[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Atmosfera w tym zadziwiającym miejscu była rzadka i toksyczna, pełna Spojrzał na mnie przez ramię, a na jego twarzy pojawił się uśmiech,
wyziewów amoniaku. %7ładna z obecnych na pokładzie klipra osób nie potra- który zmroził mi krew w żyłach.
fiła określić w logiczny sposób zródła wszechobecnej poświaty ani zaska- - Sensory mówią, że jest bezkresne. To rzecz jasna nie jest możliwe, toteż
kującego bezruchu wiszącej w powietrzu Essene. Zakłopotany Maxilla uważam, że instrumenty sfiksowały. Już im nie ufam.
zauważył raz jeszcze, że jego jednostka nie jest przystosowana do lotów - Więc jak lecisz ?
atmosferycznych i uzyskanie takiej stabilności dryfu jest praktycznie nie- - Na oko, na instynkt, dzięki schowanemu w nogawce fetyszowi... wybierz
możliwe w zaistniałych warunkach ze względu na silne interferencje pola sobie taką opcję, która najbardziej cię uspokoi.
grawitacyjnego planety. Przez blisko dziesięć minut opadaliśmy łagodnym łukiem w stronę plaży
Kontrola systemów pokładowych Essene wykazała, że statek szczęśliwie przecinając przestrzeń ponad ogromną zatoką. Pośród anonimowego krajo-
przetrwał szaleńczą podróż przez umierający system KCX-1288. Pomimo brazu zaczęły się wyłaniać pierwsze szczegóły otoczenia.
licznych drobnych uszkodzeń zadanym bombardowaniem meteorytów tylko Rząd wielokątnych obręczy wystawał z powierzchni piasku kilkaset met-
dwa systemy nie funkcjonowały poprawnie. Sensory były ślepe, a ich od- rów od linii brzegu, biegnąc prostopadle do wybrzeża. Każda brama miała
czytom brakowało sensu. Wszystkie pokładowe chronometry z wyjątkiem dobre pięćdziesiąt metrów średnicy i we wszystkim oprócz skali przy-
dwóch stały w miejscu, te dwa zaś cofały się w czasie. pominała do złudzenia obręcze wypełniające wnętrze szczeliny, którą dosta-
Betancore i Maxilla przestudiowali niedokładne i pełne przekłamań od- liśmy się do tego miejsca. Rząd budowli ciągnął się w dal i znikał pośród
czyty sensorów i doszli wspólnie do wniosku, jakoby znajdował się pod zielonkawej mgły zasnuwającej horyzont.
nami jakiś ląd, ukryty za dywanem chmur. Wstępne szacunki pozwalały - Lądujemy.
określić wysokość pułapu Essene na sześć kilometrów, chociaż brak precy-
zyjnych danych nie gwarantował poprawności tego założenia. * * * * *
Nigdzie nie dostrzegaliśmy śladu heretyków, lecz przy tak silnych
zakłóceniach pracy sensorów ich flota mogła wisieć w powietrzu chociażby Posadziliśmy wahadłowiec na piaszczystej wydmie jakieś pięćset metrów
tuż pod nami, poniżej nieprzejrzystej warstwy chmur. od plaży. Po starannym założeniu hełmów wszyscy wyszli na zewnątrz.
Zielona poświata była znacznie silniejsza niż pierwotnie sądziłem, w błąd
* * * * * wprowadziły mnie bowiem przyciemniane szyby w kokpicie statku. Wszys-
cy opuściliśmy pośpiesznie przyłbice antyoślepiaczy.
Opuściliśmy pokład klipra za pomocą wahadłowca. Cały zespół założył Nienawidzę skafandrów próżniowych. Nienawidzę tego uczucia uwię-
próżniowe skafandry wypożyczone z magazynku Maxilli. Razem z Lowin- zienia, skrępowania, braku swobody ruchów, dzwięku własnego oddechu w
kiem, Fischigiem i Aemosem siedziałem w przedziale pasażerskim próbując uszach, sporadycznego trzasku komunikatora. Kombinezon ograniczał zna-
poprawnie założyć wszystkie elementy niewygodnego skafandra. cząco zasięg słuchu, docierał do mnie praktycznie tylko chrzęst deptanego
Bequin siedziała w kokpicie razem z Betancore, obserwując nasz lot ku piasku.
mlecznej warstwie chmur. Oboje mieli na sobie takie same kombinezony jak Ruszyliśmy rzędem w stronę plaży. Wszyscy prócz Aemosa mieli przy
reszta zespołu, a dziewczyna upinała właśnie długie włosy, by nie przeszka- sobie broń.
dzały jej w założeniu hełmu. Zbiornik faktycznie wyglądał na morze. Zielona woda pieniła się bijąc
[ Pobierz całość w formacie PDF ]