[ Pobierz całość w formacie PDF ]
swoim i nie wyjaśniła mu podstawowych zagadnień psychiatrycznych.
- Lunch zjemy zaraz, ale ze szkoleniem musimy zaczekać do wieczora.
Po południu przyjmuję pacjentów w poradni.
Kyle tylko skinął głową i wstał w milczeniu, co dobitnie świadczyło o
jego nie najlepszym stanie ducha. Skye chciała poprawić mu humor, więc
oświadczyła z udawaną powagą:
- Za chwilę przejdziesz kolejny test, który dowiedzie, czy nadawałbyś
się na psychiatrę w państwowej służbie zdrowia. Jeśli zaliczysz go
pomyślnie, to na pewno przekonująco zagrasz swoją rolę.
Kyle spojrzał na nią w skupieniu.
- A co to za test? - zapytał niepewnie.
- Lunch w szpitalnej stołówce - odparła z figlarnym uśmiechem.
Kiedy stanęli w drzwiach stołówki, ucichł gwar rozmów i szczękanie
sztućców. Po chwili ludzie znów zaczęli rozmawiać, jednak ich głosy
brzmiały teraz bardziej konspiracyjnie. Nietrudno było się domyślić, o
czym i o kim mówią.
Skye zerknęła na Kyle'a, który trzymał się blisko niej i ze zdziwieniem
zauważyła, że jest zdenerwowany.
- Myślałam, że jesteś do tego przyzwyczajony - szepnęła. - Przecież
stale jesteś w centrum zainteresowania.
- Ale to co innego - odparł również szeptem. Przysunął się jeszcze bliżej
i mówił wprost do jej ucha tak że poczuła jego ciepły oddech. - Zwykle
jestem do tego przygotowany. Dzisiaj nie spodziewałem się takiej sytuacji.
- Nie zjedzą cię - pocieszyła go. - Muszą się tylko oswoić z twoją
obecnością. Jeszcze nie było tu tak podniecającego mężczyzny.
Kyle rozluznił się i spojrzał na nią z diabolicznym błyskiem w oku.
- Przynajmniej już wiem, że uważasz mnie za podniecającego
mężczyznę.
- Chodziło mi tylko o to, że... - zaczęła, ale nie dał jej dokończyć.
- Nie psuj tego - poprosił. - Pozwól mi wierzyć, że mówiłaś poważnie.
Jadąc do domu, zastanawiała się, co też Kyle miał na myśli. Jego słowa
wracały do niej przez całe popołudnie, ale starała się je od siebie odsunąć i
skupić na rozmowach z pacjentami. Doszła w końcu do wniosku, że to
jedna z jego zwykłych, nic nie znaczących uwodzicielskich sztuczek, które
nieraz wypróbowywał na kobietach. Dlaczego w ogóle zwraca uwagę na
coś, co zapewne miało tylko ją rozdrażnić i wprawić w zakłopotanie?
Umówiła się z Kyle'em, że wieczorem przyjdzie do niej na
zapowiedziane krótkie szkolenie". Sprzątała po pośpiesznie zjedzonej
kolacji i czuła, że zaczynają ogarniać dziwny niepokój. Problem polegał na
tym, że chociaż wiedziała o Kyle'u bardzo dużo, to tak naprawdę był jej
niemal obcy. Tak przynajmniej jej się wydawało i tak tłumaczyła sobie
swój nietypowy nastrój.
Rozmowy w szpitalu to jedno, ale spotkanie w jej mieszkaniu to
zupełnie co innego. Najbezpieczniej będzie, jeśli wbije sobie do głowy, że
to tylko przyjaciel i klient Donalda. Pewnie właśnie dlatego Kyle pozwalał
sobie wobec niej na uwodzicielskie zaczepki i dwuznaczne uwagi. Jest
tylko młodszą siostrą jego najbliższego przyjaciela, więc i ona powinna
odnosić się do niego przyjaznie.
A to oznacza, że powinna się ubrać staranniej niż zwykle. Dżinsy i bluza
wydały jej się zbyt sportowym strojem. Włożyła więc letnią sukienkę i
starannie umalowała usta. Szybkie spojrzenie w lustro przekonało ją, że
wygląda zbyt odświętnie. Po namyśle szybko przebrała się w dżinsy, ale
zamiast luznej bluzy włożyła podkreślającą kształty białą bluzkę z
cienkiego materiału. Kiedy rozległ się brzęczyk domofonu, ścierała
właśnie szminkę z ust.
Kyle wszedł do mieszkania, usiadł w fotelu i poprosił o kawę bez
kofeiny, chociaż zaproponowała mu whisky.
- Wcale nie piję tak dużo, jak ci się pewnie wydaje - oznajmi! z
posępnym uśmiechem. - To kolejny mit rozgłaszany przez media. Jestem z
pochodzenia Szkotem, więc wszyscy z góry zakładają, że przepadam za
whisky.
- A dlaczego kawa bezkofeinowa?
- Po zwykłej nie mogę zasnąć - wyjaśnił i uśmiechnął się z chłopięcą
szczerością. - Widzisz, jaki ze mnie nudny, starzejący się facet? Zupełnie
inny, niż w gazetach.
Skye nie odpowiedziała tylko uniosła brwi i przyjrzała mu się uważnie.
- Nie myśl o tym za dużo - poradziła - Powiedz mi, jak się teraz czujesz.
- Przede wszystkim czuję się bezradny - odrzekł cicho. - To wszystko
wydaje mi się trochę beznadziejne. - Spojrzał jej prosto w oczy. - Poczucie
bezradności nie przydarza mi się zbyt często.
- Rozumiem. To całkiem naturalne w takiej sytuacji. Każdy by się tak
czuł.
- Chcesz mi powiedzieć, że jestem tak normalny, że aż nudny? - zapytał.
- Nic podobnego. Chcę tylko pomóc ci uporać się z tym, czego dzisiaj
doświadczyłeś. Jeśli nie będziesz uważać, możesz popaść w
przygnębienie, a tego wolelibyśmy uniknąć. - Wciąż spoglądał na nią
podejrzliwie. - Tak samo postępujemy ze studentami. Analiza przeżyć i
odczuć jest bardzo pożyteczna
Kyle uspokoił się nieco.
- A jak ty to wytrzymujesz? - zapytał poważnie. Wzruszyła ramionami.
- To kwestia praktyki - odparła krótko. Nie chciała bardziej się przed
nim obnażać.
- Nie zbywaj mnie byle czym - zaprotestował ostro i widząc jej
zaskoczenie, dodał łagodniej; - Naprawdę chciałbym się tego dowiedzieć.
Spostrzegła! że wpatruje się w nią z niekłamanym zainteresowaniem,
tak ufnie, wyczekująco, że mogłaby mu zdradzić swoje najbardziej
osobiste przemyślenia.
Do diabła z nim. Ta myśl przemknęła przez jej głowę niczym
błyskawica. Jak on to robi? Nagle ogarnęła ją pewność, że Kyle gra,
wypróbowuje na niej swój pomysł na rolę. Jasne, że chce wiedzieć, jak
ona sobie radzi ze stresem. Musi się przecież przygotować do nowego
filmu. Dobrze, pomoże mu w tym, ale na swoich warunkach.
- Wiem, że chciałbyś to wiedzieć. Po to tu przyszedłeś - odparła słodko.
- Przecież jako psychiatra musisz wypaść przekonująco.
- Tak. To znaczy nie... Nie tylko o to mi chodziło. - Odniosła wrażenie,
że rzeczywiście targają nim sprzecznie uczucia. - Zapytałem cię o to nie w
ramach studiów nad nową rolą, tylko dlatego, że interesuje mnie, jak ty
osobiście z tym sobie radzisz.
- To rzeczywiście kwestia praktyki, przynajmniej w dużej mierze -
odparł wolno. - Z czasem nauczyłam się obiektywizmu, a problemy
pacjentów zostawiam w szpitalu.
- Brzmi to tak... chłodno... klinicznie. Uśmiechnęła się, słysząc te słowa.
- Właśnie tak powinno być - potwierdziła. - I wcale to nie znaczy, że
lekarza nie obchodzi los pacjentów. Po prostu, żeby prawidłowo
funkcjonować, a więc dobrze leczyć, nie możemy dać się przytłoczyć
problemom niektórych chorych.
- A gdzie współczucie, litość, empatia? - dopytywał się Kyle. Jeśli grał,
robił to bardzo dobrze.
- Zachowanie dystansu wcale tych uczuć nie wyklucza - tłumaczyła
cierpliwie. - Wszyscy pacjenci muszą być traktowani jednakowo. Mają do
tego prawo. Gdybym bardziej się przejmowała problemami jednych,
zaniedbywałabym innych. Czy to byłoby sprawiedliwe?
Kyle wyprostował się w zadumie.
- Nie myślałem o tym w ten sposób. Jeśli zbytnio się przejmiesz jednym
pacjentem, inny nie otrzyma właściwej opieki?
- Właśnie. - Po raz pierwszy tego wieczoru Skye uśmiechnęła się do
niego szczerze. - Nie twierdzę, że lekarze nigdy nie przejmują się jakimś
pacjentem bardziej niż innym, ale trzeba zachować równowagę.
Zaczęli omawiać dzisiejsze doświadczenia Kyle'a.
- Nie miałem pojęcia, że depresja to tak straszna choroba - wyznał. -
Zawsze mi się zdawało, że chory jest trochę sam sobie winien. Gdyby
rzeczywiście chciał, potrafiłby wziąć się w garść.
- To bardzo powszechne przekonanie - uspokoiła go Skye. - Ważne,
żeby wszyscy zaangażowani w ten film zrozumieli, jak to wygląda
naprawdę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]