[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W oczach swego towarzysza widziała blask zwycięstwa. Znała to
spojrzenie ze spotkań biznesowych, kiedy R. J. wiedział, że sfinalizował
ważną umowę. Nie znosił przegrywać, czasami gonił nawet za drobnymi
klientami wyłącznie dla satysfakcji pobicia konkurencji.
Najwyrazniej miała być jego kolejną zdobyczą. Kiedy R. J. ruszał do
boju, nic go nie powstrzymywało.
Możesz sobie pozwolić na wyjazd, kiedy tyle się dzieje?
Właśnie dlatego muszę wyjechać. Delikatnie dotknął palców,
którymi trzymała kieliszek. Brooke przeszedł dreszcz. Na chwilę pozwolisz
mi o tym zapomnieć.
Jego głos był ochrypły, niski, przepełniony erotyzmem. W co ona się
wpakowała? Określenie na chwilę raczej nie zapowiada stałego związku.
Ale czy nie wybiega myślą za daleko? W oczekiwaniu na zapowiedziany
pocałunek czuła dziwne mrowienie na wargach. Wzięła do ust krewetkę, ale
sos okazał się pikantny i tylko pogorszył sytuację.
Trochę świeżego powietrza nie zaszkodzi. Głupie słowa. Powinna
powiedzieć coś inteligentniejszego. R. J. wkrótce sobie uświadomi, że nie jest
26
R
L
T
atrakcyjną i godną pożądania kobietą, za jaką ją uważał. Jeśli w ogóle o tym
myślał. Nawet asystentka zaczyna robić dobre wrażenie, kiedy twój świat
rozpada się na kawałki.
O czym myślisz? Spojrzał jej w oczy.
Zastanawiam się, dokąd zaprowadzi nas ten wieczór. Szczera
odpowiedz wydała się równie dobra jak każda inna.
R. J. uśmiechnął się zmysłowo.
Do pięknego miejsca.
Gdy po kolacji zaparkowali obok Waterfront Park i szli spacerkiem
promenadą, patrząc na odbite w wodzie światła, zapadła ciemność.
Znajdowali się niebezpiecznie blisko apartamentu R. J. a, tak przynajmniej
wydawało się Brooke, ale on wcale nie próbował zaciągnąć jej do domu. Nie
próbował jej nawet pocałować.
Tęskniła za jego dotykiem, a ilekroć na to liczyła i spotykało ją
rozczarowanie, tęsknota rosła. Jeden pocałunek wyzwolił hamowaną przez
pięć lat tęsknotę. Jeżeli szybko nie dostanie kolejnego pocałunku, chyba
oszaleje.
Zwiatło księżyca przemieszało się ze światłem ulicznych latarni,
podkreślając rysy R. J. a.
Więc z rodziny masz właściwie tylko mamę.
Tak, babcia zmarła pięć lat temu. R. J. przez cały wieczór wyciągał
z niej informacje. Robił to delikatnie i uprzejmie, wydawał się szczerze
zainteresowany.
%7łałowałaś kiedyś, że nie masz rodzeństwa?
Zawsze przyznała. Jak byłam mała, chciałam mieć siostrę, z którą
bawiłabym się lalkami. Pózniej marzyłam o bracie, który przyprowadzałby
do domu przystojnych kolegów.
27
R
L
T
R. J. zaśmiał się.
Moje siostry wprost mnie o to prosiły. Założę się, że mimo wszystko
nie miałaś z tym kłopotu.
Pieścił ją spojrzeniem, pod którym czuła się jak modelka. Nie musi
wiedzieć, że prawie od roku nie umawiała się na randki. Od ślubu najlepszej
przyjaciółki rzadko wychodziła wieczorami, a była dość rozsądna, by nie
wdawać się w biurowe romanse. Aż do tej pory...
R. J. zbliżył się do niej, a gdy ją przytulił, czuła, jak jej piersi
nabrzmiały. Rozchyliła wargi. Pragnęła długiego namiętnego pocałunku,
pragnęła go do bólu, który rodził się W głębi jej ciała i kazał wtulić się w R. J.
a. Gdy w końcu poczuła jego wargi, miała wrażenie, że zaczyna płonąć.
Cały dzień marzyła o tej chwili, niezależnie od wszystkich obaw i złych
przeczuć. W ramionach R. J. a czuła się bezpieczna i uwielbiana. Całował ją
z wyjątkową delikatnością, dotykał jej ust, po czym się odsuwał, drażnił się z
nią i całował. Wiele ją kosztowało, by się na niego nie rzucić, nie dbając o to,
że tej księżycowej nocy spacerowało tam więcej ludzi.
To dobry pomysł, żebyśmy się całowali zauważył.
Ledwie się od siebie oderwali.
Tak, tak się wydaje odparła z przyklejonym na twarzy głupim
uśmiechem, przepełniona euforią, a przecież wypiła tylko dwa kieliszki wina,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]