton
dokonał sekcji zwłok jednego z tych ludzi. W jego żołądku stwierdził obecność orzechów,
jagód i innych owoców. Ten człowiek miał zdrowy organizm, przynajmniej pod względem
fizycznym.
- Musimy zdobyć te głowice, choćbyśmy mieli znalezć się jeszcze raz wśród tych
diabłów - rozległ się stłumiony głos Cole a.
- Barbarzyńcy - odezwał się John. - Cywilizowani ludzie stali się barbarzyńcami w
ciągu krótkiego czasu. Zaszczepiono im jakąś prymitywną religię. Wrzeszczeli bez końca:
 Zabić niewiernych. Na pół cywilizowani, na pół dzicy. I ten ich pomysł z krzyżowaniem i
paleniem ludzi...
- Sądzę, że istnieje jakiś inicjator, który zorganizował to wszystko, wykorzystując grupę
ludzi, która przedtem wyznawała jakiś kult religijny.
- W Kalifornii istniało wiele zwariowanych kultów - odezwała się Natalia. - Jeszcze
przed wybuchem wojny
KGB starało się przeniknąć do nich, być może w celu wykorzystania ich do szerzenia
zamętu w społeczeństwie USA. Władimir...
- Władimir? - zapytał Gundersen. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ftb-team.pev.pl
  •