[ Pobierz całość w formacie PDF ]
krwi, która popłynęła mu po twarzy, na moment zwolnił uchwyt, a ta sekunda umożliwiła Hornowi nabranie tchu w zbolałe płuca.
Zwinął dłoń w pięść i chciał uderzyć Dencka, ale ten już się opanował i kopnął go w brzuch, po czym znów zacisnął pętlę...
*
Kay wyszła z łóżka i wsłuchała się w dziwne odgłosy, dochodzące z kuchni: niespodziewanie zdała sobie sprawę, że te
chrypiące dzwięki to odgłosy walki. Drżącymi rękoma wyciągnęła z szuflady colta, którego zostawił Ralph - poczuła się pewniej.
Otworzyła drzwi sypialni i zbiegła na dół.
Scena, która zobaczyła, była okropna: twarz Horna nie była już podobna do ludzkiej z wywieszonym językiem i
wytrzeszczonymi oczami. Denck z sadystycznym uśmiechem i okrwawioną twarzą powoli dociskał pętlę. Powoli podniosła rękę z
bronią.
W tym momencie Denck został szarpnięty przez konającego Horna i jego oczy spojrzały wprost w lufę potężnego colta,
zaciśniętego w drobnej, kobiecej dłoni. Zszokowany puścił swego przeciwnika i jego dłoń powędrowała do kieszeni, w której tkwił
jego własny Mauser.
- Na miłość boską, Kay... - usłyszała chrapliwy szept Horna i kiedy Denck już wyciągał broń, pociągnęła za spust.
Pierwszy pocisk przeszedł przez bark Dencka, wyrywając kawałki kości; drugi uderzył w mostek i zniszczył serce, a
trzeci drasnął potylicę padającej postaci i uderzył w mur. Zanim przebrzmiał huk wystrzałów, Alfred Horn stracił już przytomność.
*
Przenieśli ciało Dencka do garażu i nakryli je Kawałkiem brezentu, po czym wrócili do kuchni. Usiedli naprzeciw siebie z
mrokiem w oczach i kubkami kawy w drżących dłoniach.
- Kto to był? Jeden z tych z U-boota?
Horn skinął głową. - Mówił jeszcze z trudem, a jego głos był chrypiący i cichy.
- Może Gestapo albo SS...
- To są tacy ludzie? Szkoleni do zabijania w taki sposób?
Ponownie skinął głową i upił trochę kawy.
- Jak on cię znalazł? Przecież chyba nie przez Franka?...
Tym razem potrząsnął głową.
- Niezupełnie, ale musieli być w jego sklepie. To było w jego kieszeni...
Położył przed Kay klucze starego %7łyda.
- Mogą tu przyjść jeszcze inni?
- Nie wiem... Właściwie mogą być w każdej chwili... - położył rękę na swojej szyi. - Nie, myślę, że wreszcie jesteśmy
bezpieczni...
Roześmiała się histerycznie.
- Bezpieczni? Z tymi dokumentami, z przeszukującymi teren Brytyjczykami, być może z inną grupą morderców z innego
U-boota i z martwym gestapowcem w garażu? I ty mówisz, że wreszcie jesteśmy bezpieczni?!
- Kay! - krzyknął ostro.
Spojrzała na niego oszołomiona.
- Przepraszam... Po tym, co zaszło, nie zmrużę oka przez całą noc...
- Co będziemy w takim razie robić?
- To zależy od ciebie...
Uniósł brwi ze zdumienia.
- To zależy od ciebie, Alfredzie, ponieważ ja w dalszym ciągu chcę przekazać te dokumenty rządowi USA. Ten człowiek
w garażu nie zmienił mojej decyzji... Czy zmienił może twoje zdanie?
Horn potrząsnął głową.
- On nie, ale coś się zmieniło... Ty, stary Frank, Hans Forster, mój przyjaciel z dywizjonu... Zdecydowałem się...
Czekała.
- Myślę, że tysiące innych niemieckich oficerów podjęłoby taką samą decyzję... Jedyna różnica tkwi w tym, że ja mogę
zrobić to już teraz...
- Oddasz te dokumenty konsulowi USA tu, w Szkocji?
- Nie - spojrzał na nią przez stół. - To nie będzie takie proste... W rękach niektórych Amerykanów te dokumenty mogłyby
zniknąć tak samo, jak chciałby tego Adolf Hitler.
- Ale one mówią też o japońskim ataku... Co za Amerykanin mógłby je zignorować?
- Na przykład prezydent Roosevelt. Według notatnika Rudolfa Hessa on na to czeka, by wymóc zniesienie neutralności
Ameryki i przyłączenie Stanów do wojny, Japończycy są tylko pretekstem... Roosevelt jest związany z Anglią, już on wyszuka
sposób, by użyć tych dokumentów do wciągnięcia Ameryki w wojnę.
- Wierzysz Rudolfowi Hessowi?
- On właśnie dlatego zdecydował się na ten szaleńczy lot.
- Szaleńczy?...
- Niekiedy myślę, że nie, Kay... Przeczytałem jego osobisty notes - głęboko zaczerpnął powietrze. - Może on nie był
najbystrzejszym człowiekiem na świecie, ale gdzieś za nim ukryty jest potężny intelekt, to wprost wychodzi z tych notatek, choć
nigdzie nie jest zapisane nazwisko tego faceta. Czytałem tu, że Hess spotykał się z kimś na Uniwersytecie w Munich... Może to
jakiś akademik-antyfaszysta w jakiś sposób zdobył pewien wpływ na Hessa i nadał impuls tej całej sprawie?
- Nie rozumiem, co jest w tym notatniku - powiedziała. - I tak muszę opierać się na swoim osądzie... Proponujesz,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]