[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mnie wychowała, dziadek mieszka z trzecią żoną i jej siostrą. Na mój przyjazd zabito barana.
Wpadam w ten rodzinny kokon, cudowny nastrój domu, wolna i szczęśliwa. Mąż został
daleko, mogę wreszcie swobodnie oddychać. Jestem z dziećmi i moimi przyjaciółkami - to
moje prawdziwe życie.
Wszystkie koleżanki z dzielnicy przyszły podziwiać moje dzieci; zwłaszcza najmłodsze, które
przechodzi z rąk do rąk. Odnajduję atmosferę własnego dzieciństwa, kiedy każda kobieta
zajmowała się dziećmi, nieważne, czy swoimi, czy cudzymi. U nas to całkiem naturalne, że
sąsiadka, ciotka czy koleżanka przychodzi po porannej kąpieli i zabiera dziecko na cały dzień
do swego domu. Moja najmłodsza córeczka jest dla wszystkich zródłem prawdziwej radości.
Po porodzie moja mała Abi miała tak jasną skórę, że wujowie z Paryża naprawdę się
niepokoili. Jeden z nich zapytał nawet mojego męża, czy jest pewien, że to jego dziecko! Ale
mąż nie miał najmniejszych wątpliwości: jego babka też miała bardzo jasną skórę, a ze strony
mojej matki mam także przodków pochodzących w prostej linii od Maurów.
W mojej rodzinie nikt się temu nie dziwi, zresztą często się zdarza, że dziecko o jasnej
karnacji ciemnieje z wiekiem. Jednak jasna skóra mojej córki powoduje nieporozumienie, z
którego muszę wyciągnąć nauczkę. W Thies zakończono właśnie budowę stadionu i tysiące
osób przybyło na imprezę inauguracyjną. Bio-
96
rę dziecko na plecy, niczym prawdziwa Afrykanka, i zanurzam się w tłum widzów razem z
przyjaciółkami i kuzynkami. Nagle zwraca się do mnie jakaś kobieta:
- Moje biedne dziecko, ależ ty maltretujesz maleÅ„stwo twojego pracodawcy! »
Wzięła mnie za służącą białych, zatrudnioną przez nich dc opieki nad dzieckiem, które
niosłam na plecach! Odpowiedz: udziela jej kuzynka:
- To nie niania, to jest jej córeczka, jej własne dziecko. Kobieta wybucha śmiechem.
- Przepraszam cię, moja mata, ale jesteś taka młoda! yle nosisz dziecko. Trzeba je lepiej
przywiązać.
Aby nosić dziecko na plecach, należy używać dwóch taśm materiału, które owija się wokół
talii i pod ramionami. Dziecko jesi w środku, niczym w kieszeni, z szeroko rozpostartymi
udami. Lekarze we Francji bardzo polecają taki sposób noszenia maluchów; są przekonani, że
doskonale wpływa na prawidłowy rozwó stawów biodrowych niemowląt. Mój pediatra mnie
prosił, byrr przekonywała do tej metody moje rodaczki w Paryżu, ale one wolały nosić swe
dzieci na kangura". Ja sama jeszcze nie opanowałam dobrze techniki noszenia dzieci na
plecach - po naszemu nazywanej bambado.
Po powrocie do domu kuzynka opowiedziała o tym wydarzeniu, co wywołało szalony śmiech
całej rodziny. Jaka to u nas cudowna rzecz: można być biednym, ale naprawdę cieszyć się ży
ciem! Każdy drobiazg staje się pretekstem do wybuchu wesołość czy świętowania. Warunki
życia w Afryce są jakie są, więc możf lepiej o nich zapomnieć albo z nich żartować.
Senegalczycy lubić czarny humor i kpią sobie przy każdej okazji. Dochód narodowy na głowę
jest jednym z najniższych na świecie. I chociaż Dakai sprawia wrażenie nowoczesnej stolicy,
to, by przetrwać, trzeb; umieć radzić sobie, mieć zmysł przedsiębiorczości: trzeba być go
towym do podjęcia jakiejkolwiek pracy, by uniknąć bezrobocia naprawiać wszystko, co
jeszcze może się przydać, samemu robii
97
zabawki z niedużych butelek po piwie lub kapsli po coca-coli, zbierać rzemienie i
produkować z nich torby, a nawet walizki. A przede wszystkim - żartować!
Zdaję sobie sprawę, że będę musiała powrócić do Francji, jednak w tamtej chwili taka myśl
nie przychodzi mi do głowy. Muzyka, rodzinne żarty, tradycyjne potrawy - chłonę to
wszystko aż do upojenia. Jestem łakoma i napawam się szczególnie jednym tradycyjnym
daniem - kaszą kuskus doprawioną sosem na bazie liści fasoli i zmielonych orzeszków
ziemnych. W języku soninke nazywa się to derę. Ale najprzyjemniejszą chwilą dnia jest
śniadanie. Matka kroi chleb i wręcza każdemu kromki posmarowane odrobiną masła, jeśli
oczywiście akurat jest masło w domu... Biorę filiżankę kinkeliba - lokalnej herbaty - i siadam
na małej ławce na podwórzu. O tej porannej godzinie słońce nie grzeje zbyt mocno, powietrze
jest łagodne. Przychodzą dzieci, jeszcze zaspane, a babcia do nich mówi:
- Umyj twarz i usta, zanim powiesz dzień dobry...
Z nikim się nie rozmawia, jeśli nie dopełni się tych niezbędnych warunków higieny osobistej
zaraz po wstaniu z łóżka.
Znowu słyszę te słowa. To prawdziwe szczęście. Na tym podwórku jestem nareszcie wolna,
daleko od paryskiego przedmieścia, ciasnego pokoju, w którym trudno się obrócić. Tu mogę
swobodnie biegać, o nic się nie potykając. Moje córki ganiają za kurami i rowerami, usiłując
je złapać. Są tak rozpieszczane, że prawie o mnie zapominają. I już wiedzą, że u babć czy
ciotek zawsze znajdzie się coś pysznego do schrupania. Szybko zrozumiały, że obydwa domy
- dziadka i mojej matki - są ze sobą połączone i można coś skubnąć tu i tam, a także dostać
należną porcję pieszczot i całusów. Moi kuzyni i kuzynki są z nich bardzo dumni i
oprowadzają je po całej dzielnicy. U nas zawsze ktoś składa wizytę, ciągle w domu są goście,
ciotka, sąsiadka albo przyjaciółka; przynoszą ze sobą coś do jedzenia, by powitać przybyłą
osobę lub pożegnać ją przed wyjazdem do dalekiego kraju. Taki prosty sposób, żeby pokazać,
że się pamięta, nie zapomniało, że ta
98
osoba nadal jest częścią lokalnej społeczności. I chociaż mieszkający we Francji często są
bogaczami", nigdy nie okazują, że zapomnieli, skąd pochodzą. We Francji są ubezpieczenia
społeczne, zasiłki rodzinne, praca, a więc wystarczająca ilość jedzenia i opieka medyczna.
Ale4tutaj jest rodzina, solidarność i miłość.
Pojechałam z dziećmi do rodzinnej wioski rodziców, niedaleko Bakel. Było bardzo gorąco,
ale musieliśmy tam pojechać, by złożyć wyrazy uszanowania starszym braciom ojca i złożyć
kondo-lencje po śmierci jednego z nich. To długa podróż przez wioski i miasteczka,
zamieszkane przez plemiona Peul i Soninke, w dolinie rzeki Senegal, prawie do granic Mali i
Mauretanii. Linia kolejowa, Å‚Ä…czÄ…ca Dakar z Bamako, ma stacjÄ™ w miasteczku Kidira;
następna jest już w Mali. Od tego miejsca trzeba przebyć bardzo niewygodną drogę
samochodem, aż do Bakel, a tam przesiąść się na pirogę i popłynąć nią do wioski, z której
pochodzi cała rodzina - zarówno ze strony ojca, jak i matki. Griot* powitał nas według
pradawnej tradycji. Pozostaliśmy tam cały tydzień. Spotkałam dwie kuzynki, które
wychowywały się ze mną u babci Fouley. Wzruszające było to spotkanie już nie dzieci, ale
dorosłych kobiet i matek. Ludzie na wsi są bardziej gościnni i serdeczni niż mieszkańcy
miast. Dzielą się wszystkim. W przeddzień wyjazdu zostałyśmy obdarowane - moja matka i ja
- prosem, ryżem, słodkimi patatami, kuskusem i orzeszkami. Polecono nam rozdać te
prezenty w Thies mieszkańcom całej dzielnicy! Każdy powinien dostać swoją część.
To jest właśnie afrykańska solidarność.
W ogóle nie myślałam o wyjezdzie do Francji aż do chwili, gdy znalazłam się na lotnisku ze
ściśniętym sercem i zalana łzami.
Wsiadłam do samolotu razem z dziećmi i powróciłam do paryskiego mieszkania, które
wydało mi się teraz jeszcze ciaśniejsze. Nie ma podwórka opromienionego wschodzącym
słońcem ani ławeczki pod rozłożystym mangowcem; musiałam znów przyzwy-
Griot - tradycyjny muzyk, znachor, trochÄ™ szaman i opowiadacz.
99
czaić się nie tylko do europejskiego stylu życia, ale również do pożycia małżeńskiego:
wspólnego mieszkania z ojcem moich dzieci, wspólnego łóżka, nieustannego
niebezpieczeństwa.
Zaczynam mówić, że nie chcę mieć więcej dzieci. Oznacza to koniec współżycia seksualnego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]