[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiałam się nigdy bardzo nad jego powodami ... co mi do tego...
Jak to... co ci do tego, Ewelino? przerwała znowu Maria czyż nie ro-
zumiesz, że stosując się do tego, jak powiadasz, zwyczaju, schlebiasz jakie-
muś złemu, nie wiem dobrze, jakiemu mianowicie, ale najpewniej złemu...
Właścicielka sklepu stanęła na środku pokoju i wpatrzyła się w Marię sze-
roko otwartymi oczami.
W oczach tych było wiele sprytu, nawet rozumu, w tej chwili jednak po
powierzchni czarnych błyszczących zrenic przelatywały powściągane
uśmieszki.
Jak to? wymówiła powoli czyż sądzisz, Mario, że dla jakichś tam teorii
powinnam antrepryzę104 naszą, jedyny fundusz nasz i naszych dzieci, nara-
104
Antrepryza przedsięwzięcie, przedsiębiorstwo,
89
żać na straty, na niebezpieczeństwa?... Dobrze to wam, literatom rezono-
wać105 w ten sposób siedząc nad książką i piórem; my, przemysłowcy, musi-
my być praktycznymi...
Czyliż przemysłowcy dlatego, że są przemysłowcami, uważać się mają za
uwolnionych od uczuć i obowiązków obywatelskich? zapytała Maria.
Wcale nie! z nowym uniesieniem zawołała właścicielka sklepu toteż
ani mąż mój, ani ja nie uchylamy się nigdy od spełnienia tych obowiązków.
Dajemy zawsze, ile tylko możemy...
Wiem o tym, że jesteście dobroczynnymi, należycie do wszystkich skła-
dek i filantropijnych projektów, i zakładów, ale czyż to o jałmużnę tylko idzie,
o filantropię? Jesteście ludzmi zamożnymi, pod pewnym względem wpływo-
wymi, powinniście brać inicjatywę we wszystkim, co ma na celu poprawienie
złych zwyczajów, prostowanie błędów społecznych!
Ewelina zaśmiała się z przymusem.
Moja droga rzekła poprawianie i prostowanie należy do takich ludzi,
jak mąż twój, na przykład... do uczonych, pisarzy, publicystów... My jeste-
śmy ludzmi ścisłego rachunku... najściślejsze zaś rachunki prowadzić mu-
simy z publicznością, z jej gustami i wymaganiami... ona jest naszą panią, od
niej zależy byt nasz... pomyślność i przyszłość naszego przedsięwzięcia...
Tak z mocą rzekła Maria i dlatego powinniście schlebiać jej bezsen-
sownym kaprysom i bardzo podejrzanej czystości i podejrzanego smaku
sympatiom... Aby cię za to, coś powiedziała, zmartwić trochę przynajmniej,
powiem ci, kochana Ewelino, że twoi sklepowi, krygujący się i na kształt pa-
pug paplający o ramażach i papilionach, doskonale śmiesznie wyglądają...
Ewelina parsknęła śmiechem.
Wiem o tym! zawołała zanosząc się od śmiechu.
I że gdybym była na twoim miejscu ciągnęła Maria doradziłabym tym
panom, aby zamiast do jedwabiów i koronek wzięli się do pługa, siekiery,
młota, kielni lub czegoś podobnego. Daleko by z tym przyzwoiciej wyglądali...
Wiem o tym, wiem! śmiejąc się wciąż wołała gospodyni domu.
A na miejsce ich kończyła Maria wzięłabym kobiety, które zbyt mało
mają sił fizycznych, aby orać, kuć i kamienice wznosić...
Ewelina przestała nagle śmiać się i z wielką powagą spojrzała na Marię.
Droga Mario! rzekła ci ludzie potrzebują także zarobku i potrzebują
go daleko niezbędniej, gwałtowniej niż kobiety... są oni przecież ojcami ro-
dzin...
Tym razem Maria uśmiechnęła się.
Moja droga rzekła muszę znowu odwołać się do praw koleżeństwa,
aby ci powiedzieć, że machinalnie powtórzyłaś w tej chwili to, o czym mówią-
cych słyszysz ciągle, a nad czym nigdy chyba nie zastanowiłaś się sama. Ci
ludzie są ojcami rodzin, być może, ale kobieta, za którą wstawiałam się do
ciebie, ma także dziecię, które wyżywić i wychować musi. Gdyby mnie, na
przykład, spotkało nieszczęście otrącenia zacnego i dobrego człowieka, który
nie tylko daje mi szczęście sercu, ale pracą swą byt mi zabezpiecza, nie by-
łażbym matką i odpowiedzialną opiekunką mojej rodziny? Gdybyście oboje,
mąż twój i ty, za lat kilka zeszli ze świata i, jak bywa często, nie pozostawili
po sobie majątku, czyliż najstarsza córka wasza nie byłaby obowiązaną do
105
Rezonować rozprawiać, filozofować, mówić o czymś w sposób ganiący.
90
podtrzymania bytu, do starań około wychowania i pokierowania w świecie
młodszego rodzeństwa?
Ewelina słuchała słów tych ze spuszczonymi oczami, trudno jej było wi-
docznie zebrać się na odpowiedz. Niemniejszej jednak trudności doświad-
czała w odrzuceniu bez dostatecznych powodów prośby kobiety, z którą sto-
sunek miłym znać był jej sercu, a może i pochlebiał jej miłości własnej. Nie-
pospolity spryt, malujący się w wyrazie twarzy jej i oczów, poddał jej po
chwili nową odpowiedz.
Gdyby zresztą i nie to rzekła podnosząc oczy znajdujeszże, droga Ma-
rio, przyzwoitym, aby młoda kobieta (protegowana twoja jest zapewne ko-
bietą młodą) po całych dniach przebywała za jednym stołem z kilku młodymi
ludzmi? Czy podobna okoliczność nie byłaby powodem zajść zgubnych dla
niej, przykrych dla mnie, a sklep mój narażających wobec publiczności na
pewną kompromitację?
Powtórzyłaś znowu, Ewelino, jeden z krążących po świecie komuna-
łów106. Obawiacie się, aby praca wspólnie z mężczyznami podejmowana nie
nadwerężyła cnoty i honoru kobiety, a nie obawiacie się, aby tego samego nie
uczyniła bieda. Protegowana moja, jak nazywasz osobę, o jakiej mowa, przed
trzema miesiącami utraciła męża, ma dziecię, które kocha, smutna jest, po-
ważna, cała zajęta wyszukaniem dla siebie środków zarobkowania i, jak o
[ Pobierz całość w formacie PDF ]