[ Pobierz całość w formacie PDF ]
widziany przez moich przełożonych. O tym teraz myślę.
- Nie zdawałam sobie sprawy, że jesteś taki ambitny.
- Chcę przeżyć. - %7łartujesz chyba.
- Tylko częściowo. Dlaczego nie jesz - wszystko ostygnie.
- Fiodor, przestań się wygłupiać. Jesteś zawodowym żołnierzem pracującym w służbie
dyplomatycznej - jakim cudem rozwód może zagrozić twemu życiu? Na Boga, nie jesteś
mężem córki Stalina!
- Jej ojciec dobrze go znał.
Czy ten facet z waszej ambasady nic ci o mnie nie opowiedział?
- Nie - przyznała Judith. -
Nic. Dzwonię do niego za każdym razem, gdy się spotykamy, po czym odkładam
słuchawkę.
Opowiadałam ci o tym.
- Lubisz mnie, prawda?
- Tak. Doskonale o tym wiesz.
- Bardzo?
- Wystarczająco. - Zaczęła rysować nożem wzory na obrusie w czerwoną kratę. - Jak długo
cię nie będzie?
- Nie wiem. To zależy jak długo będę musiał ją przekonywać, by zmieniła plany.
Przestań kroić obrus i spójrz na mnie. Kiedy wrócę, spotkamy się?
- Może nie będziesz chciał mnie widzieć - nigdy nie wiadomo. Może zakochasz się na
nowo w swojej żonie, kiedy znajdziesz się w domu. Jeśli się nie odezwiesz, zrozumiem cię.
Nie będę miała ci tego za złe.
Roześmiał się głośno. - Skoro tak mówisz, to dlaczego sprawiasz wrażenie nieszczęśliwej?
Posłuchaj: nie jestem chłopcem wracającym do domu, do utraconej miłości. Nie było mnie
tam trzy lata i nic poza obawą o własną skórę nie zmusza mnie do powrotu. Ona nic dla mnie
nie znaczy; życzę jej wszystkiego najlepszego, zawsze chętnie się z nią spotkam, ale jako
kobieta - nic dla mnie nie znaczy. To koniec! - Uderzył ręką w stół. - Jeśli chodzi o ciebie, to
nic nawet się nie rozpoczęło. Zawsze powtarzasz mi jedynie "nie". Czy jesteś tajną maoistką?
- Skąd wiedziałeś? - Nie mogła się powstrzymać od uśmiechu. - Każdy dzień zaczynam od
czytania jego "Myśli".
- Ja nie mógłbym rozpocząć dnia, gdybym je przeczytał.
Monotonne brednie chińskiego megalomana. Czy wiesz, że sprzedano więcej egzemplarzy
tego "dzieła" niż Biblii?
- I co z tego wynika? - Judith przyszła już nieco do siebie.
Wiadomość, że Fiodor zamierza wrócić do Rosji była dla niej szokiem.
Pochylił się ku niej i pocałował ją w szyję. - To znaczy, że za dużo jest na świecie
Chińczyków.
- Fiodor? Tak naprawdę nic ci nie grozi, prawda? To był tylko żart?
- Nie - odpowiedział poważnym tonem. - To wcale nie był żart.
Czy nie rozumiesz, że stałbym się politycznie podejrzany, gdybym nie próbował się z nią
pojednać? Wielu zwolenników jej ojca znajduje się teraz u władzy. Nastąpił ruch do tyłu,
zamiast do przodu. Zachód nie zdaje sobie jeszcze z tego sprawy.
- A ty nadal czujesz się tak jak wtedy; straciłeś wiarę w to wszystko?
- Straciłem zainteresowanie. -
Pili kawę i on nasypał sobie jedną trzecią cukru z małej cukierniczki. - Możesz to nazwać
wiarą, jeśli masz ochotę. Kiedyś wierzyłem, że nasz styl życia to jedyna rozsądna odpowiedz
na problemy tego świata. Nigdy nie byłem fanatykiem, przynajmniej nie takim jak Elena.
Zawsze zadawałem pytania.
- Po śmierci Stalina ludzie przestali mówić o zniszczeniu drugiej połowy świata jako
sposobie na rozprzestrzenienie komunizmu. Mieliśmy trochę więcej wolności, zapanowało
pewne umiarkowanie. Wniosłem swój wkład w te przemiany, ponieważ w nie wierzyłem.
Nadal jeszcze wierzę, ale należą one do przeszłości. - Przyjrzała się mu; nigdy jeszcze na jego
twarzy nie widziała takiej powagi. - To przeszłość i cofnęliśmy się o trzydzieści lat.
Zachowuję się więc teraz jak większość: chcę przeżyć, o ile mi się uda. To miałem na myśli,
gdy rozmawialiśmy wtedy na wyspie.
Nie ma sprawiedliwości ani ideałów, liczy się jedynie umiejętność przystosowania i drobne
przyjemności, takie jak jedzenie z tobą obiadu. Zapal rosyjskiego papierosa.
- Skoro jest tak zle jak twierdzisz, dlaczego nie uciekniesz? Dlaczego po prostu nie
wysiądziesz w Europie z samolotu i nie znikniesz?
- Ponieważ jestem Rosjaninem i nie chcę zostać wygnańcem. Będę kontynuował swoją
pracę, a może coś zmieni się na lepsze. Mam nadzieję, że nie próbujesz mnie namówić do
dezercji?
- Dobrze wiesz, że nie. Gdybyś przeszedł na naszą stronę, zdradziłbyś swój naród.
Radziłam ci jedynie, byś zniknął. Ale to głupie wyjście; to chyba niemożliwe.
- Nie - na chwilę na jego twarz powrócił krzywy uśmiech. - Bardzo trudno byłoby mi się
ukryć bez czyjejś pomocy. Nie ma więc innego wyjścia, jak uregulować rachunek i odwiezć
cię do Onz, gdzie będziesz dalej pracować na rzecz obrzydliwego zachodniego kapitalizmu.
Wylatuję w piątek; mam nadzieję być z powrotem za dziesięć dni, może wcześniej, jeśli uda
mi się porozumieć z żoną. Zadzwonię do ciebie.
Pojechali jego samochodem.
Podjechał do krawężnika przed wejściem do wysokiego szklanego budynku i objął ją.
- Do zobaczenia - powiedział całując ją. - Duszeńko.
W jakiś czas potem Judith złapała przed drzwiami biura Nielsona jednego z tłumaczy.
Zapytała, co znaczy to słowo.
Uśmiechnął się do niej znacząco:
- To znaczy po rosyjsku
"kochanie". Kto panią podrywał?
Podziękowała i zamknęła mu drzwi przed nosem. Tego dnia nie zdobyła się na telefon do
Lodera.
******
Loder był już w łóżku, kiedy odezwał się telefon.
Mówił dyżurny szyfrant w ambasadzie.
- Przez cały wieczór usiłowałem pana złapać.
Loder był w kinie, a potem zjadł kolację w chińskiej restauracji, jak zwykle sam.
- W porządku, o co chodzi?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]