[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trochę, żartować z Franki przestał i na znak
uszanowania więcej nieco siana w to miejsce,
które na wozie zająć miała, zgarnął. W nikim prze-
cież ta książka takiego zajęcia i pociągu nie budz-
104/132
iła jak w Pawle. Ilekroć brał ją w ręce, zawsze
wprzód ze schyloną twarzą dmuchnął na nią ze
stron obu, końcami palców starł z niej resztki nie
spędzonego przez dmuchnięcie pyłu, a potem na
ławie usiadłszy powoli, ostrożnie w różnych miejs-
cach ją rozwierał po drukowanych kartkach wzrok-
iem wodząc i czasem błogo uśmiechając się, a
czasem z milczącą żałością głową trzęsąc. Kwad-
ranse niekiedy upływały mu na tej kontemplacji,
którą zazwyczaj kończył głębokim westchnieniem
i pełnym uszanowania złożeniem książki na miejs-
cu w chacie najparadniejszym, to jest na olchowej,
czerwonej szafie, pomiędzy lampką z wysokim
kominkiem i samowarkiem z połyskującej blachy.
Raz, kiedy Franka po powrocie z kościoła jak zwyk-
le książkę swoją niedbale na stół rzuciwszy ze
szczebiotem i śmiechem kręciła się po chacie,
Paweł od książki wzroku nie odrywając przemówił:
Franka! Wiesz co, Franka? Ja ciebie dawno
już o jedną rzecz chciał prosić!
W wybornym dnia tego była humorze, bo dziś
w miasteczku, kiedy kręciła się po rynku, jakiś pan
w zgrabnym futerku podobno pisarz z sąsied-
niego dworu wskazując ją drugiemu, powiedzi-
ał: Ot, szelma przystojna!" A ten drugi, starszy
podobno ekonom głową kiwnął: A niczego
sobie fryga!" Krótka ta rozmowa, którą usłyszała,
105/132
sprawiła jej wielką przyjemność. W dodatku, za
dwanaście groszy, które jej od kupienia krup i soli
zostały, kupiła sobie ze straganu karmelków, które
teraz, na ławie jak kotka zwinięta, jak wiewiórka w
zębach chrumstała. Usłyszawszy więc słowa męża
uprzejmością i czułością wybuchnęła:
Ja dla ciebie, Pawełku, wszyściutko na
świecie zrobić gotowa!
Nu, kiedy już taka dobra, to bądz łaskawa i
naucz mię czytać.
Osłupiała zrazu ze zdziwienia, ale potem
uczuła się bardzo dumną. Co to znaczy z dobrej
familii pochodzić! Gdyby ze złej pochodziła, czy-
tać by nie umiała. Dobrza! Czemuż nie? Wyuczy
Pawła czytać. Oj, oj! wielkie rzeczy! W domach
swoich dawnych państwa ona takie guwernantki
widywała, co w głowie mniej rozumu miały niż ona
w małym palcu, a jednak uczyły. Tylko, że do tego
elementarza trzeba. Elementarz Paweł przy pier-
wszej sposobności w miasteczku miał kupić, a ter-
az z rozczerwienioną twarzą i rozbłysłymi ocza-
mi nalegał na nią, aby mu tymczasem na książce
pokazała.
Pokaż, Franka! bój się Boga, choć na
książce tymczasem pokaż! Jaż tak długo tego
szczęścia żądał!
106/132
Znowu zdziwiła się niezmiernie. Cóż to za
takie szczęście: umieć czytać? Ale Paweł tłu-
maczyć jej zaczął, że niczego ludziom nie zazdroś-
cił, tylko tego, jeżeli który umiał na książce w koś-
ciele Pana Boga pochwalić, a w chacie, jak jest
czas, różne ciekawe historie sobie poczytać. Po
świecie nigdy tułać się nie lubił, toteż i nic praw-
ie nie wie, co dzieje się tam, za górami, za lasa-
mi, a wiedzieć chciałby. W książkach to wszystko
napisane stoi, wie o tym, bo gdy z nieboszczykiem
ojcem jeszcze po dworach przebywał, dużo
książek widział i ludzi na nich czytających słyszał.
Ekonom tam czasem żonce swojej na głos czyty-
wał i ochmistrzyni, kiedy w dobrym humorze była,
w niedziele czy święto jakie ojca jego do swego
pokoju wołała i głośno z książeczek różnych czy-
tała. Słyszał też czytające głośno panienki i pod
ganek, na którym one siedziały, zakradłszy się
słuchał. Często rozmyślał, jakby to nauczyć się,
ale nie było jak i od kogo. W tej wsi dwaj ludzie
tylko są tacy, co czytać umieją, ale do nauczenia
kogoś ani czasu, ani ochoty nie mają. Teraz prze-
cież on razem z żonką i to szczęście do swojej
chaty wziął. Ona go nauczy i Boga lepiej chwalić,
i z ciemności na światłość wychodzić, i może lep-
szym zrobić się, niż do tego czasu był, bo, słyszą,
w książkach różne sposoby takie podają, przez
107/132
które ludzka dusza, jak ta gołąbka, bielutką stać
się może.
Głupstwo dusza i głupstwo gołąbka!
zeskakując z ławy zawołała Franka ale że w
książkach ciekawe hi storie opisują, to ciekawe!
Ona sama lubiła czasem poczytać sobie, a u
niektórych jej pań dużo książek było, więc je brała
i czytywała, albo nocami w pościeli leżąc, albo
w świąteczne dni z kimkolwiek ze swoich gości
w garderobie lub kuchni. Jedną z tych przeczy-
tanych historii teraz Pawłowi opowiadać zaczęła.
Czytała ją jak gdyby to wczoraj było, tak pamię-
ta z jednym lokajem, w którym kochała się
podówczas. Był to romans jakiś pełen zdumiewa-
jących i okropnych przygód i wydarzeń. Figurowali
w nim zbójcy, truciciele, zgubione kobiety, po-
drzutki, niezmiernie cnotliwe księżne i do na-
jwyższego stopnia szlachetni hrabiowie. Franka
opowiadała go dokładnie, z ognistą gestykulacją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]